ⰋⰆ Granica

19 4 0
                                    

Przez następne kilkanaście minut brodziliśmy po kostki w mętnej wodzie, która lała się z przeciekającego sufitu, jakby nad nami było jakieś jezioro. Drogę oświetlała nam skromna, ale dająca mocne światło latarka, która odkrywała przed nami nowe fragmenty kanału. Boczne odbicia były pozawalane albo przegrodzone stalowymi wspornikami, za którymi ciągnęła się mętna nicość.

– Zawsze tak to wyglądało? – zapytałem, rozglądając się wokoło.

– Kiedyś było inaczej, ale tylko trochę. Miasto się rozrastało, a obecna kanalizacja deszczowa nie była w stanie odprowadzać tyle wody. Wystarczyło, że przyszła ulewa i wszystkie betonowe place i asfaltowe jezdnie momentalnie były zalane, a woda wypychała studzienki. Ten kanał był akurat w budowie. Chciano zastąpić poniemiecką odnogę. Jak widać, nie udało im się. Do niedawna leżało tu jeszcze trochę rupieci, ale szabrownicy tutaj dotarli i wszystko wynieśli.

– Widziałeś świat przed wojną? – dopytałem.

– Jak każdy w IGW. Trafiliśmy tam, zanim spadło niebo. Nie pamiętam, skąd pochodzę, ani jak wyglądało moje życie. W Instytucie znalazłem się w roku dwa tysiące szóstym. Jedyne co wiem, to że przywieźli mnie z Rosji, gdzieś z południowej Jakucji. Nie pamiętam nikogo bliskiego, nie mam żadnych wspomnień. Cała moja historia skupia się w tym kompleksie.

– Jesteś siódmy. Ja jedenasty. Ilu jeszcze było? – Zatrzymałem się, wymuszając na nim spojrzenie prosto w oczy.

– Zbyt wielu. Zbyt wielu... – odparł i chciał ruszyć dalej, lecz złapałem go za bark.

– Ilu? – naciskałem.

– Dokładnie tylu. Jedenastu.

– Byłem ostatni? – Puściłem go.

– Wręcz przeciwnie. Byłeś pierwszy. IGW stosuje specjalny algorytm. Dane podaje w odwrotnej kolejności. Kiedyś nie widziałem w tym sensu, ale teraz już wiem, dlaczego tak jest. Oni odgórnie mają zaplanowane priorytety. Mogli sobie pozwolić na jedenastu, więc od jedenastu odliczali.

– Co stało się z resztą? Co zrobili z pozostałymi? Co się z nimi stało?! – naskoczyłem na Andrieja.

– Pokroili ich! – odwarknął. – Wszystkich – dodał. – Właśnie dlatego cię wyciągnąłem. Jakiś czas temu wpadły mi w ręce dokumenty, których nie powinienem przeczytać. Co tam przeczytać! Są całe nagrania z tego procederu. Robili to bez znieczulenia, żywcem. – Andriej przerwał na moment. – Każdy, który nie wpasował się w wymogi, zostawał pierdolonym eksponatem w gablocie! Próbowali ich, tfu, nie ich, a nas klonować. Testowali na nas broń, poddawali torturom, a to wszystko przez ciebie.

– To dlaczego mnie wyciągnąłeś?

– Bo nie chcę, by ktokolwiek inny skończył tak, jak tamci. Po prostu – Ruszył przed siebie.

– Chcesz ich pomścić? – rzuciłem.

– Cokolwiek bym zrobił, oni już nie wrócą. Chcę powstrzymać IGW.

– Już wiem. Wyciągnąłeś mnie, bo potrzebujesz pomocy.

– Oboje jej potrzebujemy – stwierdził.

– Tak. Rzeczywiście – potaknąłem, z każdą chwilą coraz bardziej przekonany do tych słów.

– Nie mamy czasu do stracenia. Już praktycznie świta. Musimy dotrzeć do bazy przed porankiem. Im mniej nas będzie widać, tym lepiej.

– A co dalej?

– Posterunek jest z dala od Prześladowców. Jak tylko uzupełnimy zapasy, to w miarę bezpiecznie dostaniemy się na dworzec, a potem jakoś pójdzie. Tak jak mówiłem, porucznik powinien nam pomóc.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz