My Lady

5.6K 160 87
                                    

Biedronka skrzyżowała ramiona na piersi i utkwiła wzrok w widocznej w oddali wieży Eiffla. Stojący u jej boku Kot wyglądał na zadowolonego z siebie, ale mina dziewczyny nie wróżyła mu zbyt dobrze.

– Więc nie tylko do mnie zwracasz się per "Moja Pani" – powiedziała Biedronka głosem, który mógł zamrozić wulkan.

– Eeee... Co? – bąknął Kot, kompletnie zaskoczony.

– Słyszałam Cię działaj – oznajmiła, nadal na niego nie patrząc. – Rozmawiałeś z Królową Pszczół. Nazwałeś ją "Milady". Nie żeby mnie to obchodziło, – zastrzegła zaraz – ale naprawdę mógłbyś się wysilić na jakieś nowe przezwisko, zamiast używać starego...

– Ja... – Kot podrapał się po karku. – Nie nazwałem jej w ten sposób. Nigdy nie nazwałbym swoją Panią kogoś, kto nie jest tobą, Biedronsiu...

– Tak? W takim razie co powiesz o "Księżniczce"? – wypaliła.

Tym razem Kot wyraźnie się zaczerwienił.

– No tak... – wyjąkał. – Nie zaprzeczę, że zwracam się do Marinette w ten sposób, ale... To taki nasz prywatny żarcik... – Potarł nerwowo kark. – Jeśli ci to przeszkadza mogę przestać tak do niej mówić – westchnął, a jego kocie uszy opadły. – Nie chcę sprawiać ci przykrości... – Miał w tym momencie minę zbitego kotka. – Ale Marinette może być również przykro ­– szepnął, wyraźnie rozdarty.

– Lubisz ją, prawda? – przerwała mu, wyraźnie zaskoczona jego zachowaniem.

– Oczywiście! – powiedział, jakby to było najzupełniej jasne i nie wymagało tłumaczenia. – Jest miła, dobra, dzielna, przyjacielska i pełna pasji – zaczął wyliczać, a jego zielone oczy zaświeciły się radośnie. – Nie można jej nie lubić – zakończył, po czym dodał z namysłem: – Przypomina mi Ciebie...

– N-n-naprawdę? – wyjąkała.

Weszli właśnie na bardzo niepewny grunt. Przecież nie chciała przypadkiem zdradzić mu swojej tożsamości... prawda?

– Obie walczycie całym sercem o to, w co wierzycie – uśmiechnął się. – Wyglądacie podobnie. – Kot lekko trącił jeden z czarnych kucyków dziewczyny, na co zamarła. – Podobnie mówcie – kontynuował. – Przebywając z Marinette tak naprawdę mam wrażenie, że spędzam czas z Tobą.

– I dlatego ją lubisz, tak? – W głosie Biedronki pojawiła się nutka rezygnacji. Już miała nadzieję, że wreszcie zaczął dostrzegać jej prawdziwą twarz. Widać znowu się pomyliła.

– Nie – cicho odpowiedział Kot. Biedronka spojrzała szybko na niego, zaintrygowana powagą dźwięczącą w głosie partnera. – Lubię ją dlatego, bo jest przy mnie sobą. Znam ją ze swojego... – zawahał się na moment, próbując dobrać właściwe słowa. – Normalnego życia – skończył. – Zwykle zachowuje się przy mnie zupełnie inaczej i chyba mnie nie lubi... – westchnął, wyraźnie zasmucony. – Gdy rozmawiam z nią jako Czarny Kot jest całkiem inna i to właśnie mi się podoba. – Biedronka znała uśmiech, który pojawił się właśnie na jego twarzy. Miał identyczny, gdy opowiadał Marinette o Biedronce. – Wiem, że mogę na niej polegać. Moja Księżniczka jest po prostu... wspaniała.

– Ty... Ty... Ty ją kochasz! – zapiszczała wtedy i zakryła usta dłonią, porażona nagłym zrozumieniem.

– Nie! – zaprzeczył szybko. Za szybko. Nawet w ciemności dostrzegła jego krwistoczerwony rumieniec. – Taaaak?... – bąknął. – Nie wiem... Chyba... Myślę, że tak... – westchnął wreszcie, poddając się.

Spojrzał na Biedronkę z wyraźnym żalem.

– Wybacz mi, Moja Pani... Nic na to nie poradzę...

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz