ANASTASIA
Patrzyłam z niesmakiem na drobną, wychudzoną brunetkę, która z grymasem niezadowolenia grzebała w talerzu. Spożywanie posiłków w jej wykonaniu wyglądało tak samo od około dwóch tygodni, przez które zdążyła stracić na oko trzy kilogramy a winowajcą całej tej sytuacji był oczywiście Potter.
- Możesz w końcu to zjeść? - Mocne lecz dyskretne uderzenie pięścią w stół przez Rogera zwróciło uwagę dziewczyny, która patrzyła na naszą dwójkę pustym wzrokiem.
- Możesz w końcu dać mi spokój? Gdybym była głodna to bym to zjadła. - Chudymi palcami odłożyła metalowy widelec na talerz i głęboko westchnęła.
Widziałam gdzie patrzy i widziałam jak łzy zbierają się w jej ciemnych oczach.
Odwróciłam się w stronę stołu gryfonów i drobną aczkolwiek silną dłoń ścisnęłam w pięść.
Rozbawiony czymś Potter siedział jak zwykle w towarzystwie Granger i Weasleya, którego rude włosy odbijały blask świec niczym lustro. Kawałek dalej siedziała jego siostra, która co chwilę wymieniała spojrzenia i uśmiechy z Harrym sprawiając tym niesamowity ból w sercu Cho.
Dwa tygodnie temu na imprezie podobno cała święta trójca i parę osób z Gryffindoru tak się upili, że całowali się po kątach pokoju wspólnego. Jednymi z napaleńców była młoda Weasley i Potter. Wieści rozeszły się bardzo szybko i jeszcze tej samej nocy Cho wiedziała o WSZYSTKIM.
- Nie przejmuj się nim, to idiota. - Wyciągnęłam w kierunku brunetki dłoń i złapałam jej rękę w pocieszającym uścisku.
Strasznie było mi jej szkoda. Nie chciałam by ostatni rok w tej szkole był dla niej złym wspomnieniem.
Na pewno nie przez niego.
Spojrzałam znacząco na Rogera, który wypchaną buzię jakimś mięsem wykrzywiał w uśmiechu, który za pewne miał być czymś w rodzaju pocieszenia. Cho ledwo hamując łzy patrzyła na niego z politowaniem aż w końcu nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Odetchnęłam z ulgą i sama zaczęłam się śmiać.
Rozładowanie emocji było tu konieczne.
- Jesteście najlepsi. - Wzięła do ręki serwetkę i wytarła parę łez, które przy okazji wypłynęły na zaróżowione policzki po czym uśmiechnęła się do nas miło. - Na prawdę, gdyby nie wy pewnie nie wychodziłabym z łóżka.
Ciemnowłosy, zadowolony z siebie chłopak przełknął z trudem ogromny kawał kotleta i wyszczerzony od ucha do ucha odchylił się lekko do tyłu. Masował twardy, odznaczający się na szkolnym sweterku od przejedzenia brzuch i mruczał z zadowoleniem.
- Dawaj mała, wpieprzaj to do końca bo na treningu zwieje cię z miotły. A nie chce mi się tracić czasu na szukanie kogoś na twoje miejsce.
Minimalnie weselsza Cho złapała w dłoń widelec i zaczęła ochoczo nabijać na niego kawałki makaronu. Widziałam, że walczy ze sobą by nie zwracać uwagi na głośne śmiechy gryfona, które niosły się po sali w akompaniamencie żartów jednego z puchonów i byłam z niej dumna.
W końcu pierwszy raz od pamiętnej imprezy w Gryffindorze postanowiła wziąć się w garść.
Po około pięciu minutach talerz brunetki był pusty (w międzyczasie Roger zjadł jeszcze dwa kawałki ciasta) i nadszedł czas treningu Quidditcha.
Nie należałam do drużyny i wszyscy wiedzieli, że nie należałam także do fanów tego sportu więc nie pojawiałam się za często na trybunach. Odwiedzałam je jedynie podczas meczów, w których udział brali krukoni.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...