- Zadrapał go?
- No...
- Dziobek?
- Tak.
- I dobrze tak skubańcowi. - Megan włożyła do ust kawałek mandarynki.
Rzuciła Malfoy'owi krótkie spojrzenie spod zmarszczonych brwi. Chłopak rozczulał się nad sobą w towarzystwie innych Ślizgonów. Meg nie wątpiła, że inteligencja tego indywiduum nie przekraczała poziomu mrówki, ale myślała, że ma jeszcze jakiś instynkt samozachowawczy...
- Żeluś, nie marszcz się, bo ci tak zostanie. - usłyszała obok siebie głos George'a.
- Staram się wyglądać groźnie. - spojrzała na niego ze swoim nieudolnym grymasem ma twarzy.
Weasley się roześmiał i zmierzwił jej włosy. Darcy momentalnie go dopadła i zabrała jego rękę z włosów Meg.
- Czy ty masz pojęcie, ile ja jej to czesałam? - zapytała, żywo wymachując rękami, pokazując na zgrabny warkocz na głowie przyjaciółki. - Pół godziny! Pół godziny mojego cennego życia!
- To nie moja wina, że się uparłaś. - Meg uniosła ręce w obronnym geście. - Zawsze czeszę się sama, a tej nagle coś odbiło. Wyrwała mi połowę mojej szopy!
- Ale przynajmniej raz wyglądasz jak człowiek!
- Takie mam włosy, no nic nie zrobię.
- Mogłabyś użyć swoich „czary-mary jestem psem" i spożytkować je na jakieś szczytne cele. Jak na przykład twoje... To coś, co nazywasz włosami!
- Słuchaj! - Meg udała oburzoną.
Owszem, jej włosy były falowane, nieposłuszne i przeczyły każdemu znanemu prawu fizyki. Ale nie, Meg nie zmieni ich za żadne skarby tego świata!
- Moje „czary-mary" nie służą do takich bzdur! - założyła ręce na piersi.
Brązowe włosy Megan często uciekały jej z uczesanego końskiego ogona albo warkocza. Z reguły sama się czesała, ale Darcy sam brak logiki w działaniu antygrawitacyjnym jej włosów doprowadzał do szału.
Teraz tylko machnęła ręką i udała rozdrażnienie.
- Jeszcze się policzymy. Wyprostuję ci te włosy, choćbym miała je usmażyć prostownicą. - pogroziła jej palcem, ale kąciki jej ust drgnęły ku górze.
- Tylko spróbuj! - dziewczyna chwyciła się za ogon z warkocza, jakby Darcy już trzymała znienawidzone przez Meg urządzenie.
Darcy miała zamiar coś odpowiedzieć, ale przerwał jej głos jednego z Gryfonów. Meg kojarzyła go. To był Seamus Finnigan.
- Widzieli go! Widzieli go! - krzyczał i biegł w stronę Harry'ego z gazetą.
- Kogo znów widzieli? - mruknęła Meg i włożyła do ust kawałek mandarynki.
George nachylił się, a ona przewróciła oczami i włożyła mu do buzi kawałek, a jeden rzuciła siedzącemu dalej Fredowi.
- Syriusza Black'a! - mówił Seamus. - Ktoś go widział. Piszą o tym!
Meg nie słuchała dalszych słów chłopaka, tylko wychyliła się, by dojrzeć artykuł.
Syriusz Black. Przestępca, który uciekł z Azkabanu.
Megan zmarszczyła brwi. Musiała ćwiczyć intensywniej. Musiała być gotowa, by obronić swoich przyjaciół.- Co tam, Mała Meg? - Cedric położył jej dłoń na ramieniu.
Uśmiechnęła się i machnęła ręką. Wstała i spojrzała na przyjaciela.

CZYTASZ
Puchońskie dziewczę - George Weasley x OC
Fanfiction- Zobaczmy, zobaczmy... Ach, cóż za bajzel! Co w tej głowie siedzi? Hm, hm... Lojalna, nie ma co... Hojność... A więc to tak... Wszystko pomieszane... Inteligentna, więc może do Ravenclaw? Nie, nie, jednak nie. Widzę tutaj przyjaciele na pierwszym m...