EIGHT

687 42 4
                                    

Wyszłam niepewnie z pokoju Veronicy, poprawiając sukienkę. Powoli zeszłam po schodach, słuchając rozmowę rodzeństwa Malfyów, raczej kłutnię... ddziewczya się najwięcej wydzierała. Coś, że ma mnie lepiej traktować i w ogóle. Co by było, gdyby nie było tutaj Veronicy? Napewno Malfoy bo mnie już zgwałcił od razu. Pewnie tylko o to mu chodzi, żeby się tylko zabawiać. Do końca zostało tylko parę schodków, więc już mogłam zauważyć w salonie dwójkę rodzeństwa. Pierwszy zwrócił na mnie uwagę blondyn, lekko szturchając swoją siostrę, a ona się do mnie odwróciła i podeszła.

- Już jest okej? - położyła dłonie na moich ramionach i się uśmiechnęła - Pojedziecie teraz na zakupy, rozmawiałam z nim i nic już Ci nie zrobi.

- Dziękuję, Veronico - Przytuliłam kobietę i spojrzałam na Dracona, który zrobił dziwną mine do mnie. Cicho zachichotałam.

- Dam Ci jeszcze buty, chodź. - Wzięła mnie delikatnie za nadgarstek i poprowadziła do wyjścia, gdzie stała szafka z butami. - Weź te czarne na małym obcasie. Będą pasować do sukienki

Przymierzyłam czarne, błyszczące buty. - Są w sam raz.

- To super. Ja już idę do siebie, więc tam miłych i udanych zakupów.

- Dziękujęmy, a teraz idziemy. - Odpowiedział Draco, poprawiając garnitur. Otworzył po chwili drzwii i puścił mnie pierwszą.

Wyszłam z domu i zauważyłam od razu przy schodach samochód, w którym siedział już kierowca. Wyszedł i otworzył nam drzwii.

- Jedziemy na zakupy. Wiesz dobrze gdzie, tak? - Zapytał mężczyzna.

- Tak, panie Malfoy. - Odpowiedział i ruszył samochodem, wyjeżdżając już na ulicę.

Draco tak jak wtedy, położył dłoń na moim udzie. Przeszedł mnie lekki dreszcz i na chwilę zamknęłam oczy. Nie trwało to długo, bo blondyn się odezwał i bardziej zacisnął dłoń. - Myszko, nie zrobię Ci juz nic bez twojej zgody. Prz... Prze.. kurwa. Przepraszam za tamto. - Z trudnością wymówił te słowo.

- Rozumiem I wybaczam. Zdarza się... nie wiem czym Cię sprowokowalam.

Wziął głęboki oddech... i już więcej się nie odezwał.

THEODOR

Strasznie martwiłem się o nią. Katherine... zniknęła tak nagle z tą pieprzoną sprzątaczką. Rodzice Kath, martwią się tak samo jak ja i myślą o tym czy po prostu nie zgłosić zaginięcia mojej narzeczonej. Jeżeli ktoś ją kurwa porwał, albo co kolwiek zrobił... nie ma ze mną szans.

- Kurwa. - Klnąłem pod nosem, zastanawiając się, gdzie może teraz się znajdować. - rano jej już nie było...

- Theo, może po prostu gdzieś poszła załatwić sprawy czy coś. Wolałbym poczekać do wieczora, może wróci. - Odezwał się mój teść, Fernando.

- Ojciec ma rację... - potwierdziła starsza kobieta.

- Och, ale tak to by odebrała telefon czy co kolwiek. Dała by nam znać, że jest wszystko w porządku! - Wstałem energicznie z kanapy i kopnąłem w fotel.

- Spokojnie, wszystko się wyjaśni. Zgłosimy jej zaginięcie i ją znajdą... - uspokajał mnie.

- Oby...

7 ROZDZIAŁÓW MIAŁAM W ROBOCZYCH, WIĘC TERAZ BĘDĘ PISAŁA ROZDZIAŁY CODZIENNIE, ALBO CO DWA DNI. DZIĘKUJĘ ZA JUŻ PRAWIE 1K POD KSIĄZKĄ I 50 GŁOSÓW!

Z OKAZJI ŚWIĄT WIELKANOCNYCH, ŻYCZĘ WSZYSTKIEGO DOBREGO, ZDROWIA, DOBREGO JAJECZKA I MIŁEGO SPĘDZONEGO CZASU Z RODIZNĄ 🐣🐥💕

(Zmieniłam ppostać Kath!)

ONLY HIS || D.M Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz