Ten dzień naprawdę nie był dobry dla Adriena. Nic nie szło po jego myśli, a na dodatek ojciec po raz kolejny zabronił mu wyjść wieczorem ze znajomymi. Miał przez to ochotę krzyczeć z frustracji, albo roztrzaskać coś w drobny mak. Nawet Plagg dał mu spokój i siedział cicho gdzieś na kanapie. Dopiero kiedy chłopak uderzył pięścią w ścianę swojego pokoju, mały kwami podfrunął do przyjaciela.
- Wiesz co powiedzieć, dzieciaku - odezwał się.
- Nie wolno mi dziś wychodzić z pokoju - przypomniał mu Adrien.
- Przez godzinę nikt się nie zorientuje, że cię tu nie ma. Powiedz tylko słowo.
- Plagg, wysuwaj pazury.
Powiedział to bez zwykłej sobie werwy. Upewnił się jeszcze, że jego pokój jest starannie zamknięty, a potem włączył odtwarzacz muzyczny i wyskoczył przez okno. Chwilę później już przeskakiwał z dachu na dach, próbując rozładować negatywne emocje. Nawet się nie zorientował, gdy znalazł się w okolicy domu Marinette. Zatrzymał się na dachu domu dokładnie na przeciwko piekarni, zaskoczony zapalonym światłem w jej pokoju. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy zobaczył przyjaciółkę stojącą samotnie na balkonie. Czy nie powinna być teraz z Alyą i Nino w kinie?
Tknięty jakimś impulsem, zeskoczył na jej dach. Marinette drgnęła, wyraźnie przestraszona, ale na jego widok rozluźniła się lekko.
- Cześć, Kocie - przywitała się cicho. - Co cię tu sprowadza?
- Potrzeba świeżego powietrza... i towarzystwa - dodał ciszej.
Marinette westchnęła.
- Źle trafiłeś, Koteczku - oznajmiła, spoglądając na miasto. - Nie mam dziś nastroju na towarzystwo.
Kot położył uszy po sobie i spuścił wzrok. Mógł się tego spodziewać.
- Nie będę ci więc przeszkadzał - bąknął.
Już miał przeskoczyć na sąsiedni dach, gdy dłoń Marinette zacisnęła się na jego nadgarstku. Popatrzył na nią zaskoczony.
- Przepraszam - powiedziała, patrząc mu w oczy. Wyraźnie była skruszona. - Nie powinnam wyładowywać swojego złego nastroju na tobie.
- Masz prawo chcieć spędzić wieczór samotnie - odparł. - To ja tu jestem intruzem.
- Nie mów tak - poprosiła cicho, ciągnąc go za rękę. Chłopak postawił stopy na jej balkonie. - Nie chciałam żebyś się tak poczuł. Wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziany.
- Naprawdę? - bąknął, lekko speszony.
- Naprawdę - uśmiechnęła się lekko. - Masz ochotę na gorącą czekoladę? - zapytała.
- Bardzo, ale niestety muszę odmówić - westchnął ciężko. - Nie mogę długo zostać. Moja nieobecność... - zaczął, ale zaraz urwał. Co właściwie zamierzał powiedzieć, nie zdradzając więcej niż by chciał?
- Rozumiem - skinęła głową Marinette. - Wyrwałeś się tylko na moment.
- Raczej uciekłem – wyrwało się mu. - Niestety nie na długo. A ty? - Spojrzał na nią szybko. - Dlaczego spędzasz wieczór w domu?
Był ciekaw, dlaczego nie wyszła z Alyą i Nino. Planowali to przecież od dawna.
- Ja... - Marinette nerwowo zaplotła kosmyk włosów na palec. - Miałam dziś pójść z przyjaciółmi do kina i na lody, ale uznałam, że będą lepiej bawili się beze mnie. Nie chciałam być piątym kołem u wozu.
Był w jej głosie taki smutek, że Kotu ścisnęło się serce. Odruchowo złapał ją za rękę i lekko uścisnął palce dziewczyny. Spojrzała na niego szybko, a potem odpowiedziała uściskiem. W milczeniu spoglądali chodzących w dole ludzi.
CZYTASZ
Biedronka i Czarny Kot - opowiadania
FanficKrótkie i długie opowiadania o Biedronce i Czarnym Kocie w najróżniejszych konfiguracjach! Przeważa Marichat ;) # 5 - opowiadania # 2 - marinette (22.03.24) # 1 - kwami