Tajemnice

4.7K 123 67
                                    

Na początku nie mógł w to uwierzyć, ale mina Plagga wyrażała więcej niż słowa. Mimo to chciał usłyszeć potwierdzenie z ust samej Biedronki. Musiał to usłyszeć.

– Znasz mojego kwami? – zapytał prosto z mostu, chwilę po skończonym patrolu.

– Przecież wiesz, że tak – odparła, marszcząc brwi. – Ocalił mnie w starciu z Królową Stylu.

Do tej pory miała przed oczami obraz destrukcji, który Plagg spowodował jednym dotknięciem łapki. Zapomniała porozmawiać na ten temat z Mistrzem Fu. Chciała wiedzieć, czy kwami miał po prostu pecha, czy też może nie był zdolny kontrolować swojej mocy. A może po prostu oni sami jeszcze nie odkryli wszystkich swoich umiejętności? Pytań już było wiele, a mnożyły się z każdym kolejnym dniem.

Była tak pogrążona w myślach, że przegapiła następne pytanie Kota.

– Przepraszam, zamyśliłam się – uśmiechnęła się szeroko do partnera. – O co pytałeś?

– Czy spotkałaś się z Plaggiem bez maski – powtórzył cicho, a ona zamarła. – I nie mówię o Mrocznej Sowie.

Niebieskie oczy spotkały zielone. Dziewczyna widziała, że Kot dobrze zna odpowiedź na to pytanie, ale chce usłyszeć prawdę od niej. Poczuła nagle nieprzyjemny uścisk w piersi. Przeczucie mówiło jej, że ta rozmowa może bardzo źle się skończyć.

– Kocie, posłuchaj... – zaczęła, ale szybko jej przerwał.

– Co jeszcze przede mną ukrywacie? – zapytał ostro. – Jakie sekrety macie? I dlaczego mój kwami dobrze wie kim jesteś, a ja nie mogę nawet porozmawiać z tobą o prozaicznych rzeczach, które nie są związane z naszym życiem? Dlaczego wiecznie stawiacie mnie na bocznym torze?! – krzyknął.

– To nie tak! – zaprotestowała. – Nie miałam zamiaru spotykać się z Plaggiem! Poszłam do Mistrza Fu po pomoc, bo nigdzie cię nie było i...

– To był raz, a co z pozostałymi?! – przerwał jej ostro. – Wiesz kim jestem? Znasz tożsamości pozostałych bohaterów, moją też?

– Nie, Kocie, nie! – zaprzeczyła.

Patrzył na nią wyraźnie nie dowierzając. A potem nagle westchnął ciężko i spuścił wzrok. Wyglądał na pokonanego.

– To i tak nie ma już znaczenia – powiedział cicho, nieświadomie obracając sygnet na palcu. – Miło było mi cię poznać, Biedronko – pożegnał się.

– Kocie! – zawołała za nim, ale już go nie było.

Ugięły się pod nią nogi i usiadła ciężko na dachu. Cała dygotała.

– Dlaczego on nigdy mnie nie słucha? – wyszeptała, zakrywając twarz dłońmi.

Miała nadzieję, że uda jej się wytłumaczyć mu wszystko na jutrzejszym patrolu. Zamierzała zmusić go do słuchania, choćby groźbą. A póki co musiała przetrwać noc, co mogło być problematyczne, gdy głowę miała zaprzątniętą sprzeczką.

– Jutro z nim pomówię – powtórzyła sobie. – Wysłucha mnie, choćbym miała go związać swoim jo-jo jak małego prosiaka i zawiesić na szczycie wieży Eiffla.

***

Marinette zdziwiła się, słysząc pukanie do okna o tej porze. Kiedy uniosła głowę, zdziwiła się jeszcze bardziej, bo jej oczom ukazała się poważna twarz Czarnego Kota. Chłopak zwykle nie pojawiał się przed zachodem słońca, dlatego była zdumiona, że widzi go na swoim balkonie w środowe popołudnie. Szybko otworzyła mu klapę i zrobiła dla niego miejsce na łóżku.

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz