Ⰱ „Początek"

232 22 87
                                    

By coś się zaczęło, coś musi się skończyć. Tak było, tak jest i tak będzie. Jedna niezmieniająca się zależność w całym świecie zawiłości, stworzonych przez odpowiednie osoby.

Znów to widzę. Czuję, jak wokół szyi zaciska mi się pętla. Oddech przyśpiesza. Próbuję biec, ale cały czas jestem w miejscu. Choćbym nie wiem, jak bardzo chciał od tego uciec, nie mogę.

Woda w kałużach podnosi się jak od wybuchu. Jestem przemoczony do ostatniej suchej nitki, ale nadal biegnę. Latarnie migają wokoło, ledwie oświetlając drogę. Czuję na plecach ich spojrzenia, ten badawczy wzrok. Nie ucieknę.

Coś mnie chwyta. Widzę reflektor, po chwili pojawia się drugi. Jestem ciągnięty pod ziemię. Sklepienie zsuwa się jak chmury. Światło gaśnie. Wiruję w mroku. Gubię orientację. Po chwili kolejne szarpnięcie wybija mnie z rytmu. Krążę po błędnym kole. Chcę tylko zamknąć oczy. Chcę zniknąć. Jakby nigdy mnie tu nie było.

Ciemność zostaje rozerwana wybuchem drugiego słońca. Miasta znikają z powierzchni. Lasy zamieniają się w pustkowia. Rzeki wysychają. Świat umiera.

Nie powstrzymałem go.

***

– Dlaczego tu jestem? – zapytałem. Po krótkiej chwili z drugiego końca zaciemnionego pomieszczenia dotarł do mnie głos niosący odpowiedź.

– Na pewno nie w nagrodę. Nikt nie trafia tutaj w nagrodę. Powiedz mi, nie pamiętasz niczego z zeszłego tygodnia, prawda? Czy może, nie chcesz pamiętać, ale gdzieś świadomie, wszystko wiesz, co do szczegółu?

Przemilczałem.

– Tak jak myślałem. Nie chcesz pamiętać tego, co się stało, prawda? Chcesz o tym zapomnieć. Czyż nie?

– Co oznacza IGW?

– Nic. Gdyż nic takiego nie istnieje.

– Kim ty jesteś?

– Ja jestem tylko śledczym, który ma poddać rachunkowi, zaropiałe i skamieniałe sumienie, kogoś, kto lata temu zaprzedał duszę diabłu. Jeszcze przed dwustu laty spłonąłbyś za to na stosie. Na twoje szczęście dzisiaj żyjemy w wyjątkowo humanitarnych czasach.

– Kim ja jestem?

– Jest pan więźniem. Skazańcem siebie samego. Katem i ofiarą w jednym.

– Jestem człowiekiem?

– Niech pozory pana nie zmylą. Z wyglądu, owszem, można pana za człowieka uznać, jednak to, co dzieje się w pana głowie, to co jest ukryte za pańskimi oczami, sprawia, że jest pan doskonałą karykaturą człowieczeństwa, które zostało pochłonięte przez grzech.

– Gdzie więc jestem?

– Nigdzie. Miejsca, które pan tutaj ogląda, nie istnieją, tak samo, jak nie istnieję ja, a zmiana sposobu mojej mowy jest wyłącznie pańską zasługą. Jestem jedynie projekcją, pańskiego opętanego umysłu i wytworem jego nieludzkiej, szatańskiej wyobraźni. Pan sam tutaj nie istnieje, a wszystko inne co widzi, pozostaje dla pana jedynie kurtyną i żaluzją, która odcina go od prawdziwych wrażeń tego świata, uniemożliwiając jego prawidłową interpretację. Pan samobójczo kręci się wokół własnej egzystencji. Tkwi pan w egocentryzmie, obraca się nie razem ze światem, ale zamiast niego.

– Czy ja istnieję?

– To zależy. Istnieje pan tylko wtedy, gdy twierdzi pan, że istnieje. Świadomość nie zawsze jest do tego konieczna, ona jedynie utwierdza pana w przekonaniu, że jest pan tu i teraz. Blokuje możliwość prawdziwego, wielowymiarowego odbierania świata i dopiero gdy zanika, pozwala zobaczyć pańskie prawdziwe oblicze, skryte na dnie jaźni.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz