Zostań, jesteś ranny

3.2K 113 13
                                    

Marinette przywykła do znajdowania Kota na swoim balkonie o różnych porach dnia i nocy. Najczęściej koci bohater przychodził do niej po zapadnięciu zmroku, a ona częstowała go ciasteczkami i innymi słodyczami z piekarni. W końcu jego wizyty zaczęły stawać się częstsze i dłuższe, a parokrotnie nawet zostawał na noc, gdy ich rozmowy przedłużały się do późnej godziny. W pewnym momencie postanowiła nawet wspomnieć o nim rodzicom. Przecież nie chciała, żeby kiedyś przypadkiem zobaczyli ubranego w skóry chłopaka, który chrapie na jej sofie. Tłumaczenie tego byłoby kłopotliwe.

Kot często do niej przychodził, to prawda, ale ten raz był inny. Dosłownie 10 minut wcześniej dostarczył ją na balkon i zamknął w pokoju, a sam wrócił do ciemnej alejki, gdzie zostawił dwóch nieprzytomnych napastników. Roztrzęsiona Marinette krążyła po pokoju, czekając na jego powrót, a Tikki obserwowała ją ze swojej kryjówki, nerwowo zerkając na klapę w suficie.

W tym samym momencie usłyszały stukot dobiegający z góry. Marinette błyskawicznie znalazła się na swoim łóżku i otworzyła klapę, wpuszczając chłopaka do środka. Zanim zdążył wypowiedzieć choć słowo, już obejmowała go za szyję i mocno ściskała.

- Marinette... To boli - bąknął.

Szybko się od niego odsunęła, nieco zarumieniona i speszona. Obrzuciła go uważnym spojrzeniem, a potem bez słowa zdjęła z półki apteczkę. W ostatnich miesiącach nauczyła się trzymać ją przy łóżku, właśnie na takie okazje. Było ich stanowczo zbyt wiele jak na jej upodobanie.

- Nie ruszaj się - poleciła Kotu.

Chłopak usiadł na brzegu łóżka, zwieszając z niego nogi, a ona klęknęła obok niego. Szybko zwilżyła gazik wodą utlenioną i dotknęła policzka superbohatera. Chłopak zerkał na nią z ukosa, czekając na rozpoczęcie tyrady.

- Musiałeś wskoczyć dokładnie przed tego faceta, prawda? - zapytała z nutką irytacji w głosie.

Zmieniła pozycję. Teraz siedziała tak, że jedna jej noga spoczywała na kolanach Czarnego Kota, a druga znajdowała się za jego plecami. Pozycja była dość intymna, ale żadne zdawało się nie zwracać na to uwagi. Marinette przekręciła głowę chłopaka w swoją stronę i zaczęła ocierać zadrapania na jego twarzy. Kot cicho syknął, gdy skaleczenia zaczęły piec.

- Poprawka - powiedział, siląc się na lekki ton. - Zatrzymałem jego pięści na swojej twarzy. Nie miałem wyboru. To mogłaś być ty – dodał ciszej, spuszczając wzrok.

Zacisnęła mocno usta, odganiając od siebie obraz dwóch mężczyzn zachodzących ją w ciemnej alejce. Była zbyt zmęczona po walce z akumą, by jakoś się obronić, dlatego ta dwójka zwyczajnie ją zaskoczyła. Kiedy jeden z nich wyciągnął nóż, była pewna, że to już koniec. Tikki odpoczywała w jej torebce, a ona nie miała gdzie uciec.

I wtedy pojawił się Kot. Zeskoczył między zbirów a Marinette dokładnie w chwili, gdy mężczyzna z nożem groził, że ją posieka na kawałki, jeśli zaraz nie odda mu swojej torebki. Rzecz jasna, Marinette nie mogła tego zrobić. W środku znajdowała się Tikki. Zdenerwowany mężczyzna zamierzał ją uderzyć i wtedy do akcji wkroczył jej partner. Skończyło się to w wiadomy sposób.

- Nie musiałeś tego robić - powiedziała, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy. - Dałabym sobie radę - skłamała. - Omal nie dostałam ataku serca, gdy ten facet rzucił w ciebie nożem – wyszeptała, zamykając oczy.

- Hej, wszystko w porządku! - Kot uśmiechnął się do niej lekko i pogłaskał ją po nodze. - Jesteś cała i zdrowa, a to dla mnie najważniejsze. I ja też jestem w jednym kawałku. A to – wskazał na swoją twarz - to tylko zadrapania.

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz