Ⰶ Wróg rozszarpuje od wewnątrz

47 8 0
                                    

Dobry wujek dba o swoich poddanych, wieszając ich ku uciesze innych. Całkiem się już w tym pogubiłem. Z jednej strony radośni ludzie, a z drugiej? Publiczne egzekucje, rozstrzeliwania na ulicy, kolektywizacja i aparat policyjny. Dlaczego wydało mi się, że już gdzieś to słyszałem?

Ireneusz żarliwie coś omawiał z barczystym mężczyzną w mundurze. Kilku stolarzy krzątało się z narzędziami. Wartownicy pilnowali aby nikt nie podchodził.

Wpatrywałem się w to wszystko i zbierałem siły, by tam podejść. Starałem się uspokoić. Wszystko, co przed chwilą wydało mi się, takie cudowne, nagle stało się jedną wielką groteską. Zachciało mi się śmiać.

Parsknąłem na głos. Nie mogłem się powstrzymać. To wszystko wydało mi się tak niebotycznie śmieszne, że w mojej małej głowie to się nie mieściło. Myślałem, że zaraz rozerwie mi przeponę. Zgiąłem się wpół i zalałem łzami. Wszyscy wokoło patrzyli na mnie z przestrachem. Ireneusz spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Ruszyło do mnie dwóch wartowników.

– Wszystko w porządku? – zapytał jeden z nich.

– Wszystko jest w jak najlepszym porządku! – odpowiedziałem, łapiąc oddech – To panowie nie widzą jak tu wszystko uporządkowane? Jest porządek, aż się patrzy!

Gwardziści spojrzeli po sobie. Po chwili podszedł do mnie Ireneusz.

– Co się dzieje? – zapytał.

Nie wiedziałem, czy mówi do mnie, czy do tamtych dwóch.

– Świat się kręci – odparłem. Udało mi się złapać oddech – Uff. Musimy poważnie pogadać.

Wujek wybałuszył oczy i wydało mi się, że jego bielmo nieco znikło?

– Zostawcie nas – Kiwnął do wartowników, którzy bez słowa odeszli – Co cię napadło? Nigdy się tak nie zachowywałeś – powiedział, szczegółowo lustrując mnie wzrokiem.

– Może dlatego, że nigdy nie było „kiedyś"?

– Co? Co ci jest? Masz gorączkę, prawda? Mogłem się spodziewać – ciągnął Ireneusz.

– Droczę się – oznajmiłem.

Zdziwił się jeszcze bardziej.

– No, dobrze. To o co w takim razie chodzi? – zapytał.

– Muszę pogadać.

Nim zdołał zaprotestować, rzuciłem:

– Przejdziemy się?

Bez słowa ruszyliśmy. Widziałem, że Irek macha do zaskoczonego takim obrotem spraw żołnierza.

Zmierzałem nad staw. To było chyba najrozsądniejsze miejsce, w którym można by wszystko na spokojnie omówić. Ludzie kręcą się z reguły na drugim brzegu przy polach, więc nikt nie będzie przeszkadzał. Dzięki temu, że będę na świeżym powietrzu, może uda mi się nie zwariować.

Hipoteza, którą rzuciłem w Ireneusza, chyba nie była do końca na tyle absurdalna, na jaką bym się spodziewał. Zareagował dziwnie, ale ciężko było mi określić, co powodowało u niego taką reakcję.

Ponownie pomyślałem o tamtym śnie. O ile rzeczywiście nim był. Z każdą chwilą ta teza chwiała się coraz bardziej, a argumentów ją popierających, coraz bardziej brakowało. Z drugiej strony, tyle samo wskazywało na to, że nie był to sen. Teoretycznie było to wyrównane. Całe szczęście ten świat nie żyje teoriami.

Spojrzałem na Ireneusza. Nie wydawał się zaniepokojony. Szedł spokojny i opanowany. Nie wiedziałem, czy spodziewa się moich wątpliwości, czy to tylko element jego monotonii.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz