Marinette zdążyła wylądować na swoim balkonie, gdy rozbłysło różowe światło i wróciła do swojej postaci. Uśmiechnęła się do Tikki, a potem spojrzała na trzymany w ręce smoczek.
- Zapomniałam oddać – westchnęła, oglądając się przez ramię, by dojrzeć, czy gdzieś przypadkiem nie widać Czarnego Kota. Może mogłaby udać, że Biedronka podrzuciła jej smoczek i...
- O, cześć! – usłyszała nagle z dachu.
Dziewczyna poderwała głowę i spojrzała prosto w zielone oczy Kota. Chłopak zeskoczył na jej balkon, trzymając na rękach małego Augusta. Chłopczyk uśmiechał się do niej radośnie, zupełnie jakby ją poznawał. Co gorsza, wyciągnął do niej nawet rączki, jakby chciał, żeby go podniosła. Marinette błyskawicznie ukryła ręce za plecami i wrzuciła smoczek do doniczki. Miała nadzieję, że była na tyle subtelna, że Kot niczego nie zauważył.
- Czarny Kot! - pisnęła. - Co ty tu...
- Widziałem jak Biedronka biegnie w tym kierunku i miałem nadzieję, że zdążę ją dogonić - odparł. - Zabrała ze sobą smoczek małego. - Kot spojrzał z uśmiechem na Augusta, a potem na Marinette. Nagle zmarszczył podejrzliwie brwi. - To zaskakujący zbieg okoliczności, że spotykam ciebie w tym samym miejscu, w którym ostatnio widziałem Biedronkę...
- Cóż... mieszkam tu – zauważyła, śmiejąc się nerwowo. – Mało razy byłeś na tym balkonie?
Szlag! Szlag! Szlag! Dlaczego się tak na nią patrzył?!
- A może... może to ty...
Marinette miała wrażenie, że wszystko nagle zwolniło. Mogła obserwować jak w zielonych kocich oczach zapala się światełko rozpoznania.
Wpadła w panikę. I dlatego zrobiła pierwsze, co przyszło jej do głowy.
Rzuciła się do niego przez balkon i skoczyła mu na szyję, wyduszając z jego płuc niemal całe powietrze. Nie miała pojęcia, jak może jej to pomóc. Postanowiła zwyczajnie zrobić wszystko, żeby nie dokończył myśli.
Kot z trudem utrzymał równowagę, próbując jednocześnie przytrzymać dziecko i objąć ramieniem Marinette. Z jego ust wydobył się tylko jakiś nieokreślony dźwięk, sam nie wiedział, co właściwie chce powiedzieć, a potem nagle usłyszeli ciche chrząknięcie i obrócili głowy w stronę wyłaniającego się z dziury w podłodze Toma. Mężczyzna patrzył na obejmującą się dwójkę z wyraźnym niedowierzaniem. Marinette już otworzyła usta, by jakoś się wytłumaczyć, gdy jej ojciec zaczął się śmiać.
- Biszkopciku, nie podejrzewałem, że lubisz niegrzecznych chłopców - chichotał.
Kot znowu wydał z siebie cichy skrzek, a do Marinette dotarło, że nadal obejmuje go za szyję. Zapiszczała głośno i zrobiła się czerwona jak burak, po czym odskoczyła od niego błyskawicznie. Blondyn nie wiedział gdzie podziać wzrok. Wszystko w nim dosłownie rwało się do ucieczki, ale, na litość boską, był bohaterem, czy nie?! Przecież Tom chyba go nie oskóruje? Prawda?
- Tato, to nie tak... - zaczęła dziewczyna, ale ojciec jej nie słuchał, bo cały czas się śmiał.
- Niepokoiłem się, bo ta akuma zaczęła niszczyć twój pokój, ale widzę, że moja mała córeczka była w dobrych rękach - mówił Tom, zmierzając w stronę oniemiałego superbohatera.
Chłopak z trudem powstrzymał się, by nie zasłonić się Augustem. Mało rycerskie, prawda, ale jako Kot miał naprawdę silny instynkt samozachowawczy, a ten teraz dosłownie wrzeszczał głosem Plagga „WIEJ!".
Czego, do licha, się właściwie bał?! Przecież nie robili z Marinette nic niewłaściwego. Zawsze był kotelmenem i nie przekraczał ustalonych granic.
CZYTASZ
Biedronka i Czarny Kot - opowiadania
FanfictionKrótkie i długie opowiadania o Biedronce i Czarnym Kocie w najróżniejszych konfiguracjach! Przeważa Marichat ;) # 5 - opowiadania # 2 - marinette (22.03.24) # 1 - kwami