~FORTY ONE~

490 40 9
                                    


                  K A T H E R I N E

Obudziłam się przywiązana do krzesła w... sypialni? W sypialni mojej i Dracona. Przypomniał mi się moment, kiedy obudziłam się w ochydnej norze, kiedy porwała mnie Williams. Kiedy poznałam Dracona... 

Siedziałam spokojnie, patrząc na swoje kolana. Wiedziałam, że wiercenie nic nie da, A tylko pogorszy sprawę. Doświadczyłam tego jakiś rok temu. Rozglądałam się po sypialni czy przypadkiem nie ma tam tego typa w kominiarce. Siedziałam sama, lecz po chwili mogłam usłyszeć coraz głośniejsze kroki. Ktoś zbliża się do pokoju.

Ujrzałam tego samego faceta. Zmruzyłam na nim oczy i zeskanowałam wzrokiem jego całą osobę.

— Kochanie, myślałaś... że się nigdy nie dowiem? — Mruknął, zbliżając się do mnie powoli. Zdjął kominiarkę... A ja otworzyłam usta z zaskoczenia.

— Johnson. Czego chcesz? — Warknęłam na bruneta.

— Pewnie wiesz w jakiej jestem sytuacji. Chcę ją jakoś rozwiązać, a Ty mi w tym pomożesz. — Powiedział pewnie. Nie zapytał, nie poprosił, tylko tak po prostu stwierdził.

— Ja Tobie pomagać? Miałeś mnie przez ten cały czas naszej znajomości, z związku i tak dalej w dupie i ja po tym wszystkim mam Ci od tak pomóc? Sam doprowadziłeś się do tego stanu! — Wykrzyknęłam, mając już łzy w oczach.

— Porwał Cię, wiem o wszystkim. I po tym co Tobie zrobił zaczęłaś go kochać? — Podniósł brew.

— Kocham go...

— Zabił nasze dziecko do cholery! — Wrzasnął.

— To ja je zabiłam!

Zamilkł razem ze mną. Jedynie to wytrzeszczył oczy w szoku, jakby nic nie wiedział.  Może faktycznie nikt mi nie wiedział?

— J-Jak Ty... — zająkał się.

— Spadłam ze schodów i poroniłam. — Szlochnęłam cicho, odwracając wzrok od bruneta. — Ale znowu jestem w ciąży, a ojcem będzie Draco. On chociaż poświęca mi dużo czasu, troszczy się o mnie, a tak jak ty... zajęty wiecznie pracą. Dniami Cię nie było w domu, bo może zajeżdzałeś do swoich kochanek? Hmm...? — Uśmiechnęłam się cwaniacko pod koniec, patrząc na niego.

— Jakie kochanki?! Pracowałem przez ten cały czas, zarabiając na życie!

— Weź nie pierdol.

Pokręcił głową, odwracając się do mnie plecami. — Twój Malfoy się z Tobą jeszcze dzisiaj rozstanie. Weźmiesz ze mną ślub i będziemy żyć razem... razem, rozumiesz? — Warknął, odwracając lekko głowę, ze mogłam patrzeć na niego profil.

Wypuściłam głośno powietrze ustami. — J-Jak to? Daj nam spokój! Nie godzę się na ślub... — Zaczęłam płakać.

— Zamknij jape. Jeżeli się nie zgodzisz, to twój kochaś blondaś trafi za kraty. — Syknął, rozwiązując mnie i zamykając w sypialni na klucz. — Wrócę zaniedługo. Siedź grzecznie, skarbie..

                        D R A C O

Kiedy szef gdzieś odszedł, złapałem za jakiś pistolet i zakradłem się za nim. Najperw zaciągnąłem jego ochroniarzy, którzy szli za nim i zadźgałem ich nożem, który miałem zaczepiony na pasku po czym wyszedłem innym wyjściem z budynku i ukryłem się za krzakami, szykują pistolet, kiedy on wszedł do samochodu. Zamierzałem trafić kulką w jego pustą głowę...

Wjechał na drogę, A ja wymierzyłem cel i pociągnąłem za spust, trafiając w głowę.

Innych już nie było, więc wziąłem klucze do samochodu, złapałem za telefon i próbowałem dodzwonić się do Katherine. Nadal nie odbierała i za każdym razem zacząłem się coraz bardziej martwić. Chciałbym wejść do domu i zobaczyć ją  całą i zdrową... Jeżeli to sprawka Johnsona, to co zabije... I tak zabije.

Dojechałem pod bramę i wyszedłem z samochodu, idąc szybko w stronę drzwii od domu.

Otworzyłem drzwii, trzymając w ręce pistolet.

— Katherine! Katherine, jesteś tu!?... — Krzyknąłem, szukając jej na dole.

Usłyszałem z góry wołanie mojego imienia... z ulgą odetchnąłem, że chociaż żyje i jest w domu. Szybko wybiegłem na górę i próbowałem otworzyć drzwii, ale były zamknięte. Theodor zaczyna grać?...

— Są zamknięte.. Theodor gdzie wyszedł, pośpiesz się. — Powiedziała zapłakana, waląc lekko w drzwii.

— Odsun się, kochanie. — rozkazałem.

Po chwili wziąłem niewielki rozpęd i bokiem walnąłem w drzwii. Żadnego ruchu, ale czynność powtórzyłem jezzcze parę razy.

Drzwii po chwili się otworzyły i ujrzałem ją. Oczy czerwone, zapłakane...

— Coś Ci zrobił? — Od razu ją przytuliłem.

— Nic mi nie zrobił, ale on już wie. Chce nas rozdzielić i jeżeli nie, to trafisz za kraty... — rozpłakała się poraz kolejny. Próbowałem ją uspokoić, mówiąc, że będzie wszystko dobrze, ale czy będzie?

— Zabije drania...

Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwii.

— Malfoy.. Wiem, że tutaj jesteś! — Zaśmiał się wrednie, idąc po schodach.

Zasłoniłem Katherine swoim ciałem I przygotowałem broń, celując w drzwii. Kurwa... zapomniałem schować gdzieś samochód dlatego mnie poznał.

Drzwi się otworzyły A w nich stanął Theodor również trzymając pistolet w dłoni. Pokierował wzrok na kobietę za mną po czym wrócił wzrokiem na mnie.

— Myślisz, że jak mnje zabijesz, to problemy zniknął? — Podniósł brew. — Twój szef nie jest głupi... ustaliliśmy coś, wiec nie uda Ci się tym razem. Oddaj mi Katherine, to dam Ci spokój.

— Pojebało Ci się coś? Za nic Ci jej nie dam. Ona Cię nie kocha i znowu nie pokocha. — Syknąłem w jego stronę. Spojrzałem na jego pistolet i rękę wyciągnietą w moją stronę. Zaryzykowałem i pociągnąłem za spust trafiając mu w dłoń. W tym momencie upuścił broń po czym podniosłem ją i dałem Katherine.

— Kurwa! — klnął głośno, trzymając się za rękę. — pożałujesz...

— Szef miał rację. Jesteś totalną Ciotą... — Znów pociągnąłem za spust i trafiłem tak samo w głowę jak szefowi. Od razu pojawiła się kałuża krwii ja podłodze.

— D-Draco... co jezeli on faktycznie...

— Szefa też zabiłem. Nie martw się, będzie już wszystko dobrze — schowałem broń i znów ją przytuliłem.

Odsunęłs się i wbiła w moje usta, całując je namiętnie. Uśmiechnąłem się oddając jej pocałunki, kiedy pociągnęła za moje jasne włosy. Pozwoliłem jej usiąść okrakiem na  kolanach i pogłębiłem pocałunek, łapiąc ją za szyję.

— Seks? — sapnęła.

— Seks.. — przegryzłem wargę, odzywając sie trochę.

Popatrzyłem na martwe ciało Theodora. Wywróciłam oczami i powinien spojrzałem na moją kobietę.

— Najpierw pozbędę się ciała. Poczekasz troszeczkę.

  
Taki rozdział na szybko, bo akurat miałam wolny czas i mi się nudziło 🤣

Nie chciałam robić jakoś dużo tych rozdziałów, że znów się spieprzyło, więc w tym się naprawiło i raczej już będzie wszystko dobrze do końca książki ;))

Jak tam zakończenie roku? U mnie tak średnio, ale chociaż dobrze że ZDŁAM XDDD

ONLY HIS || D.M Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz