THRITEEN

729 39 12
                                    

Oparłam ręce o swoje biodra, patrząc na mężczyznę, który rozwalił się na całej kanapie, patrząc się w ekran telefonu. Po chwili zaczął się rozgladac po pokoju, zatrzymując wzrok na mnie. Przegryzł wargę, dalej patrząc mi prosto w oczy. Drażnij się, drażnij, zaraz się odpłace, że aż Ci się podniesie na baczność.

— Kretyn. — Mruknęłam i położyłam się na jego łóżku z cwaniackim uśmieszkiem. Zachaczyłam palcem o gumkę od spodni i zaczelam się nią bawić, jeżdżąc wzrokiem po twarzy blondyna.

Zostawił po krótkiej chwili telefon i stanął przy łóżku. — Wiesz o tym, że będziemy musieli spać w tym samym łóżku? Chyba, że wolisz spać na swojej kanapie, a rano wstaniesz i przeniesiesz się do mnie na chwilę, kiedy wejdzie rano do pokoju.

— Wiesz... wolę, żebyś to Ty tą drugą opcję wykonywał.

— To moje łóżko, słoneczko. — Położył się po drugiej stronie łóżka.

Spojrzałam na niego dziwnie i się trochę odsunęłam. Wolałabym nie zasypiać z nim w tym samym łóżku, gdzie dzięki nas ileś centymetrów. Ledwo co Zasnęłam na kanapie, pierwszej nocy, ale chociaż nie muszę spać w piwnicy czy w garażu.

— Chciałabym dzisiaj popływać na basenie. Ciepło jest nawet, więc czemu nie. Mogę?  — Zapytałam niepewnie.

— Wieczorem też ma być ciepło, więc jak wszyscy przyjdą, to będziemy też i na basenie. Muszę w takim razie zadzwonić do nich, żeby przyszli ze strojami. Masz jakiś? — o Wow, zgodził się.

— No właśnie nie mam. Może Veronica mi pożyczy?

— Ma w sumie dużo tych wszystkich szmat, więc coś się znajdzie. — Zauważyłam jak pokierował  wzrokiem na mój brzuch, zacznie pewnie zaraz temat o dziecku.

— Płeć pewnie poznamy przy porodzie, tak?

Tak myślałam

Ale przecież trzeba wcześniej pójść i sprawdzić też czy dziecko będzie zdrowe. — rysowalam coś sobie palcem po brzuchu.

— To nie jedziemy tam do miasta, tylko przyjedzie jakiś tutaj.  Może Cię już policja szukać i może się domyślić, więc po wizycie go utłuke. — Powiedział z uśmiechem. Podoba mu się takie mordowanie ludzi? Boże..  moje biedne dziecko będzie musiało żyć z tym... och, debilem do potęgi.

Zrobiłam duże oczy, na co Draco się tylko Zaśmiał. — Powiedz szczerze, wolisz wrócić tam bez kasy do rodziny i tego Theodora, czy zostać ze mną? Masz tutaj bogatstwo, całą willę... również dla siebie, zakupy kiedy chcesz itd.. za dużo wymieniać. — Zastanowił się przez chwilę nad zdaniem z willą. 

— Każdej to mówiłeś, żeby się przylizać, prawda? — położyłam się bokiem, żeby patrzeć na blondyna.

— Coś Ty. Szef się nad tobą zlitowal i dał mnie, tak to by było po tobie jak z resztą porwanych. — Również zmienił pozycję.

— Mamy przez całe życie ukrywać się przed policją? — zmarszczyłam brwii.

— Odpuszczą po czasie. — wyciągnął rękę i palcami młusnął brzuch. — Nauczy się kaszojada strzelać i będzie fajnie.

Walnęłam go. — W życiu...

— No co, przecież będę musiał udawać ojca, więc wychowam te dziecko tak jak mi się to podoba. O ile ta baba jeszcze będzie dychać — Tym razem dotknął całą ręką.

Co ty masz do tej Pani, jest naprawdę fajna, a Ty niczego nie doceniasz. — spojrzałam na jego dłoń z widocznymi żyłami, która leżała na brzuchu. — Teraz poczułam się jakbyśmy byli małżeństwem, a zaniedługo rodzicami... Merlinie.

ONLY HIS || D.M Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz