Rozdział 23 - "Chciałam po prostu poczuć, że mnie kochają"

295 29 168
                                    

Rozdział 23 - „Chciałam po prostu poczuć, że mnie kochają"

26 lipca 2039 roku, Detroit

Connor stał oparty rękami o umywalkę, z pewną bezsilnością patrząc na kolejne niebieskie kropelki, które skapywały na śnieżnobiały zlew. Wytarł nos, a na dłoni pojawiła mu się niebieska smuga. Westchnął, otwierając kran. Przemył twarz zimną wodą, która dała pewne ukojenie. Źle spał, po prostu nie mógł ot tak zamknąć powiek i jakby nigdy nic zasnąć. Przecież wszystko się układało, więc czemu po prostu nie umiał choć na chwilę się zrelaksować? Cały czas miał w głowie postawiony sobie cel: musi rozwiązać tą sprawę, da radę, musi dać.

- Dam radę – powiedział sobie w myślach, patrząc na swoje lustrzane odbicie.

Gwałtownie oderwał się od umywalki i niemal od razu tego pożałował. Świat zawirował mu przed oczami, przez co ponownie musiał złapać się zlewu. Z frustracją spojrzał w lustro, ledwie dostrzegając swoje prawdziwe odbicie.

- Weź się w garść – sarknął w myślach, z nienawiścią mierząc siebie wzrokiem.

Tym razem dużo powolniej odszedł od umywalki i z ulgą stwierdził, że wszystko jest okej. Pokierował się do wyjścia, lecz zanim zdążył złapać za klamkę, ktoś go ubiegł. Na progu stanął Gavin Reed, a kiedy zobaczył androida, podniósł kpiąco jedną brew do góry. Naprawdę ostatnim o czym marzył Connor była rozmowa z nim.

- Od kiedy androidy muszą chodzić do łazienki? - zapytał kpiąco mężczyzna.

Connor nie miał chęci, a przede wszystkim siły, aby wdawać się w dyskusję z detektywem. Bez słowa przecisnął się w przejściu, przez co Gavin uderzył prawym bokiem o futrynę. Reed prychnął, obserwując jak android odchodzi w stronę swojego biurka. Nadal nie potrafił polubić żadnego androida, to było wręcz niemożliwe, aby tak się stało, a w szczególności Connor go wkurzał. Zawsze elegancki, pan idealny się znalazł. Wieczne zadowolenie kapitana, nawet sam Anderson i cały ten komisariat go lubił. Za co?

Reed podszedł do umywalki, chcąc jakoś się odświeżyć, jednak kiedy sięgnął po kurek, jego ręka zamarła w połowie drogi. Gavin ze zdziwieniem dostrzegł praktycznie niezauważalną kropelkę niebieskiej krwi. Głowa detektywa automatycznie powędrowała do drzwi, przez które niedawno przeszedł android. Przecież nie wyglądał na rannego, więc skąd to się do licha wzięło? Pytanie bardziej powinno brzmieć: czy Reed chciał to wiedzieć?

Gavin otworzył kran, biorąc w ręce wody, jednak miał złe przeczucie odnośnie Connora. Nie martwił się o niego, ale bardziej bał się wkurzenia Andersona, gdyby okazało się, że coś dolega jego partnerowi.

Connor znalazł się przy swoim biurku, niemal od razu siadając na swoim krześle. Hank już tradycyjnie poszedł sobie kupić kawy, narzekając na tą z posterunku. Android powędrował wzrokiem na wejście i automatycznie uśmiechnął się, kiedy dostrzegł wchodzącą do biura Nadię. Była ubrana w ciemne dżinsy i biały podkoszulek, można była rzec, że już tradycyjnie nosiła naszyjnik oraz bransoletkę. Dziewczyna szybkim krokiem znalazła się przy jego biurku i lekko się do niego uśmiechnęła.

- Wyglądasz na styranego życiem – powiedziała na przywitanie, z pewnym niepokojem mierząc go wzrokiem.

- Po prostu dzisiaj źle spałem – odpowiedział wymijająco.

Nadia niepewnie skinęła głową, chociaż niezbyt mu wierzyła. Gołym okiem było widać, że to na pewno nie było tylko to. Postanowiła się o to nie dopytywać. Nie chciała być po prostu wścibska, poza tym jak będzie chciał, to sam jej powie.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz