Rozdział 39 - "Dwie strony"
13 sierpnia 2039 roku, Detroit
Można by powiedzieć, że życie Hange było usłane rutyną, jednak przez jej zwariowany charakter zawsze w ciągu dnia musiało wydarzyć się coś, co wychodziło poza ramy codzienności. Czy to spóźnienie się na autobus, czy zaplątanie włosów w szczotce. Jednym słowem przynajmniej jedna rzecz musiała się nie zgadzać z jej rutyną, co jak najbardziej odpowiadało Edevane. Także przez to uważano ją za dziwaczkę, kto by w końcu cieszył się z takich niepowodzeń dnia? Jednak ona taka po prostu była. Kochała wręcz wyrywać się z ram tego, co uważano za normalne i idealne.
Wchodziła w górę schodów, podśpiewując piosenkę, którą ostatnio wysłał jej Hank. Nie ukrywała, że czuła się z siebie dumna, kiedy nauczyła go wysyłać linki. Jak na jego ograniczone możliwości pojmowania technologii to naprawdę dużo, zaraz po mozolnym powtarzaniu mu, jak się zmienia tapetę w telefonie.
Weszła do mieszkania, od razu chcąc trzasnąć drzwiami, jednak ku jej zdziwieniu ktoś wstawił stopę w próg. Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy z hukiem otwarto wejście. Spojrzała na nieproszonych gości i mimowolnie zamarła, a nogi raptownie się pod nią ugięły.
- W końcu cię widzimy, Hange - przywitała się jej matka, od razu przekraczając próg mieszkania.
Charlotte Edevane praktycznie nic się nie zmieniła przez te dziewięć lat, kiedy Hange jej nie widziała. Tego samego koloru włosy co jej miała jak zwykle upiętego w eleganckiego koka, brązowe oczy patrzyły na nią z odrazą, a twarz przyozdabiała gruba warstwa makijażu. Nie mogło zabraknąć drogiej w cholerę czarnej sukienki z jedwabiu, na którą Hange musiałaby zbierać przez kilka miesięcy.
Michael Edevane wyraźnie się zmienił. Czarne niegdyś włosy teraz pokrywała siwizna, niebieskie oczy wydawały się zmęczone, a twarz przyozdabiało kilka zmarszczek. Jednak nadal zachował swoją postawną posturę i chodził ociężałym krokiem. No i tak jak matka, musiał mieć kosmicznie drogi garnitur.
- Nie zaprosisz swoich rodziców? - zapytała Charlotte, uważnie badając każdą ścianę mieszkania córki, posyłając im zniesmaczone spojrzenie.
- Zrobiliście to sami - odpowiedziała praktycznie niesłyszalnie Hange, tracąc raptownie cały zapał, z jakim wchodziła w górę schodów. Miała wrażenie, jakby została zamknięta w pułapkę we własnym mieszkaniu.
Rodzice rozglądali się wokoło, uważnie oceniając, na jakim poziomu żyła ich córka, nie szczędząc przy tym wyraźnych sygnałów, jak bardzo byli zawiedzeni, choć nie powinni. Jak na nagłe wyrwanie się spod środków finansowych, bez żadnego planu na dalsze życie, to i tak w mniemaniu Hange było ogromnym osiągnięciem. W prawdzie miała jakiś zarys tego, co chce robić, otrzymała pomoc, ale nie zmieniało to faktu, że przez większość czasu poruszała się na ślepo, cały czas mając ciemną wizję zostania odnalezioną przez rodziców.
Jakieś dwa lata temu w końcu wyzbyła się tego myślenia, przecież ani razu nie wpadli na jej trop, choć okazji nie brakowało, ale los zaśmiał się jej w twarz i tym oto sposobem musiała oglądać, jak rodzice siadają za niewielki, biały stół w salonie, uważnie obserwując, jak ta stoi całkowicie sparaliżowana strachem.
- Myślałam, że dobrze cię wychowałam - prychnęła Charlotte, cudem zdobywając się na w miarę spokojny ton głosu. - Nie podasz mamie nawet szklanki wody?
Hange już była na tyle dorosła i świadoma, że nie dała się nabrać na ich oczy wypełnione troską oraz czymś na kształt szczęścia. Udawali. Grali jak zawodowi aktorzy w najlepszej sztuce. Jako naiwne dziecko ciągle się na to nabierała, ale nie tym razem. Mogła w każdej chwili po prostu ich wygonić z mieszkania, kazać nigdy nie wracać, przecież była dorosła, a to wszystko, na co wypracowała sobie sama, należało do niej.
CZYTASZ
Autofobia | Detroit: Become Human ff
FanfictionW mieście Detroit zostają znalezione dwa ciała - człowieka i androida. Charakterystyczną cechą zbrodni jest to, że obok nich jest ogromna ilość czerwonej i niebieskiej krwi, jakoby miało to symbolizować dwa gatunki. Sprawa zostaje przydzielona dla C...