Biegł co sił w nogach, ale łzy utrudniały mu zobaczenie przeszkód, dlatego nawet się nie zdziwił, gdy w pewnym momencie zaczął spadać. Przez jego głowę przebiegła myśl, że może to i dobrze, że śmierć jest najlepszym rozwiązaniem, a w następnej chwili uderzył z impetem o ziemię. Nawet magia stroju nie mogła mu w tej chwili pomóc. Poczuł koszmarny ból w boku, lewa kostka wygięła się pod dziwnym kątem, a głowa mocno trzasnęła o chodnik i na chwilę wszystko stało się czarne. Totalnie ogłuszony leżał w alejce i ani myślał się podnosić. Życie przestało mieć dla niego znaczenie w chwili, gdy poznał prawdę.
Nie miał pojęcia ile czasu minęło od jego upadku, bo z trudem zbierał myśli, dlatego też był przekonany, że głosy, które zaczął słyszeć są tylko efektem jego wyobraźni. Może rzeczywiście umierał? Ale skoro tak, to dlaczego ból się nie zmniejszał, a wszystko tak bardzo wirowało?
– Tu jest! – usłyszał nagle kobiecy głos. – Tom, pomóż mi go podnieść!
– Sabine, powinniśmy wezwać pogotowie – odezwał się mężczyzna. – Widziałaś z jakiej wysokości spadł? Superbohater czy nie, to nie wyglądało dobrze.
Dotarło do niego, że nie umiera, a ci ludzie najwyraźniej zamierzają go uratować. Wezwanie pogotowia było jednak ostatnim czego teraz chciał.
– Nie – wykrztusił Kot, mrugając zawzięcie – Żadnej karetki...
W polu jego widzenia pojawiły się dwie znajome twarze i Kot poczuł ulgę. Może jednak nie był skończonym pechowcem, skoro trafił akurat na Dupain-Chengów? Rodzice Marinette pochylili się nad nim z zaniepokojonymi minami. Wymienili między sobą szybkie spojrzenia, a w następnym momencie silne ręce Toma podnosiły go z ziemi. Chłopak zasyczał z bólu, ale nie zaprotestował i chwilę później Kot leżał na kanapie w salonie Dupainów, półprzytomny i przerażony.
– Mamo? Tato? Co się...
Kot usłyszał nowy głos i do pomieszczenia weszła Marinette. Zielone oczy spojrzały w niebieskie z niemym błaganiem, na co tylko otworzyła i zamknęła usta, a zaraz potem dopadła do niego jednym susem, wyraźnie spanikowana. Padła na kolana przy kanapie, oglądając uważnie zranione miejsca i blednąc coraz bardziej.
– Co się stało? – zapytała słabo.
– Spadł z dachu – odpowiedziała Sabine, odsuwając córkę na bok, by móc opatrzyć rany chłopaka. – Twój ojciec zobaczył go przez okno, gdy zamykał sklep.
– Spadł? – Marinette spojrzała na matkę z przerażeniem. – Musimy wezwać pogotowie! – zawołała. – Może mieć wstrząs mózgu! Połamane żebra! Albo kręgosłup!
W niebieskich oczach pojawiły się łzy. W tym momencie nie dbała o sekrety i ukrytą tożsamość. Chciała jedynie, by jej partnerem zajęli się specjaliści. Zerwała się na równe nogi, biegnąc do telefonu, ale w tym samym momencie na jej nadgarstku zacisnęła się czyjaś dłoń. Marinette spojrzała w pełne bólu, ale zdeterminowane zielone oczy.
– Proszę – szepnął. – On nie może mnie znaleźć...
– Kto? – zapytała cicho, kucając przy nim.
– Mój... mój... – Nie udało mu się dokończyć, bo jego twarz wykrzywiła się z bólu, gdy Sabine zaczęła oglądać skręconą kostkę.
– Ktoś cię ściga? – spytał Tom, przybierając groźną minę.
– Przepraszam... – Kot zaczynał majaczyć. Wszystko znowu wirowało. – To moja wina... Nie powinno mnie tu być...
– Bredzisz, Koteczku... – powiedziała cicho Marinette, odgarniając blond kosmyki z czoła. – Właśnie tutaj powinieneś być.
CZYTASZ
Biedronka i Czarny Kot - opowiadania
FanficKrótkie i długie opowiadania o Biedronce i Czarnym Kocie w najróżniejszych konfiguracjach! Przeważa Marichat ;) # 5 - opowiadania # 2 - marinette (22.03.24) # 1 - kwami