Problemy z ojcem

4.9K 118 139
                                    

Adrien dotknął wargi, a kiedy odsunął palce od twarzy, zobaczył krew. Bez słowa odwrócił się od ojca i nie zważając na jego wołanie, wybiegł z rezydencji.

– Plagg, wysuwaj pazury! – krzyknął w biegu.

Przemieniony w Czarnego Kota biegł dalej. Nie zwracał uwagi na to, w którą stronę się udaje, ani na to, czy ktoś go widzi. Zatrzymał się dopiero przed piekarnią Dupain-Chengów. Tak często pokonywał ostatnio tę trasę, że nogi same przyniosły go w jedyne miejsce, gdzie czuł się jak w domu. Przez szybę wystawową widział Marinette, która ze śmiechem pomagała swojemu ojcu przyozdobić tort. Widać w tym było prawdziwą i szczerą miłość, jaka może łączyć tylko dziecko i rodzica.

– Dlaczego mój ojciec nie może być taki? – szepnął rozgoryczony.

Marinette, zupełnie jakby go usłyszała, bo uniosła nagle głowę i zobaczyła znajomą sylwetkę stojącą przed piekarnią. Zamarła, wyraźnie zaskoczona obecnością superbohatera. Kiedy przychodził, zawsze lądował bezpośrednio na jej balkonie, nie chcąc by ktokolwiek go zobaczył. Dlaczego więc dzisiaj nie postąpił tak samo? Ten jednak widząc, że został dostrzeżony, czym prędzej odwrócił się na pięcie i uciekł. Nie chciał w tym momencie rozmawiać z nikim, a znał swoją Księżniczkę na tyle by wiedzieć, że nie odpuści, gdy zobaczy w jakim jest stanie. W innej sytuacji z ochotą pozwoliłby jej zająć się swoimi ranami – i fizycznymi, i tymi duchowymi – ale dziś nie chciał rozmawiać z kimś, kto tak świetnie dogadywał się z ojcem.

– Wszyscy mają dobrych, kochających ojców... Dlaczego mój traktuje mnie jak bezużyteczny przedmiot?!

Wskoczył na najbliższy dach i rozejrzał się dookoła ze złością. Miał ogromną ochotę coś zniszczyć. Zacisnął ręce w pięści, wyobrażając sobie jak używa Kotaklizmu na wszystkich banerach reklamujących pracę jego ojca. Był wcieleniem destrukcji. Dlaczego więc nie pozwolić jej dojść do głosu? Dlaczego trzymać wściekłość w sobie?

– Gdzie jesteś akumo?! – wrzasnął. – Nawet dla Władcy Ciem jestem bezwartościowy?!

Usiadł ciężko i ukrył twarz w dłoniach. Gniew uleciał z niego tak samo szybko jak się pojawił, pozostawiając go wyczerpanego i rozbitego. W takiej pozie zastała go Biedronka.

Marinette pobiegła do swojego pokoju zaraz po tym jak zobaczyła Kota. Nie była pewna, czy dobrze widziała jego twarz, ale mogła przysiąc, że dostrzegła ślady krwi. Była niezwykle wyczulona na wszelkie obrażenia, jakie odnosił jej partner, a na dodatek zaniepokoiło ją jego zachowanie, więc czym prędzej wyruszyła na poszukiwania. Bała się, że przytrafiło mu się coś złego. Gdy w końcu znalazła go dopiero na jednym z najwyższych dachów miasta wiedziała, że miała rację. Jeszcze nigdy nie widziała go tak zrozpaczonego. Czarny Kot był jedną z najbardziej radosnych, pełnych życia osób jakie znała. Patrzenie na jego ból było więc zwyczajnie ponad jej siły.

– Kocie? – szepnęła, robiąc kroczek w jego stronę.

Zesztywniał i spojrzał na nią z ukosa. Z nią też nie chciał mieć dziś do czynienia. Dlaczego choć przez chwilę nie mógł pobyć sam?

– To nie jest dobry moment, Biedronsiu – powiedział, siląc się na spokojny ton.

Zrobiła kolejny krok w jego stronę. Nie zamierzała odpuszczać. Kot skulił więc ramiona i odwrócił głowę, próbując ukryć przed nią twarz. Biedronka podeszła jednak jeszcze bliżej i na nic się zdały jego wysiłki. Z sykiem wciągnęła powietrze i klęknęła tuż obok niego, po czym ostrożnie złapała go za podbródek i przekręciła twarz chłopaka. W niebieskich oczach pojawił się ból i lęk.

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz