Pocałunek prawdziwej miłości

3.4K 108 48
                                    

Dokoła było zbyt wielu ludzi i Marinette nie miała żadnej możliwości, by się przemienić. Wszyscy w panice uciekali przed lodowymi soplami i błękitnymi strumieniami światła, które naprzemiennie wydobywały się z różdżki Królowej Śniegu. Marinette nie chciała zostać trafiona ani jednym, ani drugim. Widziała już, co potrafi nowa wysłanniczka Władcy Ciem. Nie planowała stać się dziś lodową rzeźbą.

I wtedy zobaczyła małą dziewczynkę, niespełna pięcioletnią, stojącą bezradnie na środku chodnika. Dziecko rozglądało się bezradnie dookoła, prawdopodobnie w poszukiwaniu rodzica lub opiekuna. A różdżka Królowej była wycelowana prosto w jej twarzyczkę...

Zareagowała szybciej niż pomyślała. Kątem oka dostrzegła rozbłysk światła, a zaraz potem zasłaniała dziewczynkę swoim ciałem. Gdy spowiło ją niebieskie światło, poczuła gwałtowne uderzenie zimna i cała się zatrzęsła.

- Hej, nic wam nie jest?!

Ledwo zarejestrowała, że wylądował koło niej Czarny Kot. Chłopak zerknął na nią szybko, po czym przekazał zapłakaną pięciolatkę roztrzęsionej matce. Kobieta podziękowała mu nerwowo i zniknęła z córką gdzieś w tłumie, poszukując kryjówki. Przestał się nią interesować, gdy tylko odebrała od niego dziecko, całą uwagę poświęcając Marinette. Złapał ją za ramiona i zaklął głośno, gdy zobaczył śnieżnobiałą twarz dziewczyny i powoli siniejące usta.

- Trafiła cię - szepnął, sprawnie biorąc ją na ręce. Można by pomyśleć, że miał w tym praktykę. - Zabieram cię do domu.

Marinette próbowała mu coś powiedzieć, ale zbytnio szczękała zębami, żeby było to zrozumiałe. Kot przytulił ją mocniej, próbując chociaż trochę rozgrzać. Chyba jeszcze nigdy nie biegł tak szybko. Piekarnia pojawiła się w zasięgu jego wzroku dosłownie po kilku minutach, a przecież byli niemal po przeciwnej stronie miasta, gdy zaatakowała akuma. Nic jednak nie motywowało go bardziej od wizji rannej Marinette. Ze wszystkich koszmarów, tego obawiał się najbardziej.

- Już jesteśmy - oznajmił, wskakując na balkon i szybko wślizgując się do jej pokoju.

Porwał leżący na kanapie koc i opatulił nim półprzytomną przyjaciółkę. W pokoju panował jednak nieprzyjemny chłód, dlatego uznał, że nie może w nim zostawić dziewczyny. Kopniakiem otworzył klapę w podłodze i zeskoczył na ziemię, wprost do salonu. Rodzice Marinette, którzy oglądali poczynania Królowej Śniegu w telewizji, aż podskoczyli na jego widok.

- Co się... - zaczął Tom.

- Mari! - wykrzyknęła Sabine, gdy Kot położył ich córkę na kanapie.

- Koce. Jak najwięcej - rozkazał, narzucając na dziewczynę drugi pled, który leżał na oparciu.

Marinette uchyliła trochę powieki, ale zaraz je zamknęła. Nie miała dość sił, by na niego patrzeć dłużej niż przez kilka sekund. Otuliła się tylko mocniej kocami i wtuliła twarz w poduszkę. Cała drżała i nie było jej ani trochę cieplej, chociaż powoli powinna się zacząć rozgrzewać.

- Co się stało? - zapytała Sabine, przynosząc dwa dodatkowe okrycia.

Kot odruchowo sięgnął po jedno i opatulił nim Marinette. Sabine zaraz dodała i drugie do kokonu, w który zawinięta była jej córka.

- Akuma ją trafiła - odparł Kot.

Stanął przy oknie i nerwowo wyjrzał na zewnątrz. Nigdzie nie widział Biedronki, za to dostrzegł coraz więcej lodowych posągów. I jakby tego było mało, zaczynał sypać śnieg.

- Rozpalę ogień w piekarni - powiedział Tom, który bezradnie patrzył na swoją zmarzniętą córeczkę. - W mieszkaniu zrobi się cieplej.

- A ja muszę wracać na pole bitwy - mruknął superbohater. - Może Biedronka już się pojawiła?

Biedronka i Czarny Kot - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz