Strażniczka

4.4K 116 131
                                    

Życie Marinette, odkąd stała się Biedronką, nie było łatwe. Od początku wiedziała, że wiąże się z tym wielka odpowiedzialność, dlatego czasem irytowało ją beztroskie podejście Czarnego Kota. Utrzymywanie swojej superbohaterskiej persony w tajemnicy wymagało mnóstwa cierpliwości i kreatywności. I choć kłamanie przychodziło jej coraz łatwiej, wcale nie lubiła tego robić. Wręcz przeciwnie. Z każdym kolejnym kłamstwem czuła się jak coraz większa oszustka. Ona, która gardziła łgarzami i walczyła z oszczerstwami, sama była nie lepsza od takiej Lili. Zdawała sobie jednak sprawę, że tak trzeba. Że te kłamstwa zapewniają bezpieczeństwo jej bliskim.

Gdyby tylko potrafili to zrozumieć...

  - Marinette... - zaczęła cicho Tikki, podfruwając bliżej przyjaciółki.

  - Nie teraz, Tikki - szepnęła Marinette.

Siedziała na podłodze, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Obejmowała je rękoma i wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać. Jej twarz była przeraźliwie blada, a pod oczami znać było czerwoną obwódkę, jakby ostatnie noce spędziła na płaczu.

I tak było. Bycie jednocześnie Biedronką, Strażniczką, uczennicą, projektantką, córką, dziewczyną i przyjaciółką odbierało jej wszystkie siły. Nie potrafiła tego połączyć. Już wcześniej balansowała na granicy, a teraz zwyczajnie straciła kontrolę nad tym, co działo się w jej życiu. Każdą wolną chwilę przerywał jej atak kolejnej akumy... Jakby Władca Ciem wiedział najlepiej, kiedy ma przerwę i celowo wysyłał właśnie wtedy swoich pomagierów. Ciągle przekładała spotkania z przyjaciółkami i randki z Luką. Od kilku tygodni nie była na patrolu i widziała, że Kot zaczyna przyglądać się jej z wyraźnym niepokojem, gdy stawała do walki ze złoczyńcami. Na razie nie narzekał, ale dobrze wiedziała, że wziął na siebie część jej patrolowych obowiązków. Jak na razie tylko on nie wymagał od niej wyjaśnień. Czekała aż i to się zmieni. Miał swoje własne życie. Jego cierpliwość też musiała w końcu się wyczerpać.

  - Marinette... - zaczął cicho Mullo, gdy pociągnęła nosem.

  - Nie mam czasu dla nikogo - szepnęła. - Ani dla przyjaciół, ani dla chłopaka. Rodzice też zaczynają się niepokoić. Opuszczam za dużo lekcji i nie potrafię uzasadnić nieobecności. Niedługo skończą mi się wymówki. - Zamknęła oczy, a jej głos się załamał. - Zostanę sama...

  - Mari... - zaczęła znowu Tikki, ale dziewczyna przycisnęła wtedy ręce do uszu i wyszeptała słowa przemiany.

Musiała na moment uciec od problemów. Musiała wyrwać się z domu, zostawić za sobą kwami i obowiązki Strażniczki. Chciała choć na chwilę przestać być Marinette.

Błyskawicznie wymknęła się z pokoju na balkon i czym prędzej wskoczyła na dach. Puściła się biegiem tak szybko, że tworzyła rozmazaną smugę w powietrzu. Kilka minut później już siedziała na swoim ulubionym dachu, z którego było doskonale widać Sekwanę i Notre Dame. Biedronka z cichym westchnieniem otoczyła kolana rękami i zapatrzyła się na płynącą leniwie rzekę.

Nie miała pojęcia jak długo tak siedziała. Słońce już powoli znikało za horyzontem, gdy usłyszała za plecami ciche łupnięcie. Kiedy odwróciła głowę, zobaczyła Czarnego Kota. Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko, ale jego uśmiech zaraz zbladł, gdy dostrzegł zmęczony wyraz oczu swojej partnerki.

  - Przeszkadzam? - zapytał niepewnie.

Nie wiedział, czy dziewczyna życzy sobie jego obecności. Ostatnio unikała go jak ognia i chociaż próbował nie brać tego do siebie, czuł że coś się między nimi zmieniło.

  - Nie - odparła cicho.

Kot i tak się wahał, czy zostać. Miał dzisiaj na wieczór plany z Kagami i chciał szybko skończyć patrol. Jednak nie potrafił zostawić Biedronki, gdy wyglądała na tak wycieńczoną i załamaną. W końcu byli partnerami. Lubił myśleć, że są przyjaciółmi. Chociaż w ostatnim czasie między nimi nie działo się najlepiej, nie mógł tak po prostu się od niej odwrócić. Ona by go nie zostawiła.

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz