Rozdział 5 - "Komplikacje"

455 44 392
                                    

Dedykacja dla boss_its_me (wcześniej my love is Connor)

Rozdział 5 - "Komplikacje"

9 lipca 2039 roku, Detroit

Pomału wstawał nowy dzień. Chociaż w lato słońce szybciej wschodziło, dzisiaj mozolnie mu to szło. Do wszystkich okien witały pojedyncze promienie, które budziły mieszkańców. Zawitały także do małego mieszkania Nadii.

Androidka spokojnie leżała na lewym boku, plecami do okna. Promienie ją grzały, ale nie zwracała na nie uwagi. Dopiero dwie godziny temu udało jej się zasnąć, gdyż cały czas nie dawały jej spokoju oczy Kate, które coraz ją nawiedzały. Czemu akurat teraz? Czemu wtedy, kiedy wszystko zaczęło się pomału układać?

Nadia chciała jak najszybciej o tym zapomnieć. Po prostu - zapomnieć. To nie mogło być takie trudne, prawda?

Spokój, który w końcu uzyskała dziewczyna, przerwał dzwonek telefonu. Mozolnie otworzyła oczy i się podniosła. Była pewna, że dzwoni do niej Jane. Jednak, czego mogła ona od niej chcieć o szóstej rano? I to jeszcze w sobotę. Przyjaciółka nie należała do rannych ptaszków, więc nie odpuściłaby wolnej soboty do spania. Musiało się coś stać, skoro do niej dzwoniła.

Androidka sięgnęła do szafki nocnej, wzięła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Nieznany numer. Nadia zmarszczyła brwi, jednak nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.

- Halo? - zapytała, zaspanym głosem.

- Connor, jak mnie wkurwisz, to staniemy na środku drogi i zamienimy się na kierowców! - wrzasnął męski głos.

Nadia musiała aż odsunąć telefon od ucha, tak głośno wypowiedziano te zdanie.

- Porucznik Anderson? - zapytała, chodź doskonale znała odpowiedź.

- Nadia, w końcu się do ciebie dodzwoniłem - odpowiedział spokojnie Hank. - Coś ty robiła?

- Spałam - powiedziała oczywiste.

- Fakt, zapomniałem, że wy także śpicie - porucznik mówił o dziwo spokojnie, jednak nie potrwało to długo. - Jedziesz jak staruszka! Ile ty masz na tym liczniku?!

- Hank, jesteśmy w obszarze zabudowanym - androidka usłyszała spokojny głos należący do Connora. - Jadę pięćdziesiąt pięć na godzinę, gdzie dopuszczalny limit to sześćdziesiąt.

- No to dobij do tego limitu! - wrzasnął ponownie Anderson.

Nadia chrząknęła, aby przypomnieć o swojej obecności.

- Już do ciebie wracam, musiałem poduczyć tego pajaca - zwrócił się w końcu do androidki. - Szybko się ogarnij, bo do ciebie jedziemy.

- Po co? - zapytała, ciągle ledwie przytomna dziewczyna. - Mam dzisiaj wolne.

Anderson się zaśmiał, ku zdziwieniu androidki.

- Cóż, zgadzając się z nami pracować, masz trochę pozmieniane plany - wytłumaczył już spokojniej Hank. 

- Coś się stało? - dopytywała Nadia.

Porucznik westchnął.

- Tak, stało. Mamy kolejne morderstwo.

Nadię zatkało. Ledwie przyłączyła się do współpracy, a już mieli kolejną sprawę.

- Dobrze, już się zbieram - poinformowała dziewczyna, wstając z łóżka. - Mam jeszcze jedno pytanie.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz