31. Love or hate.

1.5K 68 22
                                    



Wybiegłam za nim na korytarz próbując go zatrzymać.

– Five stój! co się stało?–  Złapałam go za rękę jednak on na mnie nie popatrzył.
– O co chodzi? Czemu tak po prostu wybiegłeś?– On  nadal na mnie nie popatrzył.
– Odpowiedz mi proszę.–

– Puściłaś się z nim?!– Wysyczał przez zaciśnięte zęby.

– O co ci chodzi?–

– Odpowiedz tak czy nie!–  Five wydarł się na mnie.

– Nie! Oczywiście, że nie.– Powiedziałam starając się zachować pokój.

– Mam uwierzyć, że tylko się przytulaliście!–  Znowu zaczął krzyczeć.

– Po pierwsze nie krzycz na mnie, a po drugie chodź do pokoju. Nie każdy musi słuchać naszych wrzasków.–  Uspokoił się trochę więc pociągnęłam go za rękę do mojego pokoju. Pamiętałam jaką dałam sobie ostatnio obietnicę, a mianowicie, że nigdy więcej nie będę płakać przez Five'a. Zamierzałam dotrzymać danego sobie słowa choć nie było łatwo.
– A więc o co ci chodzi?–  Założyłam ręce na piersi.

– Powiem wprost. Pieprzyłaś się już z nim?– Gdy to usłyszała wmurowało mnie. Czy on naprawdę myśli, że puszczam się na prawo i lewo?!

– Jak możesz tak myśleć!– Teraz to ja zaczęłam krzyczeć.

– A co innego mam myśleć? Swoje widziałem.–

– Co widziałeś? Że przytuliłam go jak był smutny? O to będziesz robił mi awanturę?–

– Nie. Ja po prostu chcę wiedzieć jaką dziwką jesteś.– Nie wytrzymałam tego i walnęłam go z liścia w twarz. Five popchną mnie na najbliższą ścianę i złapał mnie za ręce jedną dłonią przytrzymując je nad moją głową. Przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Mimo to, że moje serce waliło jak szalone chciałam odepchnąć go od siebie lecz nie bardzo miałam jak, gdyż ciągle trzymał moje dłonie nad głową. Czułam się w tym momencie jak jego niewolnica z syndromem sztokholmskim. Nogi uginały się pode mną, a w głowie ciągle toczyłam bitwę z samą sobą. Five zagryzł lekko moją dolną wargę przez co mimowolnie rozchyliłam swoje usta. Five zdążył w tym momencie wepchnąć swój język do środka. Nie chciałam się poddać więc starałam się wygrać tę walkę, która toczyły nasze języki choć nie szło mi to za dobrze. Poddałam się ostatecznie bo byłam świadoma, że nie mam z nim szans. Poczułam w pewnym momencie, że uścisk na moich nadgarstkach się poluzował więc postanowiłam to wykorzystać i odepchnąć go ode mnie. Zielonooki popatrzył na mnie zdezorientowany.

– Nie będziesz mnie kurwa traktował jak jakąś zabawkę w twoje grze!– Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami z całej siły.

Poszłam do kuchni by napić się kawy i ochłonąć trochę. Ja i Five mamy chyba tylko dwa tryby miłości lub nienawiści.

– O co ci chodzi?– Do kuchni wszedł Five.

– O co mi chodzi?! Chyba raczej o co tobie chodzi. Najpierw mówisz, że zachowuję się jak puszczalska szmata, a później mnie tak po prostu całujesz?!–  Wydarłam się na niego.

– Nie mów, że ci się nie podobało. Czułem bicie twojego serca.–  Uśmiechną się cwanie.

– Nie, nie podobało mi się bo zrobiłeś to wbrew mojej woli!–

Inaczej nie umiem Five //Five Hargreeves// cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz