Koszmary

5.7K 153 92
                                    

Widziała jedynie, że znajduje się w bardzo ciasnym pokoiku, zamkniętym na cztery spusty. Próbowała się z niego wydostać, ale mogła krzyczeć i kopać, a to i tak nic nie dawało. A potem nagle ktoś otworzył drzwi i zobaczyła wysokiego mężczyznę w szarej masce, zasłaniającej większość twarzy i w fioletowym płaszczu. Nieznajomy rzucił jej pod nogi zakrwawionego Czarnego Kota. Krzyknęła desperacko, padając przy nim na kolana. Nic jednak nie mogła zrobić. Chłopak nie żył.

*

Marinette obudziła się z krzykiem. Gwałtownym ruchem odrzuciła na bok koc i wyskoczyła z łóżka, a potem rzuciła się do łazienki. Tam zapaliła światło i spojrzała na swoje ręce oraz bluzkę. Cały czas widziała krew. Z rozpaczliwym szlochem zerwała z siebie piżamę i wskoczyła pod prysznic, szorując się zawzięcie. Kiedy wyszła po piętnastu minutach, czuła się lepiej, ale niewiele.

– Marinette? Co się stało? – zapytała niespokojnie Tikki.

Dziewczyna wróciła do łóżka, gdzie usiadła, obejmując się mocno rękoma. Kwami przysiadła na jej ramieniu.

– Miałam... straszny sen, Tikki – wyszeptała. – Śniło mi się, że Czarny Kot... Że on...

– Tak mi przykro... – Kwami nie potrzebowała słyszeć nic więcej. Ta sytuacja powtarzała się od tygodnia. – Ale wiesz dobrze, że to był tylko sen, prawda?

– Wiem, ale i tak... – Głos się jej załamał. – Tikki, naprawdę jestem przerażona. Widziałam krew. I on... on... Ja nie mogę go stracić. Nie dam sobie bez niego rady...

Po jej policzkach popłynęły łzy. Tikki przytuliła się do policzka przyjaciółki.

– Nic mu nie będzie– obiecała jej kwami. – Zobaczysz.

*

W szkole Marinette ledwo żyła. Nie zasnęła już tej nocy, zbytnio przerażona, że koszmar może się powtórzyć. Przesiedziała całą noc na swoim łóżku, rozmawiając z Tikki i rysując.

– Dziewczyno, wyglądasz jakby ktoś rozjechał cię czołgiem – powiadomiła ją Alya, gdy Marinette usiadła na swoim miejscu w klasie. – Co ci się stało?

– Źle spałam – powiedziała cicho.

A najgorsze było to, że teraz w każdej blond głowie dopatrywała się Czarnego Kota. Przeklinała swój upór. Gdyby powiedzieli sobie kim są, mogłaby sprawdzić czy wszystko z nim dobrze. A tak?

Z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie.

– Mari, uspokój się. – Alya złapała ją za ręce i spojrzała na nią z niepokojem. – Co to był za koszmar?

– Ja... – Marinette pokręciła głową. Nie mogła powiedzieć całej prawdy. – Śniło mi się, że umarł ktoś dla mnie bardzo ważny – szepnęła wreszcie. – I to było bardzo prawdziwe. Bardzo.

– Hmm... – mruknęła Alya, poklepując ją pocieszająco po plecach. – To był na szczęście tylko sen.

– Mam nadzieję – westchnęła brunetka.

Rozpaczliwie czekała na wieczór, by spotkać się podczas patrolu ze swoim partnerem. Dobry Boże, nawet atak akumy powitałaby z ulgą, gdyby tylko zobaczyła się wtedy z Kotem! Nerwowo stukała długopisem w blat biurka, aż Chloe, obdarzona zerowym brakiem cierpliwości, wrzasnęła:

– Skończysz wreszcie stukać?!

Marinette spojrzała na nią nieprzytomnym wzrokiem.

– Tak, do ciebie mówię! – Chloe stanęła nad Marinette i wyrwała jej z ręki długopis, a potem cisnęła go na podłogę. – To denerwujące! Nie możesz sobie znaleźć innego zajęcia?! Przychodzisz na lekcje, wyglądając jakby Cię kot wypluł i tylko irytujesz innych ludzi?! Co z tobą jest nie tak?!

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz