Ⰲ Terapia wstrząsowa

191 11 12
                                    

Dom majaczy gdzieś na horyzoncie. Piętrzą się nad nim chmury. Dlaczego jest tak daleko? Dlaczego stoi sam? Nie wiem.

Robię krok do przodu. Nagle znajduję się w salonie. Rozglądam się dookoła. Meble są tylko niewyraźnym zarysem. Tak samo, jak ludzie siedzący na kanapie. Wiem, kim są, ale nie rozpoznaję twarzy. Przybliżam się, ale nie czytam żadnych emocji. Zaglądam im w oczy i jedyne, co widzę, to niekończące się ciągi cyfr. Przyglądam się ich twarzą, zbyt idealnym, by móc je nazwać ludzkimi.

Odwracam się do ekranu telewizora, który jako jedyny oświetla pomieszczenie. Wszystkie obrazy nasuwają się na jedno, tworząc ruchomy kolaż. Widzę lekarzy przeprowadzających operację, po chwili spostrzegam liczne oddziały wojsk stojące na przygranicznych barykadach. W następnym ujęciu widzę ulice zapełnione ludźmi z transparentami i flagami. W powietrzu latają koktajle Mołotowa i granaty z gazem łzawiącym. Widzę czarną postać w płaszczu, owiniętą całunem mroku. Wznosząc w niebo smugi gazów kondensacyjnych, mknął nasiona nowego świata. Nasiona, nowych słońc...

***

Umysł zaczął wracać do normy. Powoli wybudzałem się z koszmaru, w jaki wpadłem. Nadal jednak nie czułem członków. Reszta ciała, wciąż była obolała. Czułem, że jestem zlany potem. Łapiąc orientację, stwierdziłem, że nie jestem już na ziemi.

Otwarłem oczy. Było ciemno. W oddali majaczyło mi tylko kilka jasnych, niewyraźnych na razie punktów. Spróbowałem się ruszyć, ale szyja była na tyle obolała, że wstrzymałem tę próbę. Gdy po chwili zacząłem odzyskiwać w pełni świadomość, a wzrok zaczął się wyostrzać, stwierdziłem, że moja nie moc, nie jest spowodowana wycieńczeniem organizmu, lecz skrępowaniem wszystkich kończyn. Gdy częściowo wróciło mi czucie, stwierdziłem, że nogi wraz z rękoma, są przywiązane do słupa, albo drzewa? Nie, słupa, teraz dostrzegłem sufit i ściany. W pozycji klęczącej moja możliwość ruchowa, zmalała praktycznie do zera. W ogóle nie mogłem się ruszyć. Spróbowałem się szarpnąć, by sprawdzić, jak bardzo moje ruchy zostały ograniczone. Nawet nie mogłem drgnąć.

Spojrzałem przed siebie. Dopiero teraz zauważyłem, że światło kilku świec, jest zniekształcane przez postać siedzącą na barku. Gdy przyjrzałem się bardziej, spostrzegłem, że cyklicznie bucha od niej dym.

– Kiepski czas, by tak zemdleć pod blokiem – powiedział mężczyzna siedzący naprzeciw mnie. Zabrzmiał bardzo spokojnie i pewnie. W jego głosie dało się jednak wyczuć nutę, która nie znosiła sprzeciwu. Po chwili uderzyło mnie jasne, elektryczne światło. Odruchowo przymrużyłem oczy.

– Powiedz mi – powiedział, pochylając się tak, że pojawił się w świetle latarki. – Skądś ty się urwał?

Wiedziałem, że czeka na moją konkretną odpowiedź, ale ja sam nie miałem pojęcia, skąd się tu wziąłem. Opcja, że powiem mu prawdę, kimkolwiek on by nie był, nie wchodziła w grę, bo nikt o zdrowych zmysłach, by w coś podobnego nie uwierzył. Wyczułem jednak, że moja obecność, jest dla niego dużym zaskoczeniem. Inaczej pewnie już bym nie żył.

– Niemową nie jesteś. Słyszałem, jak majaczysz przez sen, ale to nic. Mi się nie śpieszy, w przeciwieństwie do Kamowa*. Co nie? – odparł równie spokojnie.

– Kim ty jesteś? – wypaliłem.

Mężczyzna wstał i przykucnął zaraz przede mną, zasłaniając niemal całe światło latarki. Nagle, szybkim ruchem, jego dłoń zamieniła się w imadło, które zakleszczyło się na mojej szyi.

– Wiesz, że teraz wystarczy jeden ruch, byś do końca życia musiał oddychać przez rurkę? – powiedział to w taki sposób, jakby opowiadał jakąś ciekawostkę naukową. Chociaż jeśliby się zastanowić...

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz