Rozdział 25 - "W obronie własnej... I Nadii"

241 30 132
                                    

Rozdział 25 - „W obronie własnej... I Nadii"

21 września 2038 roku, Chicago

Od tajemniczego zachowania Kate minęły cztery dni. Tak jak Nadia się spodziewała, kobieta uparcie milczała na ten temat. Nawet pomimo tego, że androidka cały czas się o to dopytywała. Page uparcie ignorowała ją w tej kwestii, odpowiadając milczeniem choćby na wzmiankę o tym incydencie, jednak mimo to uśmiechała się lekko, kiedy Jane wysyłała do niej wiadomości typu: „Lepiej kupić niebieski czy zielony pajacyk dla tego małego brzdąca?".

- Dlaczego tak zareagowałaś na te zdjęcie? - zapytała trzydziesty siódmy raz Nadia w ciągu czterech dni.

Kate nie zareagowała, skupiając całą swoją uwagę na prowadzeniu samochodu. Mimo to androidka zauważyła, jak nieznacznie kobieta mocniej zacisnęła ręce na kierownicy.

- Czy ma to związek z tym, że zawsze marzyłaś o rodzinie? - pytała dalej, doskonale zdając sobie sprawę z ryzyka.

Zero reakcji ze strony Page dało jej do zrozumienia, że kobieta nie ma zamiaru odpowiedzieć na żadne z jej pytań. Odwróciła głowę w stronę szyby i postanowiła skupić się na widokach za oknem. Nie zaprogramowano jej do takich rzeczy, ale chyba podobało jej się Chicago. Ostatnio Jane przyszła w odwiedziny na komisariat do Kate i powiedziała, że kocha swoje miasto ze względu na aurę, jaką daje. Nadia nie mogła pojąć znaczenia tego słowa, ale wywnioskowała, że jest to coś pozytywnego. Smith miała odnośnie tego rację. Każda niepozorna rzecz w mieście dawała dziwne uczucie, którego ona jako maszyna nie mogła tego pojąć. Postanowiła nie obciążać swojego systemu takimi błahymi i niepotrzebnymi rzeczami, miała ważniejsze rzeczy do rozwiązania.

A jedną z nich była zagadka odnośnie dziwnego zachowania Katherine Page.

To nie była jej misja, mimo to coś mówiło jej, aby to rozwiązać i spróbować zrozumieć. Gdyby zaczęło się to częściej dziać, to Kate mogłaby być niezdatna do pracy, a to mogło poważnie przeszkodzić we wszystkich śledztwach, jakie prowadziły. Bez niej Nadia nie mogła sama prowadzić śledztw, gdyż była tylko maszyną, która miała w nich pomagać człowiekowi. Niczym więcej.

Z radia zaczęła lecieć jakaś skoczna piosenka, na którą Kate mimowolnie się skrzywiła. Po pięciu sekundach Page ją wyłączyła, włączając własną playlistę. Dźwięk pianina od razu wprawił kobietę w lepszy nastrój.

I've paid my dues
Time after time
I've done my sentence
But committed no crime

„And bad mistakes" - zanuciła cicho Kate, stukając rytmicznie paznokciami. - „I've made a few, I've had my share of sand. Kicked in my face, but I've come through. And I need to go on and on and on and on."

We are the champions - my friend
And we'll keep on fighting till the end
We are the champions
We are the champions
No time for losers
'Cause we are the champions of the world

Nadia ze zdziwieniem obserwowała Kate, która bez żadnego skrępowania śpiewała piosenkę, lekko fałszując. Androidce zdawało się, że kobieta zapomniała o jej obecności. Odwróciła głowę w stronę Page, aby lepiej ją obserwować. Miała wrażenie, że Kate pierwszy raz w przeciągu tych czterech dni miała naprawdę wesoły nastrój. Wraz z głosem Freddiego Mercury'ego śpiewała kolejne słowa piosenki. Nie przejmowała się, że kompletnie gubiła rytm, a jej śpiew nie mógł się równać z nietypowym brzmieniem głosu wokalisty Queen, który był... Chyba przyjemny do słuchania. Nadia nie mogła tego wiedzieć. Nie zaprogramowano ją do tego, aby podobały jej się głosy jakiś piosenkarzy. Miała inne zadanie.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz