Rozdział 2 - "(Nie)pomoc"

542 43 422
                                    

Zanim zaczniemy, należą się trzy dedykacje. Nie wiem, czy wattpad odznacza aż tyle, więc zrobię to sama. Dedykacje lądują dla:
My_Love_Connor - za komentarze rozwalające system oraz za... (powód na koniec rozdziału).
Zakrecona_Seliel - za szczere opinie, które pomagają w pisaniu tej książki oraz za oczywiście piękne komentarze. (Reed żyje z tym toporkiem w głowie?)
DominikaGlombin - za świetne komentarze oraz, że jesteś nową czytelniczką. Słyszałam od ciebie, że masz dzisiaj urodziny, więc wszystkiego najlepszego i masz odemnie taki mały prezencik😊
Bez zbędnego przedłużania, zapraszam do lektury.

Rozdział 2 - "(Nie)pomoc"

6 lipca 2039 roku, Detroit

Connor siedział przy słabym świetle, wydobywającym się z lampki, którą wziął ze swojego pokoju do stolika kuchennego. Trochę zmęczony, bacznie analizował po raz setny papiery o nowej sprawie. Chociaż kombinował i przetwarzał na wszystkie możliwe sposoby akta, to nic mu to nie dało. Ciągle ten sam wynik, mianowicie: zero poszlak, jakiegokolwiek punktu zaczepnego. Nic.

Chłopak westchnął przeciągle. Dzisiejsza sprawa nie dawała mu spokoju... Znaczy się, wczorajsza. Było dziesięć minut po pierwszej w nocy, a on odkąd wrócił do domu, ciągle siedział nad papierami. Czyli, jakieś siedem godzin.

Kiedy zaczął po raz sto pierwszy skanować dokumenty, usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Szybko poderwał głowę, w stronę hałasu. Zobaczył ziewającego Hanka, ubranego w długie dresowe spodnie oraz białą bluzkę. Przetarł oczy ze zmęczenia oraz odgarnął siwe włosy do tyłu. Zamrugał jeszcze parę razy oczami i w końcu spojrzał na androida.

- Connor, do licha, jest po pierwszej, a ty nadal siedzisz nad tymi papierami?

Chłopak przytaknął i znowu wrócił do akt. Anderson przewrócił oczami. Ten android chyba nie rozumiał, czym jest sen i odpoczynek.

Usiadł naprzeciw niego. Zero reakcji ze strony androida. Zirytowany policjant pstryknął kilka razy przed oczami chłopaka. Ten wreszcie podniósł głowę i pytającym wzrokiem spojrzał na Hanka.

- Dzieciaku, idź spać - zaczął mężczyzna. - Gwarantuję ci, że jeśli będziesz gapił się na te papiery, to one się nie zmienią. Uwierz, próbowałem tego kilkadziesiąt razy.

Connor przymknął oczy. Może Hank miał rację, jednak nie potrafił odpuścić tak łatwo. Miał zamiar znowu pochylić się nad aktami, jednak Anderson szybko je zgarnął sprzed jego nosa. Android chciał już zaprotestować, jednak Hank go uprzedził.

- Uwierz, że nic już nie zmienisz, gapiąc się na te cholerne papiery. Próbowałem kiedyś tego na sprawdzianie z matmy i żadnym magicznym sposobem nie pojawiły się na nim obliczenia oraz odpowiedzi.

Connor tylko westchnął i odchylił głowę do tyłu. Nie chciało mu się kłócić z porucznikiem, po za tym wiedział, że jest na przegranej pozycji.

Hank wstał, schował papiery do komody i popatrzył na androida. Nie musiał być ekspertem od maszyn, żeby dostrzec, jak zmęczony jest chłopak.

- Idź spać, nie przydasz mi się, jeśli nagle padniesz mi ze zmęczenia - powiedział Hank i zmierzwił brązowe włosy chłopaka.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz