Choroba i co z tego wynikło

5.5K 133 171
                                    

Marinette miała wrażenie, że w jej głowie Jagged Stone urządził sobie koncert. Z bólu ledwo widziała na oczy, ale twardo siedziała w ławce i starała się skupić na lekcji. Od czasu do czasu wstrząsał nią dreszcz i obejmowała się mocniej ramionami, dygocąc z zimna, żeby już za chwilę wachlować się zeszytem. Bolało ją dosłownie wszystko, głowa chwiała się na boki i chciała tylko zamknąć oczy i pójść spać. Albo się rozpłakać.

– Mari, dziewczyno, wracaj do siebie – poleciła jej zmartwiona Alya, gdy lekcja się skończyła, a jej przyjaciółka nawet się nie ruszyła.

– Nic mi nie jest – wymamrotała, wstając.

Zakręciło się jej w głowie i z cichym jękiem poleciała do przodu. Nim jednak dotknęła ziemi, czyjeś silne ręce złapały ją w pasie i podtrzymały. Była zbyt słaba, by spojrzeć na swojego wybawiciela.

– Marinette, ledwo żyjesz – usłyszała zaniepokojony głos Adriena.

– I nie chce iść do domu – oznajmiła Alya.

– Nie ma w tej sprawie nic do gadania. – Adrien wziął sprawy w swoje ręce. – Zabieram ją ze szkoły.

– Nieee... – jęknęła. – To tylko katar...

– Co by to nie było, zabieram cię stąd, Ks-Marinette – poprawił się szybko, po czym płynnym ruchem podniósł ją z ziemi i wziął na ręce.

– Oj... – pisnęła, kładąc głowę na jego ramieniu.

– Jesteś rozpalona – poinformował ją, gdy czołem dotknęła skóry na jego szyi.

– Bro, co jest grane?! – zawołał za nimi Nino.

– Marinette jest chora! – odkrzyknął mu Adrien. – Odprowadzam ją do domu!

– Usprawiedliwimy was u Madame Bustier – obiecała Alya.

Adrien trzymał Marinette mocno, ale delikatnie. Dziewczyna dygotała z zimna, chociaż temperatura była dość wysoka i tuliła się do niego w poszukiwaniu ciepła. Wcisnęła twarz w jego szyję, mamrocząc coś niewyraźnie, kompletnie nieświadoma, z kim na do czynienia.

– Co powiedziałaś? – zapytał cicho.

– Że jesteś ciepły... – wymamrotała. – Taki cieplutki...

– Zaraz będziesz w domu – obiecał. – Dostaniesz gorącą herbatę i całą stertę koców.

– Wolę ciebie, Koteczku...

Adrien zesztywniał, czego ona kompletnie nie zauważyła, pochłonięta wciskaniem nosa w jego szyję. Marinette nazwała go tak, jak zwykła nazywać Czarnego Kota. Nie wiedział, czy go rozpoznała, czy może majaczyła w gorączce, ale poczuł się dość niepewnie. Biedronka byłaby wściekła, gdyby zdradził swoją tożsamość. Wiedział o tym doskonale, dlatego zachowywał spotkania z Marinette w tajemnicy, nie nawiązując do nich nawet słowem podczas rozmów z partnerką. Gdyby jednak Marinette go rozpoznała... Nie tylko on znalazłby się w niebezpieczeństwie. Sama myśl, że ktoś mógłby chcieć skrzywdzić jego Księżniczkę...

Nie. Nie zamierzał wpadać w paranoję.

– Już jesteśmy na miejscu – powiedział, łokciem naciskając klamkę do drzwi piekarni i wchodząc do środka.

– Marinette! – zawołała Sabine przerażonym głosem.

– Źle się poczuła, więc przyniosłem ją tutaj – powiedział Adrien, gdy mama dziewczyny podbiegła do nich szybko. – Ma gorączkę .

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz