Rozdział 8 - „I wtedy zobaczyłam kobietę, od której tętniło życie"
23 maja 2038 roku, Chicago
Nadia uważnie obserwowała, jak Kate uzupełniała zaległe raporty. Zaproponowała pomoc, jednak kobieta odmówiła. Stwierdziła, że woli sama to zrobić, aby nie narażać się komendantowi, który i tak miał dość jej akcji. Oczywiście ona twierdziła, że przecież nic złego nie robiła.
Androidka więc stała, czasem wykonując jakieś drobne rozkazy policjantów. Analizowała także wczorajszą sytuacją. Mógł to przecież być czysty przypadek nazwania jej imieniem oznaczającym nadzieję. Dla Kate przyszło do głowy pierwsze lepsze imię i dała je androidce. Nadia jednak nie była pewna tej tezy. Widziała przecież wyraz twarzy Page. To nie mógł być czysty przypadek.
W końcu przestała to analizować. Musiała się skupić na innych rzeczach. Musiała się skupić na swoich zadaniach.
Chociaż nie ukrywała, że patrzenie na miny policjantów, którzy dostrzegli imię na mundurze KL600, było... Dziwnym odczuciem.
- Skończyłam! - oświadczyła zbyt głośno Kate. - No i teraz mogę mieć wolne.
Po tych słowach położyła nogi na biurku i założyła dłonie pod głowę.
- Czy dzisiaj nie powinna przyjść Jane? - zapytała Nadia.
Zadowolenie znikło z twarzy Page.
- Racja – zgodziła się kobieta. - Przecież ta wiedźma jeszcze ma przyjść.
- Czemu przyjaźniąc się z nią tak ją nazywasz? - zapytała androidka.
Kate wzruszyła ramionami.
- Takie uroki przyjaźni – stwierdziła kobieta. - Ja jestem czasem nazywana prukwą, rasistką... Dzień jak co dzień.
Androidka kiwnęła głową, chociaż nadal nie mogła tego pojąć. W jej systemie definicja przyjaźni mówiła, że to dwoje lub grupa osób łączących wspólna więź polegająca na wspieraniu się, wspólne zainteresowanie, mogących sobie polegać na dobre i na złe. O wyzywaniu nie było żadnej wzmianki.
W tym momencie do części pracującej weszła dziewczyna. Ubrana była w czarne dżinsy i tego samego grubą bluzę. Szybko przemknęła przez wszystkie biurka, aż w końcu dotarła do miejsca pracy Kate.
- Ktoś umarł? - rzuciła Page, mierząc wzrokiem blondynkę z różowymi pasemkami.
- Przecież mój codzienny ubiór to jedna wielka żałoba i pogrzeb – zauważyła Jane, trzęsąc się z zimna.
Kate tylko pokręciła głową.
Smith spojrzała na androidkę.
- Hej – przywitała się blondynka. - Jak tam ci mija dzień?
Androidka zamrugała parę razy. Nikt jej o to nie pyta.
- Analizując cały dzisiejszy dzień oraz wszystkie sytuacje, które się zadziały mogę stwierdzić, że był dobry – odpowiedziała KL600.
Jane uśmiechnęła się na jej odpowiedź. Spojrzała na jej kurtkę i z zaskoczeniem zauważyła, jak po numerze modelu pojawia się imię.
- Nadia? - zapytała, a widząc skinienie głowy androidki, uśmiechnęła się szeroko. - Jak ładnie. Kto cię tak nazwał?
Kate szerzej otworzyła oczy. Zaczęła pokazywać na migi Nadii, aby nie mówiła, że to ona ją tak nazwała. Androidka nie zrozumiała przekazu, bo już otworzyła usta, aby odpowiedzieć:
CZYTASZ
Autofobia | Detroit: Become Human ff
FanfictionW mieście Detroit zostają znalezione dwa ciała - człowieka i androida. Charakterystyczną cechą zbrodni jest to, że obok nich jest ogromna ilość czerwonej i niebieskiej krwi, jakoby miało to symbolizować dwa gatunki. Sprawa zostaje przydzielona dla C...