- Bardzo pana przepraszam za to nieporozumienie. - Megan spojrzała na Syriusza Black'a ze skruchą.
- Zapomnijmy o tym. - mężczyzna machnął ręką i uśmiechnął się do niej.
Meg musiała przyznać, że teraz wyglądał już mniej przerażająco i nie tak niebezpiecznie jak się mogło wydawać na początku.
Kiedy tylko wypowiedział jej nazwisko, Megan poczuła nagły zastrzyk adrenaliny. Okazało się, że ten człowiek, uciekinier z Azkabanu zna jej nazwisko! Pomyślała o swoich rodzicach i ich bezpieczeństwie. Obnażyła wtedy kły i wykształciła pazury. Była gotowa rzucić się na Black'a, gdyby nie Harry, który w porę ją powstrzymał. Powiedział, by poczekała. Że to wszystko jest pokręcone. I faktycznie, po wysłuchaniu historii Petera Pettigrew, Megan zdecydowała się schować pazury. Syriusz Black okazał się nie być zagrożeniem i teraz wszyscy kierowali się do wyjścia. Nareszcie, bo Megan dostawała już powoli zawrotów głowy. Było ciemno, była noc i Meg przekroczyła już swój limit przebywania w ciemnym miejscu.- Muszę ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem twoich zdolności do metamorfomagii. - wyrwał ją z zamyślenia Syriusz.
- A... Dziękuję... - złapała się za kark.
- Jesteś jeszcze młoda. Na pewno będziesz świetną czarownicą.
- Mam pytanie. - powiedziała Meg.
- Tak?
- Jak to robisz, że kiedy przeziębiasz się z powrotem w człowieka, to masz na sobie ubranie? Moje z reguły spada albo się rozrywa.
Zadała kiedyś to pytanie profesor McGonagall, ale ona sama również nie znała odpowiedzi na to pytanie. Tak po prostu się nauczyła i już. A Meg nie wiedziała, jak mogła się tego nauczyć.
- Wystarczy się skupić. - odparł Syriusz. - Jeśli powiesz sobie, że ubranie ma zniknąć, to ono to zrobi. Schowa się, zniknie, cokolwiek. Magia. - poklepał ją po ramieniu. - Na pewno to opanujesz. - zerknął na Harry'ego. - Dziękuję ci, że się nim zajęłaś.
Meg poczerwieniała i zaśmiała się nerwowo.
- To nic takiego. Harry jest moim przyjacielem. Ron i Hermiona też bardzo mu pomagają. A teraz będzie miał również pana.
Syriusz pokiwał głową i przyjrzał się jej. Meg przyspieszyła kroku.
Wkrótce znaleźli się z powrotem przy Bijącej Wierzbie. Megan poczuła się trochę lepiej. Przynajmniej tutaj było jakieś źródło światła, chociaż na razie księżyc chował się za chmurami. Podeszła do Rona, podczas gdy Syriusz rozmawiał z Harry'm.- Zabierzemy cię do pani Pomfrey, Ron. - powiedziała dziewczyna.
Wyjęła różdżkę, by trochę złagodzić ból rudzielca.
- Dzięki, Meg. - uśmiechnął się chłopak.
- To nic takiego. - rzuciła spojrzenie na nieprzytomnego Snape'a. - Co z nim zrobimy?
- Zostawimy tu i będziemy się modlić, by się nie obudził? - zaproponował Weasley.
Meg parsknęła cicho.
- Nie bądź taki niemiły.
- To on jest niemiły.
- To nie bierz z niego przykładu.
- Ale to nauczyciel.
- Ale to Snape.
Roześmiali się. Meg było przykro z powodu Parszywka, aka Petera Pettigrew. Wiedziała, że rodzina Weasley miała tego szczura już bardzo długo, a ten okazał się być zdrajcą rodziców Harry'ego.
CZYTASZ
Puchońskie dziewczę - George Weasley x OC
Fanfiction- Zobaczmy, zobaczmy... Ach, cóż za bajzel! Co w tej głowie siedzi? Hm, hm... Lojalna, nie ma co... Hojność... A więc to tak... Wszystko pomieszane... Inteligentna, więc może do Ravenclaw? Nie, nie, jednak nie. Widzę tutaj przyjaciele na pierwszym m...