Rozdział 42 - "Upadek"

129 20 31
                                    

Rozdział 42 - "Upadek"

16 sierpnia 2039 roku, Detroit

Znacie to uczucie, kiedy dosłownie wszystko, ale wszystko, nie chce, a nawet nie zamierza, iść po waszej myśli? Kiedy każda, najdrobniejsza rzecz wymyka się wam spod kontroli, a wy robicie wszystko, co w waszej mocy, aby ponownie zaprowadzić dawny ład oraz porządek? Jednakże, jak to bywa w takich sytuacjach, los ponownie zrobi na złość i nawet nie będzie się wysilał, by jakkolwiek tobie pomóc, więc teraz wręcz chaotycznie oraz histerycznie starasz się wszystko naprawić. A także wszystkie siły wyższe, jakie istnieją, obserwują to wszystko z góry, mając niezłą frajdę z tego, jak bardzo życie ciebie nienawidzi.

Tak właśnie czuł się Hank, który nawet nie zdążył wypić swojej ulubionej kawy, a już leciał jak oszalały przez całe Detroit do przeklętego Arthura O'Neila, który zabarykadował się w swoim domu i nie chciał wpuścić policjantów, którzy zapukali do niego z nakazem zatrzymania.

- To miało być proste zatrzymanie, psia mać - warknął Anderson, gwałtownie skręcając w prawo. Myślał, że jasna krew go zaleje, kiedy dostał wiadomość od samego Fowlera o tym, jak sprawy ponownie się skomplikowały.

- W większości przypadków właśnie takie są najtrudniejszymi - powiedział Connor.

- Nie wyjeżdżaj mi tu teraz z jebaną statystyką, bo ciebie pierwszego tam wrzucę - syknął Hank, jednak w myślach od razu wycofał się z tej groźby.

Android wywrócił oczami, na bieżąco monitorując sytuację pod domem O'Neila, która się nie zmieniała. Padły strzały skierowane wprost w policjantów z okien Arthura, więc funkcjonariusze zabezpieczali się i szykowali na siłowe wtargnięcie. Dom był ze wszystkich stron obstawiony, nie było żadnej drogi ucieczki.

- Zachowajcie czujność, miejcie oczy dookoła głowy i uważajcie na siebie - powtórzył już któryś raz z kolei Hank, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.

Nadia odruchowo ściskała prostokącik na bransoletce, starając się opanować emocje. Prawa ręka ponownie jej drżała, a już przez kilkanaście dni było z tym spokoju. Jednak zawsze musiał gdzieś ulecieć, bo bez tego świat uważał, że jest nudno.

Anderson zahamował z piskiem opon kilka metrów przed domem O'Neila. Cała trójka wręcz wyskoczyła z samochodu, biegnąc w stronę policjanta, który wydawał rozkazy.

- Jak sytuacja? - zapytał Hank, stając przed wysokim brunetem.

Akurat wtedy rozległ się huk wyważanych drzwi, przy krzykach policjantów, nawołujących do poddania się oraz opuszczenia broni.

- Właśnie weszliśmy do środka. Cały teren jest obstawiony, nie ma szans, że ktoś ucieknie oknem czy tylnymi drzwiami. A posiadanie przez niego jakiś podziemnych tuneli jest mało prawdopodobna - powiedział brunet, obserwując dom i będąc cały czas na łączu z ludźmi, którzy weszli do środka. - Załatwimy to raz dwa, nie ma sensu, abyście niepotrzebnie...

W tym momencie rozległ się pojedynczy huk wystrzału, na który każdy policjant będący na zewnątrz zamarł. Parę minut później z budynku wyszedł policjant, zdejmując kamizelkę kuloodporną i klnąc w niebogłosy.

- To nie był O'Neil, tylko jakiś pieprzony ludzik, któremu najwidoczniej rozkazano się zabić - warknął, podchodząc do dowódcy. - Po tamtym nie ma śladu. A to, co jest w środku, powinni oni zobaczyć - dodał, wskazując na prowadzących śledztwo.

Wymienili się spojrzeniami, po czym bez zbędnego przedłużania poszli w kierunku domu, z którego po kolei wychodzili policjanci, którzy byli równie wściekli.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz