Informacja: rozdział ogromnych rozmiarów, więc na spam nie będę narzekała, ja go wręcz kocham. Miłej lektury.
Rozdział 17 - „Zazdrość, wątpliwości i krople deszczu"
19 lipca 2039 roku, Detroit
Hank prowadził samochód, coraz klnąc pod nosem. Najzwyczajniej w świecie wkurzały go osobniki, które prawo jazdy chyba wygrały na loterii. Spojrzał w prawą stronę, gdzie siedział Connor. Był niewyspany, chodź położył się do łóżka, tak jak rozkazał mu Anderson. Android musiał zerwać parę nocy, bo innego wytłumaczenia nie ma. Porucznik spojrzał w lusterku wstecznym na Nadię, która z kolei była ewidentnie czymś zaniepokojona. Hankowi wydawało się, że dziewczyna musiała wczoraj płakać, bo oczy miała lekko zaszklone i cały czas była rozkojarzona. Oboje mieli miny, jakby ktoś ich rozrywał od środka.
- Trafił mi się zespół depresantów - mruknął w myślach Anderson, ostro skręcając w lewo.
Connor poleciał w prawo, uderzając głowę o szybę. Gwałtownie się wyprostował, automatycznie wybudzony z transu w jaki wpadł.
- Dzień dobry - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem Anderson.
- Nie taki dobry - odmruknął android.
Hanka zatkało. Connor nigdy tak nie odpowiadał, nawet jeśli miał beznadziejny dzień.
- Liczyłem na coś w stylu „To nie jest śmieszne Hank" - przyznał szczerze Anderson. - Co się dzieje?
Connor wzruszył obojętnie ramionami, z miną zza grobu. Czuł się fatalnie od samego rana, a w nocy przewracał się z boku na bok, coraz się budząc. Zmęczenie i determinacja do rozwiązania sprawy mieszały się ze sobą, tworząc niebezpieczną mieszankę wybuchową.
- Jak wszystko ogarniemy, to w domu porozmawiamy - powiedział twardo porucznik. - Przecież ty powinieneś mi już dawno paść ze zmęczenia.
- Tylko że ja nie jestem człowiekiem i dłużej wytrzymuję bez snu - przypomniał android.
- Jednak przyjdzie taki czas, że będziesz spokojnie sobie szedł, a tu nagle padniesz na chodnik.
- Szczerze w to powątpiewam - mruknął Connor, patrząc na widok za oknem.
Hank wywrócił oczami, patrząc we wsteczne lusterko na Nadię, która przysłuchiwała się rozmowie, mając w oczach obojętność.
- A tobie co się stało? - zagadnął porucznik. - Źle się czujesz? Coś z raną?
Nadia pokiwała przecząco głową, nie chcąc zamartwiać go swoimi problemami i koszmarami, które zaczęły pomału wychodzić na wierzch.
- Przecież widzę, że ściemniasz - powiedział Hank. - Czy ty także zarywasz noce tak jak ten tłumok?
Connor raptownie odwrócił głowę w stronę Andersona, rzucając mu wściekłe spojrzenie. Nadia mimowolnie prychnęła śmiechem, widząc minę obu mężczyzn.
- Wszystko gra, po prostu miałam wczoraj trudne popołudnie - wyjaśniła, starając się omijać jak najwięcej szczegółów.
- Jakoś nadal ci nie wierzę - powiedział Anderson. - Gadaj co cię gryzie.
Androidka lekko się uśmiechnęła, widząc, jak z pewną troską rozmawia z nią porucznik.
- Nic mi nie jest, sprawa prywatna.
- My też jesteśmy twoim życiem prywatnym, odkąd zostałaś zmuszona do współpracy z nami, poza tym go przenocowałaś, więc siłą woli jesteś z nami zżyta - powiedział Hank, wskazując w międzyczasie na Connora, który z irytacją wywracał oczami.
CZYTASZ
Autofobia | Detroit: Become Human ff
FanfictionW mieście Detroit zostają znalezione dwa ciała - człowieka i androida. Charakterystyczną cechą zbrodni jest to, że obok nich jest ogromna ilość czerwonej i niebieskiej krwi, jakoby miało to symbolizować dwa gatunki. Sprawa zostaje przydzielona dla C...