Rozdział 46 - "...shinigami jedzą tylko jabłka?"
17 sierpnia 2039 roku, Detroit
Ostatnim, czego pragnęła po wyjściu z tego przeklętego pokoju przesłuchań i oczyszczeniu z zarzutów, było siedzenie w biurze kapitana, starając się zrozumieć, o czym do niej mówił.
- Słucham? - zapytała Nadia, opierając się rękami o biurko.
Fowler przetarł zmęczoną twarz dłonią, spoglądając na androidkę, która patrzyła na niego zaciętym spojrzeniem.
- Przykro mi, ale muszę ciebie oddalić od tej sprawy - powtórzył kolejny raz z rzędu mężczyzna. - Jesteś za bardzo z nią powiązana w kwestii życia prywatnego, poza tym więcej niż prawdopodobne jest to, że będziesz ich następnym celem.
- Celem?
- Connor i Hank nic ci nie powiedzieli?
Nadia pokręciła porzecząco głową, patrząc na niego podejrzliwym spojrzeniem gniewnych, niebieskich tęczówek. Fowler schował twarz w dłoniach, wyklinając w myślach Andersona i jego partnera. Tak więc skrótowo opowiedział jej o wszystkim, co zdołali ustalić, jak to wszystko się potoczyło i niestety, porwanie jej przyjaciółki i koleżanki z pracy nie było niefortunnym zbiegiem okoliczności, tylko czymś znacznie gorszym.
- Zostanie ci przydzielona ochrona, najlepiej nie ruszaj się z domu i w razie jakichkolwiek podejrzeń od razu do nas dzwoń. I pod żadnym pozorem nie mieszaj się w tą sprawę. Razem z FBI wszystkim się zajmiemy - zakończył.
Nadia miała spuszczoną głowę, zaciskając mocno dłonie na krawędzi biurka kapitana. Miała ochotę cisnąć krzesłem o szklane ściany biura i zacząć wrzeszczeć, bić się z całym światem, a potem znaleźć tych drani, by samodzielnie wymierzyć im sprawiedliwość. Bez żadnych słów pożegnania wyszła z gabinetu, z hukiem zamykając drzwi, przez co zwróciła uwagę wszystkich w biurze, jednak nie obchodziło ją to.
- Czemu mi nic nie powiedzieliście? - zapytała, stając przed biurkami Connora i Hanka.
Mężczyźni spojrzeli po sobie, a widząc wyraz twarzy dziewczyny, można było dostrzec, że zaczęli się bać.
- Nie powiedziałeś jej? - zapytał Anderson ściszonym tonem głosu.
- To ty miałeś jej powiedzieć.
Porucznik czując wręcz wżerające się w niego spojrzenie dziewczyny, mimowolnie przełknął ślinę i podniósł na nią wzrok.
- Wybacz Nadia, my...
Androidka walnęła pięściami w biurka, zaciskając usta w cienką linię.
- Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa - warknęła, jeszcze kilkukrotnie waląc w blat, by ostatecznie oprzec się o niego czołem.
Connor nie poznawał Nadii. Zawsze widział ją jako spokojną, nieśmiałą, ale z pewnym pazurem dziewczynę, która zawsze miała dla niego piękny uśmiech. Była przy tym inteligentna, zawsze myślała o swoich krokach i starała się nie dopuszczać emocji do wyborów. Kalkulująca, analizująca, a przy tym mająca jakąś pozytywną energię - to obraz, jaki zawsze miał przed oczami. A teraz? Nadia zdawała się być jednym, wielkim kłębkiem nerwów, gdzie najmniejsze złe słowo może wywołać burzę. Jej charakterystyczny uśmiech ulotnił się, a na jego miejsce wkradło się zrezygnowanie, przytłoczenie i zmęczenie. Stała się bardziej porywcza, nie panowała już nad emocjami. Ciskała przekleństwami praktycznie na prawo i lewo, gdzie wcześniej trudno było z jej ust usłyszeć jakieś wulgarne słowo. Jednak przede wszystkim jej twarz była pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu, pusta, bez emocji. Tylko oczy zdradzały, jakie piekło przeżywała.
CZYTASZ
Autofobia | Detroit: Become Human ff
FanfictionW mieście Detroit zostają znalezione dwa ciała - człowieka i androida. Charakterystyczną cechą zbrodni jest to, że obok nich jest ogromna ilość czerwonej i niebieskiej krwi, jakoby miało to symbolizować dwa gatunki. Sprawa zostaje przydzielona dla C...