Rozdział 16 - „Upartość to rodzaj głupoty"
18 lipca 2039 roku, Detroit
Adam wychodził z budynku policji, coraz trąc oczy. Nienawidził mieć nocnych zmian, w większości przypadkach w nocy były najgorsze morderstwa. Na szczęście zaczyna zmianę na popołudnie, więc miał nadzieję, że chociaż trochę odetchnie. Czasem zaczynał na serio żałować, że poszedł na technika kryminalnego, a nie na zwykłego policjanta. Chciał już pokierować się do samochodu, jednak widok Nadii, spokojnie idącej w stronę komisariatu wprowadził go w zdziwienie.
- Przypadkiem nie dostałaś urlopu chorobowego? - zapytał na przywitanie, podchodząc do niej. - Przecież leżysz w szpitalu.
- Leżałam - sprostowała, poprawiając włosy. - Zwolniłam się ze szpitala na życzenie, a teraz wybacz, zaraz zaczyna się moja zmiana.
Po tych słowach zaczęła wchodzić na pierwsze stopnie, jednak w pewnej chwili poczuła paraliż w prawym boku. Straciła na chwilę równowagę, jednak przed upadkiem powstrzymał ją Adam, który szybko ją złapał i posadził na schodach.
- Kobieto, powinnaś nadal leżeć i odpoczywać - powiedział Visconi.
- Mówisz tak samo jak moja przyjaciółka - odmruknęła, łapiąc się za ranę.
Adam westchnął, siadając obok niej.
- Wiesz, że to jest dla ciebie niebezpieczne, prawda? - zapytał, patrząc na jej lewy profil. - Nie znam się na androidach, ale domyślam się, że skutki takich ran u was są podobne do zranień ludzi, a to oznacza, że możesz nabawić się ponownego otwarcia rany.
Nadia westchnęła, patrząc na miejsce, gdzie została przebita przez cholerny wieszak na torebki. Jakim w ogóle prawem mogło się to zdarzyć?
- Adam, ja muszę wrócić do pracy - powiedziała, w końcu na niego patrząc.
- Gadasz zupełnie jak Connor, kiedy został postrzelony w brzuch, a i tak nazajutrz już był w robocie. Żałuj, że nie widziałaś wściekłego Hanka, kiedy go zobaczył - Adam mimowolnie prychnął śmiechem. - Osobiście oddelegował go z powrotem do domu, a jeszcze przedtem wygłosił pośrodku biura taką tyradę, że nawet Reed chodził tak jakoś spokojniej.
Nadia uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie tą scenę.
- Miałam rację, ja i on jesteśmy cholernymi służbistami - powiedziała, kręcąc głową.
Adam spojrzał na nią z pewną niepewnością.
- Jesteście ze sobą blisko? - zapytał.
- Zależy, o co pytasz. W pracy jesteśmy ze sobą blisko, bo pracujemy razem, a poza nią... W sumie tak trochę też. Jesteśmy przyjaciółmi.
Visconi pokiwał głową, nadal jej się przyglądając.
Nadia wiedziała, że ma rację. Nie powinna przychodzić do pracy, jednak od wczoraj dręczyło ją poczucie winy. Mogła jakoś zapobiec tym zabójstwom. Wiedziała także, że jednocześnie nic nie mogła zrobić, aby powstrzymać morderców. Poczucie winy było jednak bardzo silne, a ona chciała je zdusić znowu wracając do pracy. W ten sposób mogła pomóc złapać winowajców.
- Wróć do domu, dobrze? - powiedział Adam. - Odpocznij, zregeneruj siły.
Androidka pokręciła przecząco głową, tłumiąc w głowie wszystkie myśli.
- Nie, muszę wrócić. Muszę rozwiązać tą sprawę - powiedziała, patrząc na niego.
Adam westchnął przeciągle, cały czas na nią patrząc.
CZYTASZ
Autofobia | Detroit: Become Human ff
FanfictionW mieście Detroit zostają znalezione dwa ciała - człowieka i androida. Charakterystyczną cechą zbrodni jest to, że obok nich jest ogromna ilość czerwonej i niebieskiej krwi, jakoby miało to symbolizować dwa gatunki. Sprawa zostaje przydzielona dla C...