Megan siedziała na dworze, wdychając spokojnie zapach trawy. Na jej kolanach drzemał Cotton Candy, a ona bezwiednie gładziła jego mięciutkie futerko. Minęło już kilka dni od ataku na ich dom. Od śmierci mamy. Od ucieczki do Nory.
Uspokoiła się już. Pogodziła ze śmiercią matki i nowym miejscem zamieszkania. Tata był rozbity. Wciąż wyrzucał sobie to, że nie uchronił swojej żony i nienarodzonego dziecka oraz że nie wtajemniczył Megan w świat czarodziei. Dziewczyna jeszcze z nim nie rozmawiała. Chciała, ale jej ojciec podobno sam jeszcze się nie pozbierał. Tak powiedziała pani Weasley.Meg westchnęła i podniosła się z trawy, budząc swojego psidwaka, który od razu zeskoczył z jej kolan. Podobno za niedługo mieli zmienić miejsce pobytu. Wiedziała tylko, że ma to być jakaś... Grimmuald Place? Coś w tym stylu. Na pewno nie było to żadne znane jej miejsce.
Dziewczyna otrzepała spodnie. Wszystkie jej ubrania zostały w starym domu i ostatnio musiała kupić zupełnie nowe rzeczy. Wybrała się do sklepu z Ginny, cudem pozbywając się bliźniaków, którzy byli niesamowicie chętni do towarzyszenia jej przy wyborze nowych ubrań.
Megan zaczęła iść w stronę Nory, a za nią podreptał Candy. Tak wiele się zmieniło w tak krótkim czasie. Zmienił się skład jej rodziny, jej dom, a nawet ona sama czuła się jakoś inaczej.Brunetka weszła do domu Weasley'ów i cicho poszła do pokoju. Dzieliła go z Ginny, ale dzisiaj jej młodsza koleżanka wyszła do miasta razem z mamą i bliźniakami. Megan wskoczyła więc na łóżko, a Cotton Candy położył się w swoim legowisku. Jego kącik mieścił się w rogu pokoju i składał się ze starych koców i poduszek. Przypadł mu do gustu i stał się jego ulubionym miejscem na drzemki, nie licząc kolan Megan.
Puchonka wyjęła w kieszeni Bliźniacze Oko. Szepnęła:- Pokaż mi parę.
Kulka po chwili zmieniła się w brązowe oko, które spojrzało na nią uradowane.
- Żeluś! No właśnie mieliśmy się z tobą kontaktować! - usłyszała głos jednego z bliźniaków.
- Mama pyta, jakie ciastka wolisz!
- Czekoladowe?
- Czy owsiane?
Meg zachichotała.
- Poproszę czekoladowe. - powiedziała. - Kiedy wrócicie?
- Za niedługo!
- Oczywiście, w babskim tego słowa znaczeniu.
- Czyli za jakąś godzinę? - dopytywała.
- Mniej więcej.
- Mniej, czy więcej? - uśmiechnęła się.
- Eeee... Mamo! - zawołał jeden z bliźniaków.
Meg zaśmiała się. Co oni by zrobili bez swojej mamy? Była pełna podziwu dla pani Weasley. Jak ona radziła sobie z tymi wszystkimi rzeczami? Niesamowite.
- Mama mówi, że za godzinę powinniśmy być.
- Choć, póki co, nie może się zdecydować, jakie kwiaty kupić.
- Róże. - powiedziała.
- Mamo! Kup róże! - zawołał jeden z bliźniaków.
- No, to skróciłaś nasz czas pobytu tutaj o jakieś dziesięć minut!
- Chwała ci!
- Do usług. - powiedziała Meg z uśmiechem. Usłyszała jakieś głosy w tle. - Chyba pani Weasley was woła.
- Dobrze, mamo! Już idziemy! - zawołał Fred albo George, a potem razem: - Koniec kontaktu.
Oko opadło i zmieniło się w zwykłą kulkę. Meg ledwo schowała je do kieszeni, a przez okno wleciała sowa. Dziewczyna uśmiechnęła się. Poznała tego ptaka. Ta sowa należała do Darcy. Jej przyjaciółki często do niej pisała, a jej listy od razu poprawiały Megan humor. Siwogłówka wylądowała obok niej. Meg wzięła list i odwinęła go. Pogładziła sowę po głowie, a ta cierpliwie czekała, aż Megan przeczyta list i napisze odpowiedź. Zazwyczaj odsyłała ją właśnie przez Siwogłówkę, ale opanowała również zaklęcie, dzięki któremu mogła to zrobić bez niej. Przecież nie zawsze to Darcy zaczynała pisać.
CZYTASZ
Puchońskie dziewczę - George Weasley x OC
Fanfiction- Zobaczmy, zobaczmy... Ach, cóż za bajzel! Co w tej głowie siedzi? Hm, hm... Lojalna, nie ma co... Hojność... A więc to tak... Wszystko pomieszane... Inteligentna, więc może do Ravenclaw? Nie, nie, jednak nie. Widzę tutaj przyjaciele na pierwszym m...