Rozdział 1

3.8K 189 130
                                    

Stojąc na środku ulicy Pokątnej, Megan dostała zawrotów głowy. Tyle ludzi, sklepów i... czarodziei. Tak, właśnie. Megan wciąż czuła się tutaj nieswojo.
Gdy kilka dni temu przez okno do domu Gumdrops wleciała sowa, dziewczynka przestraszyła się i zaczęła krzyczeć wniebogłosy. Dopiero gdy jej rodzice przybiegli z pomocą, uspokoili córkę i zobaczyli list przyczepiony do nóżki sowy. Okazało się, że ich córka posiada magiczne zdolności, a więc otrzymała zaproszenie do Hogwartu, by tam nauczyć się być czarownicą. Na początku Megan była przerażona tą perspektywą, ale jej rodzice szybko przekonali ją do podjęcia nauki w nowej szkole. Megan była zaskoczona ich nastawieniem. W końcu byli zwykłymi ludźmi... Mugolami, jak to nazywali czarodzieje. Nie mogli zbyt dużo wiedzieć o świecie czarodziei, prawda? Dziewczynka jednak nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Miała nadzieję, że jeśli Hogwart jest szkołą dla czarodziei, to może uda jej się opanować te... zdolności, które ostatnio przejawiała.

Od incydentu z sarnimi nogami minął już rok, ale... dużo rzeczy się w tym okresie wydarzyło. Kiedy Megan widziała ptaki i wyobrażała sobie jak to by było lecieć wśród nich i szybować na wietrze... Wtedy na jej rękach zaczynały pojawiać się pióra, a dziewczynka szybko odganiała te myśli, żeby tylko rodzice się nie zorientowali.
A jednak w jakiś sposób dowiedział się dyrektor szkoły dla czarodziei. A jej rodzice nie mieli nic przeciwko. Teraz rozeszli się do sklepów, by kupić jej książki, a ją wysłali po różdżkę do sklepu Olivandera... Czy jakoś tak.

W końcu zobaczyła sklepik z takim właśnie napisem. Na drżących nogach podeszła do drzwi i powoli otworzyła. Wslizgnęła się do środka, starając się nie przyciągać zbyt wielkiej uwagi. W środku panowało dość duże poruszenie. Najwyraźniej wiele dzieci przyszło dziś kupić różdżkę. Megan stanęła więc na końcu kolejki i czekała. Sznur ludzi poruszał się powoli, a na samym początku raz po raz błyszczały iskierki. Megan mijały różne dzieci, z zadowoleniem wpatrujące się we wręczone im pudełka. Dziewczynka z każdym kolejnym krokiem była coraz bardziej niepewna. W rezultacie, gdy w końcu stanęła przed panem Olivanderem, zapomniała, po co tu przyszła. I tak stała i wpatrywała się wielkimi oczami we właściciela sklepu.

- No to... - zaczął pan Olivander, a Megan jakby ocknęła się z letargu.

- Ja... Przyszłam po różdżkę... chyba...

- Domyślam się. - uśmiechnął się mężczyzna. - Zaraz ci coś znajdziemy.

Zaczął buszować po swoich półkach, a Megan zaczęła rozglądać się w boki. Tyle ludzi w jednym miejscu...
Nerwowo zaczęła skubać swoją kolorową chustkę na szyi. Dostała ją rok temu, w ten pamiętny dzień, kiedy powiedziała tacie o „lisie". Tego samego dnia mama dała jej tęczową chustkę, by dziewczynka mogła zawsze na nią spojrzeć, uspokoić się i upewnić, że wszystko będzie dobrze. I faktycznie, kolory na chustce w tajemniczy sposób uspokajały Meg, przez co stała się ona nieodłącznym elementem jej garderoby.

- Spróbujmy z tymi. - powiedział w końcu Olivander, wracając do swojej klientki. - Która ręka?

- Prawa...? Chyba...? - powiedziała nieśmiało.

Megan nerwowo przestąpiła z nogi na nogę i przełknęła ślinę. Pan Olivander chyba zauważył, jak bardzo dziewczynka się stresuje, bo uśmiechnął się i zaprezentował pierwszą różdżkę.

- Nie denerwuj się, wystarczy machnąć i już. - wyjaśnił i wręczył jej pierwszą sztukę.

- Machnąć? - Megan spojrzała podejrzliwie na różdżkę.

- No, nie krępuj się. - zachęcił ją Olivander.

Tak więc Megan machnęła i... i nic.

- No dobrze. - mężczyzna wyjął jej różdżkę i wręczył kolejną. - Dobieranie różdżki może trochę potrwać.

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz