Ishikawa Michio usłyszał nerwowe głosy nieznajomych mężczyzn, gdy wracał do kwiaciarni. Schował się za budynkiem i zaczął nasłuchiwać:
- Jak masz zamiar to zrobić?
- No wejdziemy, wykradniemy i zwiewamy.
- A co z tą właścicielką?
- Jak się nie podda to zabijemy i tyle.
- To zadziała?
- A co ma nie zadziałać?
- Dobra. To idziemy.
Michio ocenił, że mężczyzn było na pewno pięciu, ale zaraz stwierdził po krokach, że musi być ich więcej. Musiał jakoś ostrzec mamę. Ale zauważą go, jeśli teraz wyjdzie z kryjówki. Chłopak drżał na całym ciele. Zabiją jego mamę, jeśli się nie ruszy!
Nagle coś trzasnęło. Jakby ktoś rozbił szybę. Mężczyźni ucichli. Michio prześlizgnął się za śmietnik i wyjrzał zza niego na uliczkę. Mężczyzn było ośmiu.- Kto tam jest? - zapytał jeden z nich.
Ale nikt się nie odezwał. Ciemna uliczka wydawała się teraz jakby jeszcze ciemniejsza niż zwykle. Michio skulił się i obserwował.
Wtedy ktoś wyleciał przez okno budynku. Michio wiedział, że te budynki są opuszczone. To były doskonałe kryjówki, z których mogli w razie potrzeby korzystać razem z mamą. A teraz wypadł przez nie jakiś zamaskowany mężczyzna. Inni od razu do niego podbiegli.- Hej, wstawaj. - powiedział jeden z nich.
Ktoś krzyknął i kolejny wyleciał z budynku. Uderzył w przeciwną ścianę i padł nieprzytomny. Michio się rozejrzał. Co się dzieje? O co chodzi?
- C-Co jest? - mężczyźni zbili się w grupę. - Jakieś żarty?
Wtedy Michio zobaczył jakieś czerwone światełko, ledwo widoczne, które zaraz i tak zniknęło w ciemności. Wyglądało jakby pojedyncza linia, jakiś laser. Napastnicy wyraźnie stracili na pewności siebie. Każdy z nich wyjął pałkę, by się bronić. Coś co chwila trzaskało, uderzało o rury, od czasu do czasu dało się słyszeć jakieś kroki.
- No już! - krzyknął jeden z nich, choć głos mu drżał. - Wyłaź, tchórzu.
Napięcie jakby rosło. Zupełnie jakby na chwilę znaleźli się w jakimś thrillerze. Michio zobaczył czerwony laser tuż za plecami mężczyzny. Ktoś tam był.
Napastnik obrócił się, ale nie zdążył nawet zareagować. Oberwał pięścią w nos, aż uderzył plecami w ścianę. Z cienia wyskoczyła dziewczyna w kurtce, uzbrojona w dwa pistolety. Zwinnie unikała ciosów i sama zadawała swoje, a potem unieszkodliwiała swoich przeciwników strzałem w nogę, by nie mogli się podnieść. Na głowie miała wizjer, który był źródłem czerwonego laseru. Michio patrzył na to wszystko, zupełnie wryty w ziemię, schowany za śmietnikiem. Dziewczyna działała płynnie, jakby wiedziała, co jej wrogowie zrobią zaraz. Obezwładniła szybko pięciu z nich i rzuciła spojrzenie pozostałej trójce. Ci odrzucili pałki i sięgnęli za plecy po karabiny. Dziewczyna odskoczyła przed pociskami lecącymi w jej stronę, jednocześnie strzelając do swoich wrogów. Dla Michio wyglądało to trochę tak, jakby na chwilę to nie z pistoletów leciały jej pociski, a z dłoni. Szybko trafiła dwóch napastników, a ostatni na chwilę przestał strzelać i zdezorientowany patrzył na swoich nieprzytomnych kompanów. Dziewczyna błyskawicznie znalazła się przy nim i podcięła mu nogi, a potem pozbawiła przytomności ciosem w tył głowy.
Michio patrzył na nią z ukrycia, jak odrzuciła włosy na plecy, rozpięła nieco kurtkę i wyciągnęła telefon, jednocześnie rozglądając się wokół.
- Policja? Złapałam tutaj paru szkodników. - powiedziała do słuchawki.
Zaraz się rozłączyła, ale nie odeszła. Michio wychylił się bardziej. Dziewczyna zdjęła wizjer z maską i schowała go do plecaka. Najwyraźniej już się upewniła, że nikt więcej jej nie zagraża. Całą twarz miała ubrudzoną od kurzu i pyłu, a wszystko przylepiło jej się od potu.
Michio nieuważnie potrącił jakąś zardzewiałą rurę, która uderzyła w jeden z kontenerów na śmieci. Rozległ się brzęk i dziewczyna gwałtownie się obróciła, mierząc z pistoletów w kierunku źródła dźwięku.- Kto tam jest? - rzuciła.
Michio wychylił się i spojrzał na nią wielkimi oczami. Wzrok dziewczyny złagodniał i opuściła broń.
- A ty skąd się tu wziąłeś? - zapytała.
- Szedłem do mamy i zobaczyłem tych tutaj i... - mówił, wciąż będąc w lekkim szoku. - Widziałem wszystko.
Dziewczyna zacisnęła usta. Zaśmiała się gorzko.
- No, to teraz pewnie się mnie boisz, co? - powiedziała.
- Żartujesz? - Michio wskazał palcem na jednego z mężczyzn. - To było niesamowite.
- Och? - dziewczyna uniosła brew. - Coś takiego...
- Ale twoja kurtka... - przyjrzał się nadpalonemu gdzieniegdzie materiałowi.
- Ach, to nic takiego. - machnęła ręką dziewczyna. - Kolejne przetarcia do kolekcji.
- Kolekcji? - Michio zaświeciły się oczy. - A ile ich masz?
- Chcesz zobaczyć? - dziewczyna była trochę zaskoczona jego ciekawością.
- Tak!
Zaśmiała się i pokazała mu rękaw.
- To jest z jednej takiej misji. Rok temu, w Tokio. - zaczęła mu opowiadać, a Michio słuchał jej z otwartymi ustami.
~*~
Hitomi zaczerwieniła się, gdy wszyscy zaczęli bić brawo. Nie spodziewała się, że to taka ważna sprawa. Myślała, że uratowała jedynie dwójkę bezbronnych cywili, a tu się okazało, że to coś grubszego. Shoto położył jej dłoń na ramieniu i uśmiechnął się ciepło.
- Dzięki Okadzie dokumenty z miasta dalej są bezpieczne. - powiedziała pani Ishikawa.
Po wielu słowach pochwał i podziękowaniach, goście zebrali się do domów. Uczniowie jeszcze długo siedzieli i rozmawiali, dopytując się szczegółów akcji Hitomi, z jej perspektywy. Okada opowiadała wszystko, pijąc spokojnie sok pomarańczowy z Gryzakiem na kolanach i Shoto obok siebie. Ostatnio zaczynała zmieniać swój stosunek do Todorokiego. Jej bariera, która nie pozwalała jej na miłość, powoli zaczynała opadać. Hitomi jednak nie chciała się przyznać przed samą sobą, że coraz bardziej przyciąga ją Shoto, już nie jako przyjaciel, a jako potencjalny... partner. Na samą myśl robiło jej się gorąco. Gdzieś z tyłu głowy miała świadomość, że prędzej czy później będzie musiała stawić czoła tej prawdzie, ale póki co starała się to ignorować. Potrzebowała więcej czasu. A może... wystarczy jej ta noc? Chyba musi o tym poważnie pomyśleć.
*****
Przybywam tylko z informacją, że zbliżamy się do końca książki :)