ⰌⰈ W czeluści

11 2 0
                                    

– Co teraz? – zapytał sierżant po tym, jak trafiliśmy na ślepy zaułek.

– Według mapy, w tym miejscu powinno być rozwidlenie – oznajmił Andriej, po chwili wpatrywania się w owiniętą folią kartkę.

– Ja żadnego nie widzę – przyznał ze zrezygnowaniem Karafka – Chyba nie chcesz powiedzieć, że zabłądziliśmy, albo leźliśmy do tunelu, którego nie ma.

– Po prostu coś tu się nie zgadza. Daj mi chwilę. Niech reszta odpocznie, ale mają mieć oczy szeroko otwarte.

– Na chwilę przerwy raczej nikt się nie poskarży – oznajmił i zniknął w kanale rozświetlonym przez kilka latarek.

– Co teraz? – zapytałem, spoglądając to na mapę, to na twarz Andrieja, który intensywnie studiował kreski naniesione na kawałek śliskiego papieru.

– Trzeba się zorientować, dlaczego ściana jest w miejscu, w którym nie powinna być – powiedział.

Nastia w tym czasie uważnie lustrowała każdy fragment ceglanego muru, który zagradzał nam przejście.

– Mówisz, że tunel mógł zostać zamurowany? – spytałem, przyglądając się przeszkodzie.

– To jest całkiem możliwe. Nie wiadomo jedynie przez kogo ani kiedy.

– Jesteś pewien, że tu powinno być przejście? – Nastia oderwała się od badania ściany. – Według moich oględzin, nic na to nie wskazuje. Za tymi cegłami raczej nie ma pustej przestrzeni.

– Skąd ta pewność? – zapytał bez krzty uszczypliwości.

– Nie czuję drgań powietrza, tylko coś jakby, zasypaną przestrzeń.

– Zawał tunelu? To całkiem możliwe. Tylko skąd ta ściana? – podałem wątpliwość.

– W takiej sytuacji nie można mówić o zawale, a o tym, że mapa jest niekompletna, albo kanały wywiodły nas w pole – oznajmiła Nastia. – Całkiem możliwe, że odnogi się przetasowały. Pamiętasz Tomek? Wtedy gdy nas rozdzieliło nieopodal Popowic.

– Tak, pamiętał – przypomniałem sobie. – To może być to?

– Mówiłeś, że te kanały nie należą do tych zwykłych. Skoro przepuściły nas przez ścianę wody, to równie dobrze mogą się tasować, a wtedy mapa przestaje być aktualna. Trzeba się trzymać razem, aby się nie pogubić – stwierdziła, a Andriej jej potaknął.

– Tylko jak? Wtedy szliśmy prawie stopa w stopę, a i tak nas podzieliło – zauważyłem. Nastia to potwierdziła i obydwoje mocno się zamyślili.

– Lina – powiedział po chwili Rosjanin. – Obwiążemy się liną. Pobawimy się w podziemną ciuchcię – dodał, uśmiechając się.

Tak jak pomyślał, tak zrobił. Po kilku minutach cały oddział powiązany był ze sobą nie tylko wspólnym zadaniem, ale również długą liną i karabińczykami. Większość posiadała również improwizowane uprzęże do wspinaczki, z których w tej sytuacji skorzystała.

– W niezłe gówno się pakujemy – przyznał jeden z żołnierzy.

– Już się wpakowaliśmy – odparował drugi.

– Zamknąć jadaczki i dupy w troki – zakomenderował sierżant i reszta posłusznie usłuchała. Nikt nie miał się zamiaru skarżyć. Wiedzieli przecież o niezwykłości tego zadania i zdawali sobie sprawę, jakie trudności i nieprzyjemności mogą na nich czekać na samej tylko drodze do celu.

Andriej uznał, że najlepiej będzie się trzymać lewej ściany, gdyż wtedy powinniśmy wyjść po właściwej strony grodzi, za którą znajdywały się kolektory. Nie tracąc więc czasu na dalsze rozmyślanie, ruszyliśmy przed siebie i pozwoliliśmy na to, aby mrok kanału ponownie nas pochłonął.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz