Wyszło kocię z worka!

3.7K 131 152
                                    

Marinette siedziała na swoim łóżku i projektowała sukienkę na wakacyjną imprezę u Chloé, gdy przez otwarte wyjście na balkon zajrzała do niej blond głowa kociego superbohatera. Wieczór był naprawdę ciepły, dlatego zostawiła klapę otwartą. No i dobrze wiedziała, że w odwiedziny wpadnie do niej Czarny Kot. Piątek był w końcu ich dniem. Uśmiechnęła się więc pod nosem, ale nie podniosła wzroku znad szkicownika.

- Stanowisz łatwy cel, Księżniczko – powiadomił ją Kot, zwisając do góry nogami przez otwór. - Co by było, gdybym okazał się być seryjnym mordercą?

- Gdybyś był seryjnym mordercą, raczej byś mnie nie zagadywał - zachichotała, nie przerywając szkicowania.

- Mógłbym być bardzo dobrze wychowanym seryjnym mordercą - zauważył.

A potem skoczył na nią bez ostrzeżenia i przydusił do materaca. Zapiszczała, gdy wylądował na niej całym ciężarem ciała i odruchowo zaczęła się bronić, przy okazji zrzucając na ziemię swój szkicownik. Kot był nieco zaskoczony jej siłą, ale nie na darmo był superbohaterem. Po kilku minutach chichotania i zaciekłej walki udało mu się wreszcie uwięzić jej nadgarstki nad głową i uśmiechnął się triumfalnie.

- Wygrałem - wydyszał, przybliżając swoją twarz do jej tak, że niemal zetknęli się nosami.

- Bo ci na to pozwoliłam – sapnęła, dmuchnięciem pozbywając się luźnego kosmyka, który wpadał jej do oka.

- Pewnie, że tak - zaśmiał się.

- Mógłbyś mnie puścić? – zapytała, próbując uwolnić ręce.

- Niekoniecznie. – Kot uśmiechał się drapieżnie. – Całkiem podoba mi się ta pozycja.

- Nie mogę oddychać.

- Zapieram dech w piersiach?

Jęknęła z frustracją i ponownie spróbowała się mu wyszarpnąć, ale trzymał ją zbyt mocno. Czuła się jak mysz złapana przez kota w pułapkę, a on na dodatek uśmiechał się zupełnie jakby właśnie postawiono przed nim miseczkę śmietanki. Był w naprawdę dobrym nastroju.

- Ja nie żartuję – powiedziała, próbując przybrać groźną minę, ale było to trudne, gdy tak naprawdę chciało jej się śmiać. - Złaź.

- Kiedy mnie tu jest napurrawdę dobrze - oznajmił, wciskając twarz w jej szyję, na co zrobiła się czerwona jak piwonia.

- Co cię dzisiaj napadło? - bąknęła, niepewnie wsuwając dłonie w jego potargane włosy.

- Nic – odparł, nie podnosząc głowy. - Po prostu się stęskniłem za moją Księżniczką.

- Widzieliśmy się wczoraj - przypomniała.

- No właśnie. Czyli dawno temu.

Naprawdę się cieszyła, że nie widzi w tym momencie jej twarzy. Była bowiem przekonana, że jej źrenice zamieniły się w serduszka, a nad głową fruwają gołąbki i bardzo nie chciała żeby zobaczył do jakiego stanu doprowadził ją tym prostym wyznaniem. Nie mógł wiedzieć jak na nią działa. Udawało się jej ukrywać swoje uczucia już tak długo... Nie mogła teraz tego zaprzepaścić.

- Serce jakoś mocniej ci bije – zauważył wesoło, na co zaklęła pod nosem i zepchnęła go z siebie. Przetoczył się na plecy, ciągle się śmiejąc.

- Bo mnie przyduszasz - warknęła, schodząc na podłogę i podnosząc z ziemi swój notes.

Kot położył się na brzuchu i zapatrzył na nią z góry.

- Co tam projektujesz? - zapytał.

- Sukienkę - odpowiedziała, kładąc szkicownik na biurku.

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz