ⰌⰇ Kanał

9 2 0
                                    

– Trzydziestu dwóch ludzi w grupie szturmowej, z czego jedenastu to spece od dywersji. To wszystko, co mogę wam dać – oznajmił porucznik do wchodzącego Andrieja.

Przed szybem do kanałów stłoczyli się żołnierze, których sierżant Karafka wybrał jako najlepszych do tej prawie samobójczej misji. Byli tu specjaliści od działań podziemnych zwani „kretami", którzy stoczyli nie jedną batalię z Prześladowcami i znali się na działaniach w warunkach słabej widoczności i wąskich przestrzeni.

Umundurowani, w co popadło i uzbrojeni we wszystko, co strzela, czekali w niecierpliwości na rozkaz zejścia do podziemi. Poważnymi minami starali się schować strach, przed miejscami, do jakich mieli trafić.

Nas samych Andriej osobiście przeszkolił z obsługi broni, z której korzystało IGW. Mieliśmy do dyspozycji dwa karabiny przeciwpancerne, cztery pistolety samopowtarzalne, oraz dwa maszynowe, a także strzelbę i półautomat śrutowy. Jednymi słowy, najcięższy arsenał, jakim dysponował Instytut. Na dokładkę Andriej zorganizował ponad dwadzieścia granatów zaczepnych i kilkanaście termobarycznych. Amunicję stanowiły specjalne naboje przeciwpancerne i przeciwpancerno-zapalające. Nie mieliśmy ich wiele, ale powinny wystarczyć do przedarcia się przez obronę placówki. Na nas spoczywało zadanie zniszczenia obrony Instytutu.

– Pójdziemy jako czujki razem z dywersantami. Grupa szturmowa niech trzyma się blisko nas i pilnuje obwodu do czasu, aż nie trafimy na miejsce rozejścia. To jest to skrzyżowanie – Andriej wskazał punkt na mapie. – Dam wam znak jak tam dotrzemy. Potem działacie według planu, który przekazał wam porucznik wraz z sierżantem. Krety zajmą się przygotowaniem zasadzki, z kolei grupa uderzeniowa przeprowadzi główne natarcie, jak tylko przedrzemy się na drugą stronę, nie wcześniej. W razie problemów będziemy musieli posługiwać się gońcami, gdyż łączność w takiej plątaninie tuneli będzie bardzo ograniczona, a IGW umie łatwo przechwytywać sygnały radiowe. Sygnałem do ataku będzie potrójny wybuch granatu hukowego. Zdetonujemy go zaraz po dostaniu się do środka, w takim miejscu, aby echo poniosło się po wszystkich tunelach. Akustyka jest tam bardzo dobra, dlatego w miarę możliwości chrońcie słuch i poruszajcie się najciszej, jak potraficie. Huki wystrzałów i chlupanie wody pod nogami, mogą dać wam się we znaki. Panie poruczniku?

– Wróćcie z tego cali – streścił Krasiniecki. Krócej nie udało się życzyć powodzenia dla misji.

– To idziemy – oznajmił Karafka i pierwsi ludzie zaczęli niknąć w otchłani szybu biegnącego do zatęchłych trzewi miasta.

Ruszyliśmy jako jedni z pierwszych. Szczeble drabiny były mokre od wilgoci i powyginane od starości i rdzy, jaka się na nich osadziła. Ściany pokryte były jedynie szarawym mchem i białym osadem, który jak sople ściekał w dół. Górny właz zniknął zasłonięty kolejnym żołnierzem, który wyruszał na tę wyprawę. Po kilkunastu metrach moje stopy dotknęły twardego gruntu.

Rozejrzałem się po kanale. Na jego obydwie strony rozeszli się zwiadowcy, którzy cięli gęsty mrok pełen szarego unoszącego się pyłu za pomocą mocnych latarek, tworząc białą, mleczną ścianę, przez którą dalej niż na dziesięć kroków i tak nic nie było widać.

– Skąd te opary? – zapytałem.

– Aqua de vida – oznajmił jeden z „kretów", po czym splunął pod światło latarki – Ta breja, po której brodzimy, żyje własnym życiem.

W czasie gdy kolejni żołnierze schodzili na dół, mocując się z uwieszonym na linie cekaemem, spojrzałem na wodę, jaką wypełnione było dno kanału. Na krawędziach sięgała co najwyżej do kostki, ale jak głęboko było na środku kanału, tego nikt nie był pewien. Była natomiast na tyle mętna i pełna siwych porostów, w które łatwo można się było wplątać, że nie sposób było, nawet przy świetle latarki dostrzec gdzie jest dno.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz