Rozdział 49

1.1K 103 18
                                    

Megan obróciła się za siebie przy wejściu do pociągu. Dostrzegła Harry'ego wśród innych uczniów i zwróciła się do wsiadającej Darcy:

- Muszę coś jeszcze załatwić.

- Dobrze. Ale pośpiesz się. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Będę stać na straży twego miejsca! Żaden tyłek prócz twojego nie usiądzie obok mnie!

Cotton Candy zaszczekał, jakby popierając jej słowa. Darcy wzięła psidwaka na ręce i weszła z nim do pociągu.
Megan odwróciła się i podbiegła do Harry'ego. Dobrze wiedziała, co się stało w Ministerstwie. Czuła, że jako Puchonka, musi wesprzeć przyjaciela.

- Hej, Harry. - odezwała się.

- Cześć, Meg.

Megan od razy zauważyła, że jest przybity. I wcale jej to nie dziwiło. Szukała odpowiednich słów, żeby go pocieszyć, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Dobrze wiedziała, jak się czuje. Jak ona się czuła po śmierci mamy. Wiedziała, że żadne słowa nie pomogą przy takiej stracie. Trzeba się z tym oswoić.
Więc po chwili jedynie uśmiechnęła się pokrzepiająco i przytuliła młodszego przyjaciela. Harry odwzajemnił uścisk. Poczuł pulsujące ciepło, którym emanowało teraz ciało Meg. Specjalnie to zrobiła. Ludzie czują się bezpieczniej, kiedy jest ciepło.

- Przykro mi. - wyszeptała.

Harry lekko się uśmiechnął. Wiedział, że Meg go rozumie. Że, gdyby wtedy mogła, pomogłaby mu. I tak pomogła, odciągając tych kilkoro Ślizgonów.
Meg wypuściła Harry'ego z objęć i pogłaskała go po włosach.

- Trzymaj się. - powiedziała.

Harry zrozumiał, że go wspiera. Wierzy, że da sobie radę. Pokiwał głową.
Megan odwróciła się i wsiadła do pociągu. Z jednego z przedziałów, energicznie machała jej Darcy. Wyglądała jak idiotka z ADHD. Megan się zaśmiała. Cotton Candy chodził między nogami Darcy, radośnie merdając ogonkiem. Razem wyglądali jak dwójka kretynów. Ruszyła w ich kierunku. Musiała przecież jak najszybciej zasięgnąć porady Darcy.

~*~

- No i tak to wygląda. - zakończyła swój monolog Megan.

Darcy chwilę na nią patrzyła, po czym założyła ramiona na piersi i zmarszczyła brwi.

- Wiesz co? Ty to chyba jesteś stuknięta. - powiedziała.

Megan nadęła policzki.

- Nie mówiłam ci tego po to, żebyś mnie obrażała, tylko mi pomogła. - odparła.

- A co tu pomagać? - Darcy zaczęła żywo gestykulować. - Idziesz do niego, mówisz mu co i jak i tyle! Koniec pieśni! Potem tylko ślub, dzieci i...

- Darcy! - przerwała jej Meg. - Czy ty mnie w ogóle słuchałaś?

- Oczywiście! - Darcy zadarła podbródek do góry. - Za kogo ty mnie masz? Przecież rozumiem, że możesz się wahać, ale Meg! To George! Nie wmówisz mi, że tam w środku twojego puchońskiego serduszka nic się nie dzieje. Przecież widać, że między wami coś jest. I to coś mocniejszego niż zwykła przyjaźń, której tak bardzo nie chcesz się pozbywać.

Megan umilkła. Zdawała dobie sprawę, że Darcy ma rację. „Przyjaźń" wcale nie określała jej relacji z George'm. To było coś mocniejszego. Jakby wzajemnie się uzupełniali, potrzebowali. Ale Megan ciągle wydawało się, że „miłość" to z kolei zbyt mocne słowo.
Westchnęła ciężko. Cotton Candy polizał jej dłonie, domagając się pieszczot. Meg pogłaskała go po łebku, a Darcy założyła nogę na nogę.

- Chyba wiem, w czym problem. - odezwała się.

Megan spojrzała na nią wyczekująco.

- Ty się chyba boisz. - Darcy przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się łagodnie. - Boisz się, że jeśli zgodzisz się na miłość, to jego krzywda będzie jeszcze cięższa do zniesienia niż jest w tej chwili. - spojrzała w okno. - Wiesz, ja też się boję o Olivera. Szczególnie teraz, kiedy to wszystko się dzieje i nic nie jest pewne. I wiem, że on też się o mnie boi. Ale wydaje mi się, że właśnie ten strach sprawia, że jeszcze bardziej cenimy każdy wspólny moment. - Darcy znów spojrzała na Megan. - Wiem, że nie chcesz przeżyć utraty kolejnej ważnej osoby w twoim życiu. Dlatego, jeżeli George jest dla ciebie ważny... - urwała i spojrzała na Meg znacząco, pozwalając by jej przyjaciółka sama sobie dopowiedziała resztę.

Megan zrozumiała. George był dla niej ważny. I jeżeli nie przyzna się do tego jemu i sobie... Może go stracić zanim zdąży to zrobić. Nie chciała tego. Chciała, by żył. By wciąż robił z Fredem różne żarty, by spędzał z nią czas. By po prostu był.
Dziewczyna zacisnęła usta i uśmiechnęła się do Darcy. Wstała i przytuliła przyjaciółkę. Darcy odetchnęła. Nie spodziewała się po sobie, że taki z niej dobry mówca.

- Dzięki, Darcy. - powiedziała Meg. - Jesteś najlepsza.

- No wiem, wiem. - Darcy poklepała ją po plecach, po czym dodała: - Ale wiesz, teraz to ja też chcę być chrzestną. Jak ty moich dzieci, to ja twoich.

- No rozumiem, nic za darmo nie ma na tym świecie. - pokiwała głową Megan.

Obie parsknęły śmiechem.

~*~

- Wróciła nasza Meg! - zawołała Molly Weasley, widząc dziewczynę wchodzącą do domu. - No już się Ronowi oberwało, że z tobą nie przyszedł!

- Niepotrzebnie. - Megan zmierzwiła Ronowi, stojącemu obok, włosy. - Odprowadziłam jeszcze Darcy.

- No, ale dobrze, że już jesteś. - zaprosiła ją gestem do środka. - Siadaj, zaraz zrobię ci ciepłej zupki.

- Córcia! - ojciec Meg wyszedł z innego pokoju i od razu ją przytulił. - No nareszcie!

- Cześć, tato. - Megan pociągnęła nosem. - Wszystko w porządku? - zapytała, wyczuwając zapach krzepnącej krwi.

- Goję się. - uśmiechnął się mężczyzna. - Wszystko dobrze.

Pan Gumdrops też brał udział w akcji w Ministerstwie. Megan czekała wtedy, z duszą na ramieniu, na wiadomość, że jej ojciec jest cały i zdrowy. Ponoć obył się bez większych obrażeń.
Dziewczyna usiadła przy stole, a pani Weasley nałożyła jej zupę. Megan od razu zaczęła opowiadać, co się działo i jak szalony był ten rok. Kiedy tak o tym mówiła, wydawało jej się, że opowiada jakąś bajkę, która w ogóle się nie wydarzyła naprawdę.
W pewnym momencie zamilkła i pociągnęła nosem.

- A gdzie George? I Fred? To znaczy, bliźniacy? - zaraz się zaczerwieniła.

- Och, oni znów coś pewnie kombinują. - machnęła ręką pani Weasley. - Wiesz, robią ten swój sklep i bardzo się teraz angażują.

- Rozumiem. - Megan trochę posmutniała.

- Ale mówili, że za tydzień wszystko będzie gotowe! - zaraz zapewniła ją Molly. - Siedzą teraz całymi dniami w swojej pracowni i nawet na obiad nie wychodzą. - westchnęła i pokręciła głową. - Ach, te moje łobuzy.

Megan uśmiechnęła się. Cóż, będzie musiała jeszcze troszkę poczekać. Przynajmniej ma więcej czasu na dokładne przemyślenie, co powiedzieć George'owi. Tyle się chłopak już naczekał... Tydzień więcej na pewno da radę! I ona również!

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz