Rozdział 30 - „Zapach gorącej czekolady"
31 lipca 2039 roku, Detroit
Muzyka, która była ustawiona zdecydowanie za głośno, roznosiła się po całym mieszkaniu, a swój początek miała w salonie. Na kanapie leżał John, który nic sobie nie robił z słońca padającego na jego twarz. Kiwał lekko głową w rytm piosenki puszczoną na telefonie, nucąc cicho tekst. Przynajmniej teraz mógł się jakkolwiek zrelaksować po nieprzyjemnej nocy spędzonej na kanapie. Czemu? Jane rozwaliła się w poprzek na ich wspólnym łóżku, przez co Parker nie mógł jakkolwiek się na nim położyć. Nie zostało mu nic innego, jak z przymusu spędzić tę noc na niewygodnej sofie. Przynajmniej zrobiony przez Nadię makaron był dobry i mógł dzięki niemu napełnić swój żołądek po zjedzeniu tylko jednej kanapki na cały dzień.
Ocknął się dopiero, gdy promienie słoneczne przestały padać na jego twarz. Powoli otworzył prawe oko i zobaczył stojącą nad nim Jane z gniewnym wyrazem twarzy.
- Jest jebana piąta trzydzieści - warknęła, łapiąc za jego telefon i ściszając muzykę. - Mam dzień wolny, chciałam pospać przynajmniej do dziewiątej.
- A ja chciałem wyspać się w swoim łóżku - mruknął, przeciągając się. - Jednak nie było mi to dane, bo KTOŚ się na nim rozwalił.
Jane ziewnęła, prostując plecy. Popatrzyła chwilę na chłopaka, a po chwili pokiwała głową.
- Jesteśmy kwita? - zapytała z lekkim uśmiechem.
John przytaknął, szeroko się uśmiechając. Momentalnie wstał z kanapy i wziął Jane w ramiona, kołysząc ich w rytm muzyki. Dziewczyna zachichotała, całkowicie pozwalając mu się prowadzić.
- Masz szczęście, że to „Hero" od Skillet - powiedziała, wykonując obrót pod jego ramieniem. - Chociaż taki taniec nie pasuje do takiej muzyki.
- Przynajmniej raz w życiu przestań narzekać, bądź cicho i ciesz się tą chwilą, bo długo podobna nie nastąpi - mruknął, kolejny raz obracając ją pod swoim ramieniem.
I need a hero to save me now
I need a hero (save me now)
I need a hero to save my life
A hero'll save me (just in time)W pewnej chwili John podniósł Jane i przerzucił przez swoje ramię. Dziewczyna zaczęła się wyrywać i walić pięściami po jego plecach, jednak on nic sobie z tego nie robił. Zaczął bardzo szybko się obracać wokół własnej osi, na co Smith złapała się jego mocniej.
- Zamorduję cię! - wrzasnęła. - Puść mnie!
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Przestał się kręcić, a po chwili puścił Smith, która wylądowała na kanapie. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, mając zamknięte oczy, aby jakkolwiek zahamować kręcenie się świata. Kiedy z powrotem je otworzyła, zobaczyła nad sobą Johna uśmiechającego się od ucha do ucha, całkowicie z siebie zadowolonego.
- Debil - mruknęła, lekko trzepiąc go w tył głowy.
- Mieszkasz z tym debilem pod jednym dachem, przyzwyczajaj się - powiedział, nie przestając się głupkowato szczerzyć.
Dziewczyna prychnęła, odwracając głowę z nadąsaną miną w drugą stronę. John wywrócił oczami i złapał dłonią jej podbródek, zmuszając ją, aby znowu na niego spojrzała.
- Jak ja z tobą wytrzymuje - powiedziała.
Po chwili podniosła się na łokciach, a kiedy znalazła się milimetry od jego ust, bez wahania je pocałowała. John od razu odwzajemnił pocałunek, nagle zapominając, że jest niewyspany. Nie zdążył się zorientować, gdy Jane go przewróciła, przez co teraz ona była nad nim.
CZYTASZ
Autofobia | Detroit: Become Human ff
FanfictionW mieście Detroit zostają znalezione dwa ciała - człowieka i androida. Charakterystyczną cechą zbrodni jest to, że obok nich jest ogromna ilość czerwonej i niebieskiej krwi, jakoby miało to symbolizować dwa gatunki. Sprawa zostaje przydzielona dla C...