Rozdział 41 - "Tak niewiele, aby świat zaczął się walić"

154 21 49
                                    

Rozdział 41 - "Tak niewiele, aby świat zaczął się walić"

29 stycznia 2039 roku, Chicago

Kate już dziesiąty raz w ciągu piętnastu minut uchyliła roletę, wyglądając na ulicę, jednak tak jak poprzednio, nie dojrzała upragnionej sylwetki. Zaczęło się powoli ściemniać, a Nadia spóźniała się już ponad godzinę, doprowadzając Page do kołotania serca oraz bólu głowy.

Przytrzymując telefon uchem, z wybierającym się numerem androidki, wzięła już kolejną tabletkę na uspokojenie, bo czuła, że za niedługo zacznie się jeszcze bardziej denerwować oraz histeryzować.

- Kurwa - syknęła, rozłączając się, gdy kolejny raz odezwała się poczta głosowa. Spojrzała na pudełko z lekami, po czym szybko wyciągnęła kolejną tabletkę. - Walić to.

Akurat gdy wzięła już dawno przekroczoną dzienną dawkę leku, drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem, a potem zostały mocno zatrzaśnięte, przez co wytworzył się przerażający huk.

- Chcesz mnie doprowadzić do zawału?! - zapytała wściekle Kate, stojąc w korytarzu. Nadia szybko ściągała buty i kurtkę, nawet nie patrząc na kobietę. - Miałaś być już dawno w domu, a nawet nie raczyłaś mnie poinformować, o odebraniu telefonu już nie mówiąc!

Page się bała. Ciągle czuła się obserwowana, co doprowadzało ją do nerwicy. Nawet na miejscach zbrodni miała ciągle wrażenie, że ktoś na nią patrzy, jakby zapisywał jej rutynę dnia. Jednak najbardziej dobijało ją to, że ilekroć by się odwracała i patrzyła w każdym możliwym kierunku, nikogo nie dostrzegała. Brała w tajemnicy leki uspokajające, a i tak kończyło się na tym, że po kilku dniach z powrotem szła do lekarza, prosząc o receptę na mocniejsze tabletki. Kate nie miała pojęcia, co się szykuje, czy aby na pewno sobie tego wszystkiego nie zmyśla, ale wiedziała jedno - cokolwiek to by nie było, bezpieczeństwo Nadii jest najważniejsze.

- Halo, mówię do ciebie - powiedziała Kate, starając się dostrzec twarz androidki, która się przed nią ukrywała.

Nadia jednak tylko ją wyminęła, poszła do swojego pokoju i tak trzasnęła drzwiami, że szklanki w szafkach się zatrzęsły. Kate zamrugała parę razy, klnąc przy tym jak już od dawna tego nie robiła. Podeszła do drzwi, chcąc wejść, jednak zostały zakluczone.

- Nadia, otwórz - powiedziała w miarę spokojnie, pukając w drewno. - Martwiłam się, prosiłam cię tyle razy, abyś mi mówiła, jeżeli przyjdziesz później. Albo chociaż odbierała telefon - cisza, która gościła po drugiej stronie, napawała ją coraz większym przerażeniem, a także wściekłością. - Nadia, otwórz te cholerne drzwi i powiedz, co się stało - poprosiła. Zacisnęła dłonie w pięści, starając się uspokoić oddech, jednak zamiast tego poczuła, jak coraz bardziej zbiera w niej wściekłość. Bała się, martwiła, a androidka odstawiała takie numery. - Otwórz te pierdolone drzwi! - wrzasnęła, waląc w drewno z całej swojej siły.

Uderzała w drzwi do momentu, aż z pokoju nie dobiegła muzyka ustawiona na maksimum. Dopiero wtedy cała siła z niej uleciała i po prostu zsunęła się na podłogę, patrząc na swoje pięści, które zostały lekko zdarte.

Znajdowała się w kropce. Nie wiedziała, co miała ze wszystkim zrobić. Miała wrażenie, że wszystko na nią spadało, coraz ją powalając. Kolejne ciężkie sprawy zabierające sen z powiek, podejrzenie śledzenia lub jej urojenia, a teraz jeszcze to. Page z każdą kolejną godziną traciła siły fizyczne, ale chyba najbardziej te psychiczne. Nie pamiętała, kiedy ostatnim razem porządnie spała, bez ciągłych obaw, że coś się zawali lub stanie. Nie pamiętała, kiedy było choć trochę spokojniej.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz