Rozdział 14 - "Miłość to miłość"

361 32 115
                                    

Dedykowane boss_its_me

Rozdział 14 - „Miłość to miłość"

17 lipca 2039 roku, Detroit

Nadia nienawidziła nie mieć choć jednego punktu zaczepienia, czy to w życiu prywatnym lub w pracy. Czuła się wtedy bezpieczniejsza, to była jakaś stała rzecz, a jeśli miała nadejść zmiana, to nadchodziła powoli i łagodniej.

W śledztwie nie mieli żadnego punktu zaczepienia, wszystkie poszlaki prowadziły donikąd, a każda nowa rzecz nadchodziła tak niespodziewanie i wręcz brutalnie, że tworzyła istny bałagan na i tak nie do końca poukładanym śledztwie.

Mieli już dwa samobójstwa potencjalnych sprawców, a trzeci jest na granicy śmierci. I tak można nazwać cudem to, że jego organizm wytrzymał nawet odrobinę cyjanku, którego mała dawka prowadzi do śmierci.

To martwiło Nadię. Sama zarwała noc, aby pomyśleć nad sprawą, jednak jej wysiłek do szóstej nad ranem nic nie dał. Nie było żadnego punktu wspólnego, czasem wydawało się dla niej, że ofiary są przypadkowe, a zabójca jest tylko jeden i po prostu chciał się „zabawić". Jednak to nie mogła być prawda. To było aż nadto dopracowane, jakby te morderstwa prowadziły do czegoś większego.

Była tak pogrążona w swoich myślach, że nie dostrzegła, kiedy dotarła pod komisariat. Spojrzała na budynek i ciężko westchnęła na myśl, że znowu będzie musiała gdybać oraz przypuszczać, a nie działać. Czasem się zastanawiała, czy dobrze zrobiła wracając do pracy w policji. Zawsze mogła zostać kelnerką, zarobki nie są przecież takie złe, dodatkowo dochodzą napiwki, a gdyby włączyła swój nauczony fałszywy uśmiech ludzie byliby hojni dać jej parę centów. Podświadomie wiedziała jednak, że to nie jest to, co chce robić. Po pewnym czasie zabrakłoby jej ekscytacji na myśl o nowym śledztwie, rozwiązywaniu różnych zagadek lub adrenaliny, która uruchomiała się podczas pościgu. Już wcześniej jej tego brakowało. Może dlatego zdecydowała się na pracę w policji.

Chciała po prostu poczuć chodź jedną cząstkę dawnej siebie.

Zaczęła wchodzić po schodach, może trochę mozolnie, gdyż podświadomie nadal miała blokadę przed ślęczeniem nad nierozwiązywalnym, jak na razie, śledztwie. Obok niej przebiegł mężczyzna, uderzając ją barkiem.

- Hej! - zawołała za nim.

Postać zatrzymała się w pół kroku i szybko odwrócił się w stronę Nadii. Był to Adam, który wyglądał jak wrak człowieka. Zmęczone oczy, wory pod nimi, smutna mina, a pogniecione ubrania dawały do myślenia, że coś się stało.

- Wybacz, to przez zmęczenie - powiedział Adam, drapiąc się po karku.

- Nic nie szkodzi - zapewniła, mierząc go wzrokiem. - Coś się stało?

Visconi westchnął, patrząc prosto w oczy dziewczyny.

- Nienawidzę nocnych zmian, wtedy ludziom totalnie odwala - powiedział.

Nadia niepewnie do niego podeszła, cały czas mając w podświadomości dziwne przeczucie, aby mu nie ufać.

- Coś poważnego? - dopytywała.

- Ze względu na śledztwo nie powinienem ci niczego mówić - zaczął, jednak po chwili lekko się uśmiechnął. - Walić to, ty i tak nikomu się nie wygadasz.

Nadia odwzajemniła ten niepewny uśmiech. Rozluźniła się, a wszystkie niepewności raptem wyparowały. Jej instynkt czasem był nadwrażliwy na wszystko wokół.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz