Rozdział 44 - "Otumanienie"

206 21 143
                                    

Rozdział 44 - "Otumanienie"

16 sierpnia 2039 roku, Detroit

Nie wiedziała, w którym dokładnie momencie odepchnęła od siebie Connora, kiedy zdołała się podnieść i wybiegła na zewnątrz, czując, jakby zaczęło brakować jej tlenu. Jednak zamiast poczuć orzeźwiający wiatr, uderzyła w nią jeszcze większa duchota. Czuła, jakby się dusiła, jakby zaraz miała zemdleć i najlepiej nigdy się nie obudzić.

Nie zdążyła daleko odbiec od całego zajścia, bo na samej końcówce nogi zaczęły jej się plątać i ostatecznie upadła na kolana, zanosząc się kaszlem. To był całkowicie ludzki i naturalny odruch, który wręcz wypruwał z niej wszystkie części. Starała się jakoś uspokoić oddech, cokolwiek, aby wyjść z twarzą z tej sytuacji, jednak jednocześnie doskonale wiedziała, że już na to za późno.

Poczuła, jak ktoś kładzie dłoń na jej ramieniu. Dotyk był znajomy, kojący, dzięki któremu choć trochę zdołała opanować drżenie ciała.

- Nadia - Connor ukucnął obok niej, starając się dojrzeć jej twarz. - Wszystko dobrze?

Androidka podniosła na niego wzrok, ruszając ustami, ale nie potrafiła wydusić słowa. Spojrzała mu w oczy, w ten brąz, który dawał jej ukojenie, ale teraz było wręcz przeciwnie. Zawsze widziała w jego oczach tęczówki należące do Kate, jednak zamiast tego łagodnego spojrzenia, ujrzała te puste, pełne bólu i cierpienia, z których ulatywało życie. I właśnie wtedy, przez tą wizję, zaniosła się niekontrolowanym płaczem.

- Przepraszam - wykrztusiła przez szloch. - Powinnam... Powinnam ci powiedzieć.

Connor nie rozumiał, o co mogło chodzić dziewczynie, więc tylko był przy niej, starając się jakkolwiek zrozumieć to, co się na niedawno stało.

- Nadia, o co chodzi? - zapytał, wiedząc, że sam nie da rady tego pojąć, dopóki androidka niczego mu nie powie.

Dziewczyna brała pojedyncze wdechy, starając się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, jednak zanim to nastąpiło, nagle padł na nich cień. Nadia podniosła wzrok i zaklęła cicho, widząc Aidena Gellera.

- Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytała cicho, a Connor raz patrzył na nią, a raz na nieznajomego.

- Cóż, jestem agentem FBI, zapomniałaś? - zapytał kpiącym głosem. - I tak się składa, że musieliśmy się przyjrzeć waszej sprawie. A to, co zobaczyłem w tym domu, zmusza mnie do podjęcia, uwierz mi, trudnej decyzji.

Nagle obok niego pojawił się drugi agent FBI. Nim Connor zdążył cokolwiek powiedzieć, mężczyzna szarpnął androidkę do góry i założył na jej dłonie kajdanki.

- Nadio KL600, zostajesz zatrzymana pod zarzutem popełnienia dwudziestu czterech morderstw - powiedział Geller, nawet nie starając się ukryć uśmieszku satysfakcji, kiedy patrzył na zszokowanego Connora.

- Ty skurwielu - syknęła androidka, szarpiąc się w stronę Aidena, jednak drugi mężczyzna mocno ją trzymał. - Masz jakieś dowody, cokolwiek?! Nie możesz mnie ot tak zatrzymać!

- Działasz na swoją niekorzyść - odparł spokojnie Geller. - Musimy przeanalizować każdą możliwość, nie moja wina, że ty jesteś akurat pod ręką.

Aiden uważnie obserwował Nadię, na której twarzy malowało się tyle emocji, zmieniających się praktycznie przy każdym mrugnięciu. W jej oczach tliła się zawziętość, a także nienawiść skierowana w jego stronę. Wyglądała, jakby była w stanie walczyć z całym światem, a przy okazji to wygrać bez kiwnięcia palcem.

- Widzę w tobie kogoś znajomego - powiedział nagle. - Tylko kogo... Ach tak. Kate we własnej osobie.

Cios poniżej pasa.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz