George wpatrywał się w zamyśloną twarz Megan. Kołysali się w rytm spokojnej muzyki, ale widział, że coś jej chodzi po głowie.
- Co jest? - zapytał.
- Siwogłówka długo nie wraca. - odparła cicho. - Wysłałam ją przecież kilka dni temu...
- Nie martw się na zapas. - George pocałował ją w czubek głowy.
- Ale to zły znak... - skrzywiła się nieco.
- Może w takim razie skup się na tych dobrych znakach? - zaproponował i rozejrzał się. - Spójrz wokół siebie. Jest przyjęcie, muzyka, Bill i Fleur się żenią.
- No tak, to są pozytywy. - uśmiechnęła się lekko Megan, a potem posłała mu chytre spojrzenie. - A gdzie mój pierścionek?
- Uważaj sobie. - zaśmiał się. - Jesteś Puchonką, chciwość to nie cecha twojego domu.
- Skończyłam już szkołę. - nadęła policzki. - Więc teoretycznie nie jestem już Puchonką.
- Dla mnie już zawsze będziesz moim Puchońskim dziewczęciem. - nachylił się i pocałował ją w czubek nosa.
- To było słabe. - parsknęła śmiechem. - Nawet jak na ciebie.
- Co?! - udał oburzonego. - Rozmawiasz z profesjonalnym Mistrzem Podrywu! Ja się na swoim fachu znam!
- Widać. - posłała mu powątpiewających spojrzenie.
George chciał jej coś odpowiedzieć, ale nagle do namiotu wpadła jakaś jasnoniebieska kula. Zatrzymała się na środku, zwracając uwagę wszystkich obecnych. Megan chwyciła George'a za rękę.
- Ministerstwo padło. - rozległ się głos z kuli. - Minister Magii nie żyje.
Meg poczuła, jak w gardle staje jej nieprzyjemna gula. Voldemort znów zaatakował.
Błysnął ogień, czarna mgła wkroczyła do namiotu. Megan odbiła jedno z zaklęć skierowanych w jej stronę. George również wyciągnął różdżkę i pociągnął Meg za rękę w stronę Freda.- Znikajcie stąd. - nakazał im ojciec Megan.
- Ale... - dziewczyna nie wyobrażała sobie zostawić ojca.
- No już! - huknął.
George chwycił ją za ramię. Świat zawirował, sceneria się zmieniła. Nagle Megan poczuła popchnięcie. Upadła na ziemię. Obróciła się i spojrzała na George'a. Ten tylko się do niej uśmiechnął... I zniknął. Wrócił do Nory, by pomóc reszcie. A ją zostawił. Zupełnie samą, w pustym polu.
Megan podniosła się i otrzepała sukienkę. Zaczęła ciężko dyszeć z nagłego przypływu wściekłości. Aż się zatrzęsła. Jak śmiał? Jak mógł tak po prostu ją zostawić? Nie pozwolił jej pomóc. Sobie, jej ojcu. Meg zacisnęła pięści. W pierwszej chwili była gotowa teleportować się z powrotem. Już nawet uniosła różdżkę, ale nagle się zatrzymała. Usłyszała znajomy odgłos.
Huczenie Siwogłówki.
Meg zadarła głowę do góry i spojrzała w niebo. Sowa Darcy leciała krzywo i jakby zmęczona. Megan opuściła różdżkę i pozwoliła, by Siwogłówka wylądowała na jej przedramieniu. Dziewczyna jej się przyjrzała. Siwogłówka przyniosła list. Meg wzięła go i odwinęła, a potem... Spaliła go w dłoni. To był jej list, który wcześniej wysłała.
Wtedy Megan zmieniła plan. Schowała różdżkę i ruszyła piechotą w stronę, skąd przyleciała sowa.
Brak odpowiedzi od Darcy oznaczał tylko jedno - Śmierciożercy ich dopadli.~*~
George chodził w tę i z powrotem, czekając, aż w końcu Megan odpowie na jego próbę kontaktu przez Bliźniacze Oko. Zniknęła. Tak po prostu. Zwyczajnie poszła sobie w cholerę. A teraz nawet nie odpowiadała. Oko opadło, powracając do postaci kulki. Po raz czwarty. George miał ochotę nim rzucić. Wziął głęboki oddech. Jeszcze raz. Ostatni.
- Pokaż mi parę. - powiedział.
Oko uniosło się i chwilę oczekiwało na odpowiedź. Nagle pojawiła się szara tęczówka Meg. Ale nie wydawała się zadowolona.
- Czego chcesz? - rzuciła.
- Gdzieś ty się podziała? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wiedziałbyś, gdybyś mnie nie zostawił. - prychnęła.
- Do jasnej cholery, Meg! - George odetchnął głęboko, by się uspokoić. - Nagle znikasz bez śladu, bez żadnej wiadomości, w dodatku nie odpowiadasz na mój kontakt...
- Leciałam. - odpowiedziała dziewczyna. - Trzeba było mnie nie zostawiać.
- O co ty się tak wściekasz?
- O to, że nie dałeś mi pomóc. - dziewczyna była wyraźnie zirytowana. - Tam był mój tata. Byłeś ty. I mogłam wam pomóc. Ale ty oczywiście musisz mnie chronić, prawda? - usłyszał jad w jej głosie.
- Czyli teraz to coś złego, gdy się troszczę? - George nie ukrywał swojego zdenerwowania.
- Co za dużo to niezdrowo. - odparła Meg. - Może to nawet lepiej, że jestem teraz daleko od ciebie. Przyda mi się trochę czasu na osobności. Poza tym, Darcy sama się nie uratuje.
- Gdzieś ty zaś polazła?! - krzyknął. - O czym ty gadasz?!
- O mojej przyjaciółce, którą dopadli Śmierciożercy. I nawet nie próbuj mnie szukać ani mi pomóc, bo cię chyba zagryzę. - syknęła. - I daj mi już spokój. Nie chcę z tobą rozmawiać. Koniec kontaktu.
Oko opadło. George parsknął śmiechem. Rozłączyła się. Tak po prostu. Jakby nic nie znaczył. Poszła sobie ratować Darcy. George schował Bliźniacze Oko do kieszeni i podszedł do ojca Meg, który leżał na boku. Weasley nachylił się nad nim.
- Megan powiedziała, że poszła ratować Darcy, bo podobno dopadli ją Śmierciożercy. - westchnął.
- Nie może iść sama... - pan Gumdrops spróbował się podnieść.
Zaraz jednak syknął i zrezygnował. Rana na jego brzuchu nie wyglądała ciekawie. George pomógł mu z powrotem się położyć. Przyłożył dłoń do czoła.
- Musisz jej pomóc. - powiedział Jason. - Ona zginie.
- Stwierdziła, że jeśli to zrobię, to mnie zagryzie. - prychnął George.
Pan Gumdrops przyjrzał się mu i stęknął cicho, zanim zaczął mówić:
- Ona była tylko wściekła, bo nie dałeś jej pomóc. - stwierdził. - Meg zawsze stawia dobro innych ponad swoje. I gdy zabroniłeś jej zająć się innymi, starając się ją chronić, poczuła się odrzucona. - dotknął ramienia George'a. - Idź za nią. Proszę.
George westchnął ciężko. Nie potrafił odmówić. Gdzieś tam w środku, sam chciał jej pomóc. Podniósł się i chwycił miotłę.
- Wrócę z nią. - powiedział do pana Gumdrops. - Obiecuję.
A potem odleciał w stronę, gdzie znajdował się dom Darcy, modląc się, by nie było za późno.
CZYTASZ
Puchońskie dziewczę - George Weasley x OC
Fanfiction- Zobaczmy, zobaczmy... Ach, cóż za bajzel! Co w tej głowie siedzi? Hm, hm... Lojalna, nie ma co... Hojność... A więc to tak... Wszystko pomieszane... Inteligentna, więc może do Ravenclaw? Nie, nie, jednak nie. Widzę tutaj przyjaciele na pierwszym m...