Zasypani

3.4K 119 107
                                    

Marinette wyjrzała przez okno i mocno zagryzła dolną wagę. Śnieg kłębił się na zewnątrz tak bardzo, że nie było widać nawet sąsiedniego domku, który stał dosłownie kilka metrów dalej. Gdy usłyszała gwizd w kominie, przeszedł ją zimny dreszcz i mocniej owinęła się swetrem.

- Jak sytuacja? - zapytał Adrien, próbując rozpalić ogień w kominku. Nie szło mu to najlepiej, ale musiała przyznać, że się starał.

- Umm... Kiepsko? - bąknęła, przyglądają się jednocześnie, jak rośnie zaspa pod oknem. Jak tak dalej pójdzie, za kilka godzin będą zasypani całkowicie.

Chłopak podszedł bliżej i ponad jej ramieniem wyjrzał przez okno, na co zesztywniała. Musiała całą siłę woli poświęcić na zachowanie spokoju. Nie mogła się ciągle przy nim zachowywać jak płochliwa idiotka. Już i tak pewnie myślał, że jest dziwna. Chciała poprawić sytuację, nie ją pogorszyć.

- Nie ma szans, by ktoś do nas dotarł przez porankiem - westchnął Adrien. - No i odśnieżenie drogi też chwilkę potrwa.

- Utknęliśmy?

- Utknęliśmy.

Odsunęła się szybko od okna i rozejrzała po domku. Razem z klasą wyjechali na wycieczkę zimową w góry. Mieli do dyspozycji cztery domki. Alya, Marinette, Juleka i Rose ulokowały się w jednym z nich. Dziewczęta wyszły jednak przed godziną do sąsiedniego domku, gdzie nocowały Mylene, Alix oraz Chloé z Sabriną. Marinette, którą pochłonął zamysł nowego projektu, nawet nie zauważyła, że została sama, dopóki nie przyszedł do niej Adrien z informacją, że wszyscy zbierają się w domku dziewcząt, żeby pograć w prawdę i wyzwanie. Niemal jak na zawołanie na zewnątrz rozpętała się wtedy prawdziwa zamieć śnieżna, a pod drzwiami ich chatki utworzyła się ponad metrowa zaspa.

Zdecydowanie nie tak sobie wyobrażała tę wycieczkę. Nie ma to jak prześladujący ją kosmiczny pech. A podobno biedronki przynoszą szczęście.

Telefon Marinette zadzwonił nagle i dziewczyna szybko odebrała.

- Alya! - zapiszczała.

- Żyjecie tam? - zapytała się blogerka.

- Tak, wszystko w porządku. A jak u was?

- Nie ma opcji żebyśmy się stąd wydostali w tym momencie. Przykro mi, Marinette, ale musicie z Adrienem poradzić sobie sami.

- Umm... - bąknęła, czerwieniejąc jak piwonia.

- To twoja szansa! Wykorzystaj ją! Jutro wszystko mi opowiesz! Cześć!

I się rozłączyła. Tak po prostu się rozłączyła!

- Dostałem sms od Nino - powiedział Adrien, wpatrując się w ekran smartfona. - Też utknęli. Wygląda na to, że zostaliśmy tu we dwoje.

Marinette była wdzięczna, że Adrien nie może usłyszeć jej wewnętrznego wrzasku przerażenia. Jakieś emocje musiały się jednak odbić na twarzy dziewczyny, bo wyraźnie sposępniał i odwrócił wzrok.

- Obiecuję, że nie będę wchodził ci w drogę - powiedział cicho. Naprawdę nie rozumiał, dlaczego Marinette tak panicznie się go boi. Przecież było już tak dobrze! Po Nowym Jorku wręcz uważał, że jest fantastycznie!  - Mamy tu dwa pokoje, pełną lodówkę i kominek z drewnem na opał. Do jutra jakoś wytrzymamy. Rose i Juleka chyba się nie pogniewają, jeśli przenocuję w ich pokoju, prawda?

Zerknęła na niego szybko i zobaczyła jego minę. Adrien wyglądał na speszonego i zrezygnowanego. Pomyślała, że to dlatego, że utknął w domku właśnie z nią. Na pewno wolał towarzystwo kogoś innego. Mogła to zrozumieć. Kto by chciał spędzić śnieżną noc w towarzystwie niezdarnej, nieśmiałej dziewczyny, która nie potrafi sklecić zdania bez zająknięcia?

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz