FIVE

771 48 3
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam szare ściany wokół mnie. Ręce miałam związane z tyłu krzesła, a nogi z przodu, usta były zaklejone  taśmą. W pomieszczeniu, w którym zostałam tak jakby uwięziona, było chłodno, nieprzyjemnie pachniało, a na betonowej podłodze było parę kałuż wody. Nie pamiętałam kto i jak mnie tu zaciągnął...

Zaczęłam się wiercić na krześle, co mogło spowodować bolesny upadek i mogłabym poronić, więc po krótkim czasie przestałam i usłyszałam otwieranie się skrzypiących drzwii. Od razu skierowałam ga m swój zabójczy wzrok.

— Ejej... spokojnie, laluniu. Zaraz przyjdzie tutaj mój wspólnik i się Tobą odpowiednio zajmie. — To była Felicija. Weszła do tego pomieszczenia z diabelskim uśmieszkiem. Na twarzy miała maskę, więc poznałam po głosie.

Suka... wydawała się taka milutka i niewinna.

— Mamy tylko jedną sprawę z tobą do załatwienia i spokojnie wrócisz do swojego głupiego mężusia — Zaczęła się sztucznie śmiać. Zbliżyła się i dwoma palcami uniosla mój podbródek. — Ładna sztuka... masz szczęście, bo inaczej byśmy Cię za... — Zamilkła, kiedy ktoś wszedł do pokoju i trzasnął drzwiami, na co wzdrygnęłam.

— Czyżby, Blunt? — Męski głos.. nie kojarzyłam, bo również miał maskę.

— Tak jak szef kazał, to ona. — Złapała za kawałek odstającej taśmy i szybko się jej pozbyła. Poczułam ostre pieczenie na ustach.

Łzy napłynęły mi do oczu. — Czego chcecie?! Pomocy! Halo!...

— Krzycz, krzycz i tak nikt Cię nie usłyszy. Jesteśmy poza miastem na zadupiu— Odezwała się Felicja i zaczęła chodzić wokół krzesła, na którym siedzę przywiązana.

— Williams, wyjdź. — Zarządał mężczyzna w  kominiarce.

Dziewczyna bez słowa wyszła, a chłopak powolnymi krokami zaczął się zbliżać w moją stronę.

— Kim jesteś... — Syknęłam przez zaciśnięte zęby.

— Oh, Blunt... nie poznajesz po głosie? Głupia. — Zciągnął kominiarkę, poprawiając swoje śnieżno-białe włosy. — Ja Cię pamiętam ze szkoły.

Zamurowało mnie... znam to tylko od wyglądu. Chodziliśmy razem od szkoły, mieliśmy tych samych znajomych  i nie mieliśmy okazji się poznać. I dobrze.

— Jebany fiut. — Splunęłam i odwróciłam wzrok. Wszędzie patrzeć, byle nie na niego.

— Pyskata buźka. Zobaczymy czy będziesz mówić tak samo, kiedy pozbędziemy Cię całej kasy. Właściwie... twoich rodziców.

Spowrotem na niego spojrzałam. — z tego co wiem, też masz swoje bogatstwo. Mało Ci? — Uniosłam brew.

— Zgadłaś, mało mi. — Uśmiechnął się cwaniacko i oparł ręce o oparcie krzesła. Nasze twarze dzieliło parę cm.

— Ciekawe jak. — Parsknęłam przez chwilę udawanym śmiechem.

— Przelejesz nam wszystkie pieniądze z Twojego konta. — wypchał językiem policzek.  — Mh... blondynka.

— I mówi to blondyn. — Odpyskowałam.

— Stul pysk! — Wrzasnął.— Szef zaraz będzie i zachowuj się jak grzeczna dziewczynka, bo inaczej... — Wyjmuje pistolet — Nie zawacham się tego uczyć.

Do pomieszczenia spowrotem weszła Williams. — Oszczędź ją. Coś się jeszcze z nią zrobi, ładna sztuka. — Pewnie wszyskto słyszała.

— To już szef zdecyduje co z nią zrobić, Will. Wychodzimy. — Ostatni raz spojrzał na moją osobę i wyszli znów trzaskając drzwiami.

ONLY HIS || D.M Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz