ⰍⰇ Cyrk dla Szaleńca

9 2 0
                                    

Z oddali słyszałem nawoływanie. Ktoś wyraźnie wymawiał moje imię. Głosy były znajome, lecz na tyle odległe, że można je było puścić mimo uszu. Wydawały się o tyle prawdziwe, o ile chciało się aby takie były. Wszystko było bowiem jedynie zabawą myśli. Kreowaniem rzeczywistości pod swoje własne dyktando. W tej właśnie chwili przestałem słyszeć wołania. Nastała niczym niezmącona cisza. Spokój...

Czy tego naprawdę pragnę? Aby już żaden głos nie niósł się po świecie? O ile można powiedzieć, że coś jest żywe, jeśli nie ma niczego co miałoby o tym świadczyć?

Zacząłem się zastanawiać, czy tu chodzi tylko o mnie? Jakie mam prawo decydować o wszystkim co istnieje? Czy ktoś mi dał takie prawo, czy może sam je sobie nadałem? Co jeśli zabrałem je komuś innemu? Dlaczego obwiniam Joachima o szaleństwo, skoro tak naprawdę, to jedynie ja jestem szalony?

Otworzyłem oczy. Otaczał mnie hol pełen porozrzucanych w dziwacznych pozach strażników. Na progu stali Nastia z Andriejem, jakby oczekując rozwoju wypadków, badając grunt pod to co może zaraz się wydarzyć. Czy oni jeszcze mi ufają? Nie. Oni się mnie boją...

Czym się stałem?

– Od ciebie się zaczęło – Usłyszałem z przeciwnej strony holu. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem postać prekursora trzymającego w dłoniach dwa pistolety maszynowe. Do pasa miał dopięty długi, dwuręczny miecz.

– Mój ojciec... – wydukał przez zaciśnięte zęby – przed śmiercią przekazał mi coś niezwykle cennego. Był to dysk, a na nim, w doskonałej jakości zapisano wszystkie grzechy Instytutu. Większość była o tobie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ilu naszych musiało zginąć, zanim cię tutaj sprowadzili.

– Wielu zginęło, ale jeszcze więcej zginie – powiedziałem.

– Więc znasz już prawdę. To dobrze. Będę mógł cię zabić z czystym sumieniem. Potem wysadzę wszystko w pizdu. Nikt nie może wiedzieć. Musi nastać milczenie.

– Vylkan! – krzyknął Andriej, podchodząc bliżej.

– Czas tyka Andrieju – oznajmił wymuszając uśmiech.

– Nie zrobiłeś tego – Rosjanin nie dowierzał. – Chcesz wysadzić kompleks w powietrze?!

– Zaminowałem reaktor. Jakkolwiek nasz pojedynek się nie skończy i tak wszyscy zginiemy – powiedział pełen powagi. – Oni wszyscy, Joachim i ty – Wskazał na mnie – zapłacicie cenę odkupienia za to, co tu miało miejsce.

– Zajmę się tym – zwróciłem się do towarzysza – Biegnijcie rozbroić ładunek.

– Co z Joachimem? – zapytała Nastia.

– Później się rozliczymy – odparłem. – Lećcie! – poleciłem. Andriej stał przez chwilę zmieszany, spojrzał jeszcze raz na Vylkana, potem na mnie.

– Przykro mi Andriej, ale to jedyna droga. Wiedz, że byłeś mi jak brat, ale to nie może dłużej trwać – powiedział nasz rozmówca. Teraz dostrzegłem wyraźnie, że na ramieniu jest ślad po zerwanym numerze „osiem".

– Jeszcze nie jest za późno. Vylkan...

– Idź już... – Wydawało mi się, że w jego oczach spostrzegłem łzy.

Rosjanin niepewnie zaczął się odsuwać. Bułgar posłał mu ciepłe spojrzenie, po czym zwrócił się znów na mnie. Usłyszałem jak Nastia wraz z Andriejem rzucili się biegiem w głąb kompleksu.

– Teraz wszystko się skończy – Po tych słowach momentalnie wycelował we mnie z dwóch automatów. W ostatniej chwili uskoczyłem przed serią. Dobyłem karabinka leżącego na ziemi i wyprułem cały magazynek w przeciwnika, lecz ten zdołał uniknąć trafienia.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz