Rozdział 9 - "Czerwień i błękit"

405 36 190
                                    

Rozdział 9 - „Czerwień i błękit"

12 lipca 2039 roku, Detroit

- Pieprzony gnój nie ma kiedy zabijać - mruknął Hank, ostrożnie prowadząc samochód.

Anderson ciężko westchnął. Trzecia w nocy na pewno nie była dobrą godziną na pracę, a już zwłaszcza w terenie. Siwowłosy siłą woli powstrzymywał się, aby nie zasnąć prowadząc samochód. Był niewyspany, jednak Connor był w gorszym stanie.

Android na miejscu pasażera był półprzytomny, coraz przymykał oczy, aby potem szybko je otworzyć. Potrzebował snu, to było widać gołym okiem.

Anderson na początku chciał sam pojechać razem z Nadią, aby nie budzić swojego partnera, który w końcu mógł porządnie się wyspać. Zrezygnował z tego pomysłu, bo bądź co bądź Connor był nieocenioną pomocą na miejscach zbrodni. Po za tym nie chciał się narażać na jego gniew. Ta emocja była rzadko kiedy u niego widywana, mimo to ostrożność nie zaszkodzi. Tym bardziej teraz.

Po kilku minutach zajechali pod blok Nadii. Hank starał się do niej dodzwonić, jednak odzywała się jej poczta głosowa. Było to dosyć dziwne zważywszy na to, że dziewczyna miała w swoim systemie odbieranie połączeń, kiedy nie ma dostępu do telefonu.

Anderson nie zapytał się nawet, czy Connor z nim pójdzie. Widząc jak jego partner opiera się o szybę samochodu i przymyka oczy, postanowił dać mu jeszcze chodź dziesięć minut pospać.

Hank wysiadł z samochodu, cicho zatrzaskując drzwi, co było rzadko spotykane. Szybko dotarł do drzwi od klatki schodowej. Były lekko uchylone, więc Anderson tylko je pociągnął i wszedł na klatkę schodową.

Z informacji jakie zdobył Connor wynikało, że Nadia mieszkała na czwartym piętrze pod numerem dziesięć. Hank dosyć szybko pokonywał schody, nawet nie narzekając, że musi wejść tak wysoko.

Po trzech minutach stanął pod ciemnobrązowymi drzwiami z numerem dziesięć. Nie zwlekając zadzwonił dzwonkiem.

Cisza.

Westchnął. Zaczął walić pięścią w drzwi, jednocześnie nadal dobijając się dzwonkiem.

Po minucie usłyszał krzątanie się po drugiej stronie. Dźwięk odblokowywania zamków w drzwiach tylko utwierdził go w przekonaniu, że androidka nie spała.

Drzwi pomału się otworzyły i Anderson zobaczył ziewającą Nadię. Była ubrana w bluzkę z krótkim rękawem z napisem: „I'm not special. I'm limited edition' oraz cyjanowe, krótkie spodenki. Jej włosy były spięte w niedbałego koka. Na szyi miała naszyjnik z gitarą, a na prawej ręce bransoletkę, której zawieszka była umiejscowiona na tętnie. Te dwie rzeczy jeszcze nigdy się nie zmieniły w ubiorze dziewczyny.

- Jane, ile razy ci mówiłam, że jak pokłócisz się z Johnem o byle co, to masz nie dobijać się do mnie w nieludzkich godzinach - mruknęła androidka, trąc oczy.

- Nie wiedziałem, że jestem kobietą - powiedział Hank, powstrzymując się od śmiechu.

Nadia zamrugała parę razy. Znowu przetarła oczy. Teraz wyraźnie zobaczyła uśmiechającego się Hanka. Momentalnie zrobiło jej się wstyd.

- Przepraszam poruczniku - zaczęła zaspanym głosem. - Po prostu...

- Nic się nie stało - przerwał jej Anderson. - Lepiej mi powiedz, czemu ode mnie nie odbierasz.

- Telefon pewnie się rozładował - zaczęła. - I wyłączyłam powiadomienia w swoim systemie. Czasem są uciążliwe.

- Domyślam się. Słyszeć te wszystkie powiadomienia w swojej głowie? To na pewno jest bardzo wkurwiające - przyznał jej rację Anderson. - Dobra, bo stracę wątek. Zbieraj się, mamy kolejne morderstwo.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz