Rozdział 34 - "Zakupowy szał"

238 26 85
                                    

Rozdział 34 - "Zakupowy szał"

23 listopada 2038 roku, Chicago

Sytuacja w kraju po rewolucji androidów daleka była od stabilnej. Coraz dało się słyszeć protesty ludzi na ulicach, którzy nie zgadzali się na uznanie maszyn za wolne istoty. To były swego rodzaju strzępy dawnej rzeczywistości, które nijak nie chciały się wynieść z życia codziennego wielu osób. Trzeba było mieć nadzieję, że jak najszybciej wszystko wróci do jako takiej stabilizacji, bo ciągłe wieści o coraz kolejnych zniszczeniach i zabójstwach androidów napawało wszystkich przerażeniem.

Pomimo tego życie musiało iść dalej, nic nie mogło stanąć na zawsze w miejscu. Trzeba było trwać dalej i mieć choć trochę pozytywnego myślenia, gdyż bez tego w takich czasach długo się nie pociągnie.

Najwidoczniej tego zdania była Jane, która trzymała mocno dłoń Nadii, jakby w obawie, że ktoś miałby ją zaraz zabrać. Androidka nie protestowała, wręcz przeciwnie. Podobało jej się to nowe, przyjemne uczucie, którego doświadczyła w czasie rewolucji, gdy Kate złapała za jej dłoń, aby pokierować ją tylko w sobie znanym kierunku. Nadia nie potrafiła zrozumieć, czemu w tak prostej czynności może kryć się tak wiele emocji, które bywały sprzeczne. Czuła, że jej się to podobało, ten niepozorny gest, to ciepło bijące z drugiej osoby. Nigdy nie przypuszczała, że będzie tak bardzo analizowała zwykłe trzymanie ją za dłoń. Nie posądzała się o wiele rzeczy, które były tak dziwne i zarazem normalne, napawające strachem i spokojem, dające poczucie niestabilności i bezpieczeństwa. Jedna emocja wykluczała się z drugą, łącząc się z trzecią, a zarazem kłócąc się z czwartą. To wszystko było jeszcze nazbyt skomplikowane dla nowo wybudzonej androidki, która dopiero co stawiała malutkie kroczki w odkrywaniu tajemnic życia. Wiedziała, że ta droga będzie długa, jednak nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie. Chciała to wszystko poznać, dokładniej zrozumieć i poczuć. Pragnęła żyć jak każda osoba.

- Cholera jasna, zwolnij Jane - jęknął gdzieś z tyłu John, który przeciskał się przez tłum. - Zaraz się zgubimy i tyle będzie z tych pieprzonych zakupów.

- Jak zwykle przesadzasz - machnęła lekceważąco ręką Smith. Przystanęła na chwilę, zatrzymując jednocześnie Nadię, która dopiero teraz wyrwała się ze swoich rozmyślań. - Wiem, że ludzi jest niczym mrówków, zawsze tak jest, gdy po dłuższej przerwie coś się otworzy, jakby to zwiastowało wojnę. Jednak nie panikuj, całą naszą czwórką trzymamy się razem i na pewno się nie zgubimy.

Parker podniósł jedną brew do góry, aby po chwili westchnąć z pewnego załamania i bezsilności.

- Czwórką powiadasz? - mruknął, łapiąc się za czoło.

Jane zmarszczyła czoło, rozglądając się wokół. Nadię trzymała za rękę, jej nieznośny chłopak stał przed nią, wraz z nią wychodziły trzy osoby... I czwarta ulotniła się niczym para wodna.

- Nosz kuźwa mać, gdzie jest ta cholerna wiedźma? - warknęła Smith.

- Może gdybyś tak nie pędziła, to zapewne byłaby obok ciebie - zauważył Parker. Napotykając gniewne spojrzenie blondynki westchnął przeciągle, nie mogąc pojąć, czemu do jasnej cholery, praktycznie wszystkie ich wypady kończyły się w podobny sposób. - Czekaj, zaraz ją znajdziemy.

- Chciałbyś, znając życie ma wyciszony telefon lub zostawiła go w domu, a znalezienie jej pośród tylu ludzi graniczy z cudem - powiedziała Jane.

Chwilę później odruchowo przyciągnęła Nadię do siebie, gdy jakiś bezczelny człowiek praktycznie na nią wpadł, nie siląc się, aby jakkolwiek wyminąć androidkę. Smith pokazała jeszcze w jego stronę środkowego palca, nie mogąc się powstrzymać przed tą czynnością. Była jaka była, nikt nie potrafił ujarzmić jej ognistego charakteru, albo sprawić, żeby zmieniła swój styl życia. Mówiła to, co uważała za słuszne, a kiedy była idealna okazja i pretekst, wywoływała wojnę, będąc doskonale pewną, że znajduje się na wygranej pozycji. Jane Smith lubiła mieć rację i wygrywać, każdy, kto ją znał, musiał to potwierdzić.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz