Migrena

5.2K 137 86
                                    

Zdarzało się jej miewać bóle głowy, ale chyba nigdy nie spotykało jej to tak często jak teraz. Marinette miała mnóstwo obowiązków, a doba miała tylko 24 godziny i czasem zwyczajnie sobie nie radziła z natłokiem zajęć. To wtedy najczęściej pojawiała się migrena.

– Znowu? – zapytała smutno Tikki, gdy Marinette zaczęła pocierać skronie.

– Przejdzie mi – uspokoiła małą przyjaciółkę i spojrzała na leżące przed nią notatki.

Zdążyła przeczytać dosłownie dwie linijki, gdy usłyszała ciche pukanie, dochodzące z balkonu. Odłożyła na bok długopis, a potem szybko otworzyła klapę i wpuściła do środka Czarnego Kota. Chłopak wylądował z gracją na jej łóżku i wyszczerzył się w uśmiechu.

– Dobry wieczór, Purrrincesso – przywitał się.

Zamierzała odpowiedzieć w podobnym tonie, ale wtedy ból zaatakował ją ze zdwojoną siłą. Marinette jęknęła boleśnie i złapała się za głowę, a następnie zwinęła w kłębek na łóżku. Kot zareagował natychmiast.

– Co się stało? – zapytał niespokojnie, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Mari?

Tylko pokręciła głową. Nie mogła wydać z siebie głosu. Ból był tak silny, że aż zrobiło się jej niedobrze. Jęknęła cichutko i skuliła się jeszcze bardziej, jakby to mogło pomóc jej przezwyciężyć słabość. Trzymała się za głowę i zaciskała usta w wąską kreskę.

– Powiedz mi, co mam zrobić – poprosił cicho Kot, rozglądając się nerwowo po pokoju. – Czego potrzebujesz?

– Światło... – wykrztusiła.

Kot błyskawicznie zgasił światło i w pokoju zapanowała ciemność. Jemu i tak nie było ono potrzebne, bo fantastycznie widział w nocy. Marinette odetchnęła z ulgą, ale nie zmieniła pozycji.

– Gdzie trzymasz leki przeciwbólowe? – zapytał cicho, odgarniając kosmyk włosów z jej policzka.

– W łazience... – wymamrotała słabo.

Chłopak zeskoczył na podłogę i pomknął do łazienki. Chwilę później wrócił, trzymając w ręce szklankę wody i pastylkę od bólu głowy. Podał to Marinette, która łapczywie wrzuciła lek do buzi i popiła wodą. Zaraz potem opadła na łóżko i nakryła twarz poduszką. Kot przysiadł obok niej, w milczeniu czekając aż środek zadziała.

– Nie musisz przy mnie siedzieć – powiedziała głosem stłumionym przez poduszkę.

– Muszę – odparł. – A co jeśli stracisz przytomność i nie będzie tu nikogo, kto mógłby ci pomóc?

– To tylko migrena – mruknęła. – Nie guz mózgu.

– Zostaję, Marinette – powiedział dobitnie.

Nie miała siły się z nim kłócić, dlatego tylko westchnęła głęboko i przekręciła na wznak. Kot zamilkł i jedyny dźwięk, który docierał teraz do Marinette, to bicie jej własnego serca. Wsłuchiwała się w jego rytm i powoli wracała do siebie.

Po upłynięciu jakichś 30 minut, w końcu odsunęła poduszkę z twarzy i potarła czoło dłonią. Kot spojrzał na nią pytająco.

– Lepiej? – zapytał cicho.

– Tak – odparła zmęczonym głosem.

Miała zamknięte oczy i była bardzo blada. Kot był poważnie zaniepokojony jej stanem.

– Często ci się to zdarza? – spytał, okrywając ją kocem.

– Raz na jakiś czas – wymamrotała, przytulając twarz do poduszki.

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz